Zostałam
wprowadzona do obszernej, jasnej kuchni. Wokół ścian znajdował się szereg
szafek o bardzo modernistycznym wyglądzie. Ich kolor był trudny do określenia.
Pod światłem zdawały się być białe, ale pod innym kątem – szare. Musiały być z
jakiegoś chromowanego metalu. Blat nad nim miał kolor piaskowca. Drugi szereg
szafek był zawieszony pod sufitem nad blatami. Niektóre z nich miały
przezroczyste, szklane drzwiczki. Można było zauważyć stojące za nimi szklane
puchary, czy kieliszki. Po środku pomieszczenia znajdowała się wyspa z dwiema
kuchenkami i okapem nad nimi. Otoczone były one pustymi piaskowymi blatami,
przed którymi stały stołki barowe. Nie było żadnego stołu. Najwyraźniej
kuchenna wysepka wystarczyła domownikom w zupełności. Bardzo możliwe, że kolejne
drzwi, po przeciwnej stronie pomieszczenia prowadziły do jadalni.
Rupert
wskazał ręką, żebym usiadła na jednym ze stołków. Usiadłam ostrożnie i uśmiechnęłam
się mimowolnie. Siedzenie było wyłożone jasną skórą. I było naprawdę wygodne. Mój
kolega nie usiadł ze mną, tylko podszedł do jednej z szafek i wyciągnął kubki.
W tym samym czasie ciemnoskóry chłopak, którego imienia nie poznałam, stanął
przed ekspresem do kawy. Jeden rzut oka wystarczył, by stwierdzić, że był
bardzo drogi. Był to taki ekspres, który sam robił wszystko. Wystarczyło
przycisnąć odpowiedni przycisk.
– Eli
lubi kawę z czekoladą. – Butler odwrócił się do mnie i się uśmiechnął. Byłam
zaskoczona, że wciąż pamiętał. – Mam nadzieję, że masz tam taką Ian. – Podał kumplowi
dwa czarne kubki. Ten tylko przytaknął bez słowa zabierając naczynia.
A więc Ian… Dziwne, że Rupert nie powiedział mi
tego od razu przy wejściu. A może powiedział? Tylko ja nie słyszałam?
Właściwie to nie słuchałam go specjalnie uważnie. Nagle nie potrafiłam
powiedzieć, co zdążył o mnie powiedzieć. Znów poczułam się dziwnie. Po kręgosłupie
przeszedł mnie dreszcz. Zerknęłam na chłopaka. Patrzył na mnie intensywnie.
Czyżby ten jego wzrok tak mnie niepokoił? Coś mi mówiło, że ten cały Ian jest
niebezpieczny i lepiej bym zrobiła, gdybym się od niego oddaliła. Ale jak to
zrobić bez krępujących pytań z ich strony?
– Czy
ciastka zbożowe mogą być? Innych chyba nie mamy… – zaśmiał się Rupert.
Kiwnęłam
głową z niepewnym uśmiechem. Chłopak postawił przede mną pudełeczko ciastek,
kłaniając się z przesadną galanterią. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam
śmiechem. Zawsze się tak zachowywał, kiedy chciał mnie rozśmieszyć.
Oczywiście, udawało mu się to bezproblemowo.
– No,
tak lepiej. Już myślałem że się nie uśmiechniesz – zawołał z zadowoleniem.
Jego przystojna
twarz promieniowała radością, a ja na chwilę zapomniałam o tym, gdzie jestem.
Poczułam się, jakbym była w kuchni na parterze naszego domu w Jacksonville
Beach. Oboje z młodym Butlerem uwielbialiśmy tam przesiadywać i pić gorącą
czekoladę, albo świeże soki owocowe. Opowiadaliśmy sobie przy tym śmieszne
historie z książek filmów, lub z życia. Tak wyglądały nasze beztroskie
wakacyjne dni.
Głośne
syczenie dobiegające z ekspresu do kawy sprowadziło mnie na ziemię. Spojrzałam
w tamtą stronę. Ian patrzył na mnie z kpiącym uśmiechem. Nie potrafiłam
zrozumieć skąd ta mina, ale byłam onieśmielona jego spojrzeniem, więc nie
odezwałam się.
–
Chłopie, przestań! – krzyknął Rupert machając ręką przed oczami kumpla. – Jak
ja mam ją rozśmieszyć i poprawić jej humor, jak ty ją straszysz? Co tobie się
stało? Gdzie się podział twój humor? Czemu nic nie mówisz?
Właśnie,
podobno ten kolega był bardzo zabawny. Ja nie widziałam w nim nic wesołego.
Moje przeczucie krzyczało, abym uciekała. Skoro nie tylko ja zauważyłam, że coś
było nie tak… Wstałam ze stołka i rozejrzałam się. Musiałam coś wymyślić,
szybko. Tu już nie chodziło o uprzejmość. Tu chodziło o bezpieczeństwo.
– Gdzie
tu jest łazienka? – zapytałam nieśmiało. Głos mi drżał. Nie dobrze!
Zielono-brązowe
oczy Ruperta zwróciły się na mnie. Wskazał ręką na drzwi, po przeciwnej stronie.
– Tam
jest jadalnia. Przejdź ją, skieruj się do białych drzwi. Tam jest łazienka dla
gości. Obecnie ja z niej korzystam – uśmiechnął się czarująco.
Zdziwiłam
się takim rozkładem domu. Łazienka zazwyczaj była bliżej korytarza, a nie jadalni.
Nie powiedziałam jednak nic więcej. Kiwnęłam głową z wdzięcznością i wyszłam
szybkim krokiem z kuchni. W jadalni się nie rozglądałam. Nie miałam na to
czasu. Zauważyłam jedynie, że to pomieszczenie było umeblowane w ciemnych
kolorach. Pośrodku niego stał duży mahoniowy stół, który musiałam ominąć,
jeśli chciałam wejść do łazienki.
Toaleta
okazała się nie posiadać żadnych okien, a jedynie drugie drzwi. Prawdopodobnie
prowadziły one do sypialni dla gości. Wszystkie ściany były w błękitnym
kolorze. Metalowy brodzik prysznicowy był sporej wielkości. Spokojnie zmieściłyby
się w nim dwie osoby. Obok znajdowała się biała ubikacja, a po przeciwnej
stronie umywalka ułożona na błękitnej szafce. Nad nią wisiało okrągłe lustro
z trzema wbudowanymi żarówkami.
Zablokowałam
zamki w obu drzwiach i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Nie wyglądałam
najlepiej. Włosy, które rano splotłam w warkocz były teraz w nieładzie po
biegu. Twarz błyszczała mi od potu. Nie umiałam stwierdzić, czy ten pot był
efektem biegu, gorąca czy strachu. Westchnęłam i odkręciłam kurek z niebieską
kropką. Przez chwilę trzymałam rękę pod kranem, upewniając się, czy woda,
która leci naprawdę jest chłodna. Po chwili ochlapałam sobie twarz i szyję.
Wytarłam się pobliskim ręcznikiem i zabrałam się za poprawianie fryzury.
Zadziwiające,
ale kiedy tylko weszłam do tego pomieszczenia zupełnie zapomniałam, że chciałam
uciekać z domu. Skupiłam się na swoim wyglądzie. Nie widziałam w tym niczego
złego…
Kiedy
moje rude włosy były już ułożone, spojrzałam na prysznic. Marzyłam o porządnej
kąpieli już od dwóch dni. A tu stałam w wypasionej łazience. Miałam ogromną
ochotę wskoczyć do brodzika i zmyć z siebie cały ten brud, który czułam po
ostatnich wydarzeniach. Ale właściwie,
jakie to były wydarzenia? Miałam spore trudności z przypomnieniem sobie
tego. Przecież jestem tu gościem, a
łazienka jest dla gości – pomyślałam.
Jak
długo się myłam? Nie wiem. Jednakże to uczucie, kiedy wyszłam spod strumienia
wody czysta i odświeżona warte było każdej minuty. Wysuszona dużym ręcznikiem,
który wzięłam z szafki, stanęłam przed lustrem. Spojrzałam na swoje brudne
ciuchy leżące obok umywalki. Wcale nie miałam ochoty ich zakładać. Rozejrzałam
się i zorientowałam się, że nie mam swojego plecaka. Gdzie ja go mogłam położyć? – zaczęłam myśleć gorączkowo obracając
się dookoła jak pies za własnym ogonem. I wtedy wspomnienia powoli zaczęły do
mnie wracać. Nie byłam w bezpiecznym domu u Ruperta, jak mi się wydawało. Byłam
z dala od swoich przyjaciół i rodziny.
– Na
Zeusa! – zawołałam zakrywając ręką usta. – Co ja robię? – szepnęłam przerażona.
Szybko
sięgnęłam po swoje ubranie, ale już go tam nie było. Miałam ochotę przeklinać,
ale nie zdążyłam. Usłyszałam pukanie do drzwi. Przerażona złapałam za ręcznik i
okręciłam się nim szczelnie.
– Kto
tam? – spytałam słabym głosem.
Po
drugiej stronie drzwi usłyszałam szelest materiałów. W następnym momencie
odezwał się niski, męski głos.
–
Przyniosłem ci świeże ubranie, skoro już się rozgościłaś.
Ten
głos był dziwnie znajomy. Zmrużyłam oczy próbując sobie przypomnieć skąd mogę
go znać. W głowie znów miałam pustkę, a wręcz totalną ciemność. Zrezygnowana
jęknęłam.
– Okej,
dzięki, otwieram drzwi! – rzuciłam przekręcając zamek.
Drzwi
się uchyliły. Zobaczyłam ciemnoskórego Iana trzymającego w rękach złożone ubrania.
Patrzył na mnie bez uśmiechu. Jego oczy były zimne.
–
Przebierz się, a potem wyjdź. Mamy do pogadania, chrysí mou – odezwał się tym samym tonem bez emocji, a ja zadrżałam.
Do tej
pory określenie „moja droga” wypowiedziane po grecku usłyszałam tylko raz. Zrobiłam
wielkie oczy z przerażenia. Już wiedziałam, skąd kojarzę ten głos. Byłam w większym
niebezpieczeństwie, niż mi się wydawało. Jakimś cudem trafiłam do paszczy lwa…
Elpidha,
i po co było uciekać?
I
tak oto nasza bohaterka wpakowała się w kłopoty. A jakie to kłopoty i co się z
nią stanie? Nie mogę Wam zdradzić za wcześnie.
A
może już się czegoś domyślacie? Czekam na pomysły.
Całuski
i pozdrowienia dla rodzinki ;)
Aga
Komentarze
Prześlij komentarz