Dotarliśmy na miejsce tuż przed zachodem słońca. Park był skąpany w pięknej pomarańczowej poświacie. Wylądowaliśmy z tyłu budynku, w którym pracował tata Lyry. – Zostawimy konie same? – zapytałam zaniepokojona zsiadając z Faetona. – Nic im nie będzie. Zadbam o to. – Sarah uśmiechnęła się chytrze. Nie miałam czasu się zastanawiać, o co jej chodzi, bo w tym momencie usłyszałam przeraźliwy krzyk. Spojrzałam na przyjaciół z przerażeniem w oczach i ruszyłam biegiem w stronę parku. Wybiegłam na otwartą, zieloną przestrzeń. W pobliżu jednej z ławek stała grupka kobiet w kręgu. Zmrużyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że nie były one zwykłymi kobietami, a obrzydliwymi harpiami. Było ich więcej niż wcześniej. Po środku nich znajdowała się Alitis. Nie wyglądała na ranną, ale na jej twarzy widać było grymas przerażenia. Obok niej stała piękna kobieta o czarnych, połyskujących włosach i niebieskich oczach. Miała na sobie białą jedwabną suknię. Unosiła rękę w stronę dziewczyny...
W mojej głowie od dawna krążą różne historie. Bohaterki i bohaterowie chcą usilnie wydostać się z mojego umysłu. Przelewanie ich opowieści na papier nie zawsze przynosiło ulgę. Mam nadzieję, że prowadzenie tego bloga będzie lepszym rozwiązaniem. Jeśli jesteś ciekaw/ciekawa niezwykłych historii inspirowanych czytanymi przeze mnie książkami, to zapraszam do czytania.