Rozdział 24 / No nareszcie! Obudziłam się z niemiłym przeświadczeniem, że przegapiłam sen. Byłam pewna, że coś mi się śniło. Pamiętałam jakąś postać… niestety, im bardziej wytężałam umysł, tym mniej szczegółów umiałam przywołać. Pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego. Do tej pory umiałam odtworzyć praktycznie każdy swój sen. A przynajmniej ten ważny i sensowny. Czułam, że i ten był istotny, lecz nie został w mojej pamięci. Z nietęgą miną uniosłam się i rozejrzałam. Phillip leżał koło mnie na plecach. Ręce miał złożone na piersi. Dziewczyny z kolei leżały przytulone do siebie na łyżeczkę. Uśmiechnęłam się lekko na ten widok. Wstałam z naszego prowizorycznego posłania starając się nikogo nie budzić. Nie było specjalnie wygodnie mimo obozowych śpiworów. Nasz prowizoryczny szałas, z pozostałych desek po szopie, nie ochraniał nas od lodowego wiatru ze śniegiem tak skutecznie, jak byśmy chcieli. Wzdrygnęłam się, gdy zrozumiałam, że taki stan rzeczy nie służy moim przyjaciołom.
W mojej głowie od dawna krążą różne historie. Bohaterki i bohaterowie chcą usilnie wydostać się z mojego umysłu. Przelewanie ich opowieści na papier nie zawsze przynosiło ulgę. Mam nadzieję, że prowadzenie tego bloga będzie lepszym rozwiązaniem. Jeśli jesteś ciekaw/ciekawa niezwykłych historii inspirowanych czytanymi przeze mnie książkami, to zapraszam do czytania.