Rozważałam wszystko w milczeniu patrząc uparcie na chłopaka, nie chciałam spuścić go z oczu. W pewnym momencie usłyszałam za sobą głośny śmiech. Podskoczyłam na stołku. Nie był to śmiech żadnego z moich przyjaciół, ani nawet Ruperta. Odwróciłam się i pisnęłam zaskoczona. W drzwiach do kuchni stał Victor Hawk, irytujący syneczek Zeusa. Ostatnio, kiedy go widziałam mierzyliśmy się wzrokiem na polu ćwiczebnym w Obozie, dzień przed moim wyjazdem. Z reguły go ignorowałam. Sądziłam, że jest nieszkodliwy. Co on tu robił? – Oj biedna Kóri Avyí* . Naprawdę sądzisz, że mój ojciec w czymś ci pomoże? – spytał z nieprzyjemnym uśmiechem na ustach. Nie dane mi było odpowiedzieć. W tej samej chwili Ian z niesamowitą szybkością pojawił się naprzeciwko Hawka. Stał do mnie tyłem, więc nie widziałam jego twarzy, ale domyślałam się, że nie jest zadowolony, bo cały się spiął. – Co ty tu robisz? – spytał groźnie. Zadrżałam. Wystraszyłam się tego tonu, mimo że słowa nie były skierowane do mnie. –
W mojej głowie od dawna krążą różne historie. Bohaterki i bohaterowie chcą usilnie wydostać się z mojego umysłu. Przelewanie ich opowieści na papier nie zawsze przynosiło ulgę. Mam nadzieję, że prowadzenie tego bloga będzie lepszym rozwiązaniem. Jeśli jesteś ciekaw/ciekawa niezwykłych historii inspirowanych czytanymi przeze mnie książkami, to zapraszam do czytania.