Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2017

"Nadzieja bogów" Rozdział 22 cz.2

Ian stał przede mną w kiepskim stanie. Jego ciemna skóra lśniła od potu. Był wyraźnie zmęczony. W przeciwieństwie do mnie. Światło Nadziei dawało mi niezwykłą siłę, orzeźwiło mnie. Dawało mi również jasność umysłu. I nie minęła sekunda, a słowa końcowe Przepo­wiedni Słońca pojawiły się w mojej głowie: Nim Światło Nadziei moc swoją objawi, Potomek Słońca w ciemność się wprawi. Kiedy dotarł do mnie sens tych słów, nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmie­chem. To wszystko wydawało się teraz takie komiczne i bezsensowne. Chłopak spojrzał na mnie mrużąc oczy i marszcząc czoło. Pokręciłam głową wciąż się śmiejąc i usiadłam na stołku. Sięgnęłam po czekoladę i upiłam łyk. Dziwne, ale wciąż była gorąca. Moje światło rozproszyło się. Podobnie jak jego ciemność. – Faktycznie jesteś potomkiem, o którym mowa w tych dwóch wersach – przyznałam, kiedy się uspokoiłam. Zerknęłam na niego z lekkim uśmiechem. – Ale to nie znaczy, że jesteś też Nadzieją. Wygląda na to, że nie – wzruszyłam ra

"Nadzieja bogów" Rozdział 22 cz.1

Rozdział 22 / Ciemność budzi Światło Zapewne rozpętanie piekła w kuchni, to nie był dobry pomysł, ale żadne z nas się tym nie przejmowało. Ian stanął przede mną i warknął do mnie po grecku, że teraz się ze mną policzy. Zacisnął przy tym pięści. Powietrze zadrżało. W pomieszczeniu momentalnie pociemniało. Nie zrobiło to już na mnie żadnego wrażenia. Uśmiechnęłam się pod nosem i wyciągnęłam przed siebie ręce. Powszechnie wiadomo, że to światło wygrywa z mrokiem. Miałam w sobie moc dziadka. Mogłam sięgnąć po gwiezdną kulę. Domyślałam się jednak, że mój przeciwnik rów­nież to potrafi, skoro także był wnukiem Heliosa. Sięgnęłam zatem po światło, które zaw­sze w mnie było. Nie objawiało się we mnie do tej pory, ale ja je czułam. Czułam je za każdym razem, gdy budziłam się ze snu. Wzięłam głęboki wdech. Skupiłam się na swoich dłoniach. Nie trwało to długo, a poja­śnia­ły blaskiem świtu. Rozradowana uśmiechnęłam się do siebie. To było łatwe. Tylko co te­raz? Spojrzałam na swojego przec

"Nadzieja bogów" Rozdział 21 cz.2

Rozważałam wszystko w milczeniu patrząc uparcie na chłopaka, nie chciałam spuścić go z oczu. W pewnym momencie usłyszałam za sobą głośny śmiech. Podskoczyłam na stołku. Nie był to śmiech żadnego z moich przyjaciół, ani nawet Ruperta. Odwróciłam się i pisnęłam zaskoczona. W drzwiach do kuchni stał Victor Hawk, irytujący syneczek Zeusa. Ostatnio, kiedy go widziałam mierzyliśmy się wzrokiem na polu ćwiczebnym w Obo­zie, dzień przed moim wyjazdem. Z reguły go ignorowałam. Sądziłam, że jest niesz­kod­liwy. Co on tu robił? – Oj biedna Kóri Avyí* . Naprawdę sądzisz, że mój ojciec w czymś ci pomoże? – spytał z nie­przyjemnym uśmiechem na ustach. Nie dane mi było odpowiedzieć. W tej samej chwili Ian z niesamowitą szybkością pojawił się naprzeciwko Hawka. Stał do mnie tyłem, więc nie widziałam jego twarzy, ale domyślałam się, że nie jest zadowolony, bo cały się spiął. – Co ty tu robisz? – spytał groźnie. Zadrżałam. Wystraszyłam się tego tonu, mimo że słowa nie były skierowane do mnie. –

"Nadzieja bogów" Rozdział 21 cz.1

Rozdział 21 / W paszczy lwa Zadrżałam ponownie. Przez chwilę stałam jak zahipnotyzowana. Po chwili jednak cof­nęłam się do łazienki. Nie miałam dokąd uciekać. Ian, chłopak, który już dwukrotnie wołał do mnie w mojej głowie i najprawdopodobniej był odpowiedzialny za tę niebezpieczną ciem­ność, która mnie pochłaniała, wszedł za mną do środka. Puścił ubrania na podłogę. – Jak chcesz, Elpidho Iliakos… – rzucił z nieprzyjemnym śmiechem. – Możesz zostać w rę­czniku. Chociaż, nie sądzę, by było pod nim coś godnego uwagi. Ta zniewaga zabolała bardzo mocno. Zacisnęłam szczęki i pięści. Czułam, że moje krew wypełnia się adrenaliną. – Vyaíne , thélo na alláxo! *  – zawołałam po grecku, jak zawsze, kiedy byłam mega wściekła . Chłopak zaśmiał się ponownie i wyszedł. Trzaskając drzwiami. W tym samym momencie usłyszałam w głowie jego irytujący głos: – Nie spiesz się. Mamy mnóstwo czasu, chrysí mou. Chciałam zakryć sobie uszy dłońmi, aby nie słyszeć jego głosu. Wiedziałam jednak, że t

"Nadzieja bogów" Rozdział 20 cz.4

Zostałam wprowadzona do obszernej, jasnej kuchni. Wokół ścian znajdował się szereg szafek o bardzo modernistycznym wyglądzie. Ich kolor był trudny do określenia. Pod świa­tłem zdawały się być białe, ale pod innym kątem – szare. Musiały być z jakiegoś chromo­wa­nego metalu. Blat nad nim miał kolor piaskowca. Drugi szereg szafek był zawieszony pod sufi­tem nad blatami. Niektóre z nich miały przezroczyste, szklane drzwi­czki. Można było zau­wa­żyć stojące za nimi szklane puchary, czy kieliszki. Po środku pomiesz­czenia znajdowała się wyspa z dwiema kuchenkami i okapem nad nimi. Otoczone były one pu­stymi piaskowymi bla­tami, przed którymi stały stołki barowe. Nie było żadnego stołu. Naj­wy­raźniej kuchenna wy­sepka wystarczyła domownikom w zupełności. Bardzo możliwe, że ko­lej­ne drzwi, po przeciw­nej stronie pomieszczenia prowadziły do jadalni. Rupert wskazał ręką, żebym usiadła na jednym ze stołków. Usiadłam ostrożnie i uś­mie­chnęłam się mimowolnie. Siedzenie było wyłożone jasną skó