Przejdź do głównej zawartości

"Dzieci Aniołów" Rozdział 2 cz.2

[– Całe moje życie – Błażej uśmiechnął się zadziornie – to mój brat. ]
Poczułam się tak, jakbym dostała obuchem w głowę. Takiej odpowiedzi się nie spodzie­wa­łam. Patrzyłam na chłopaka próbując doszukać się jakiegoś podobieństwa między nim i Cy­rylem. Nic w wyglądzie każdego z nich nie wskazywało na pokrewieństwo. Pokręciłam głową.
– Żartujesz, prawda? – spytałam słabym głosem.
– Nie. CA i ja jesteśmy braćmi ciotecznymi – litery CA wypowiedział po angielsku.
– CA? To ksywka Cyryla? – chciałam dobrze zrozumieć.
– Tak. Moja to BG od Błażej Grzegorz – mrugnął. – Praktycznie się razem wychowy­waliśmy. Nasze matki urodziły nas w tym samym miesiącu. Nawet byliśmy razem chrzczeni. Możesz sobie wyobrazić zaskoczenie, gdy w czasie chrztu obaj dostaliśmy Znaki od Aniołów… – uśmiechnął się. – Zrobiło się wielkie zamieszanie. Oczywiście naznaczyli nas dwaj różni Aniołowie.
Mimo, że byłam otumaniona przez leki, zauważyłam, ze coś jest nie tak. Chłopak uśmie­chał się tylko ustami, a oczy miał nieprzeniknione. W głosie wyczułam gorzkie nuty.
– Coś mi się wydaje, że za sobą nie przepadacie.
Wzruszył ramionami i odwrócił się w stronę okna.
– Rodzina chciała byśmy trzymali się razem, ale my się po prostu nie dogadujemy. Odkąd pamiętam rywalizowaliśmy we wszystkim… – spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko oczami. – Wygląda na to, że to się nie skończy.
– Dlaczego?
– Bo zawsze jest coś, o co możemy rywalizować. Albo ktoś…
Przysunął się do mnie, a ja poczułam się skrępowana. Serce na szczęście mi nie przys­pieszyło, ale byłam pewna, że zawdzięczam to wyłącznie tabletkom. Zamknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam, Błażej kucał koło mnie i mi się dokładnie przyglądał.
– Chyba powinnaś się przespać. Ja tu zostanę do przyjścia twojej mamy.
– Mówisz poważnie?
– Oczywiście, obiecałem to. Mogę sobie zrobić kawę?
– Tak, jest w puszce w szafce nad czajnikiem. Pokazać?
Chciałam wstać, ale mi nie pozwolił. Przytrzymał mnie na łóżku.
– Sam wszystko znajdę. Śpij dobrze.
Już miał wyjść z pokoju, ale po chwili zmienił zdanie. Pochylił się nade mną i pocałował w czoło. Zrobiło mi się gorąco. Nim zdążyłam zareagować w jakikolwiek sposób, wyszedł. Zostałam sama ze swoimi myślami. Było ich tak wiele, że nie byłam pewna, czy zasnę…

Kiedy się obudziłam, w domu panowała niesamowita cisza. Rozejrzałam się po pokoju. Na stoliku koło łóżka stała szklanka mleka oraz talerz z kawałkami czekolady i orzechami. Tylko jedna osoba mogła mi przygotować taką przekąskę. Moja babcia Kasia. Wstałam powoli i wyszłam z pokoju. Usłyszałam ciche głosy w kuchni i skierowałam się w tamtą stronę.
W środku zauważyłam babcię Kasię i Błażeja. Rozmawiali o czymś wesoło. Chłopak zauważył mnie pierwszy. Zerwał się z krzesła i podszedł do mnie.
– Jak się czujesz? Nie powinnaś jeszcze wstawać – zganił mnie.
– Wypiłaś mleko? Posiliłaś się? – zawtórowała mu babcia.
Pokręciłam głową w odpowiedzi. Błażej mruknął niezadowolony, po czym objął mnie. Nim zdążyłam mrugnąć, kiedy poczułam dziwne skurcze w żołądku.
– Nie! – krzyknęłam i odsunęłam się od BG’a.
– Co? – spytał zaskoczony.
– Żadnej teleportacji. Niedobrze mi o niej.
– Okej… To wracaj do pokoju.
– Wolę kanapę w dużym pokoju i telewizor. Już się wyspałam.
– Nie sądzę, spałaś bardzo krótko… – oczy chłopaka mówiły mi, że się nie podda tak łatwo.
– Błażej ma rację. Powinnaś jeszcze odpoczywać wnusiu – babcia podeszła do mnie i uś­miech­nęła się czule.
– Mogę odpoczywać tam – wskazałam naprzeciwko.
– Niech będzie – zdecydowała babcia.
Błażej poprowadził mnie do dużego pokoju i usiadłam na kanapie. Później poszedł do mojego pokoju i przyniósł mi  szklankę oraz talerz przekąsek. Posiliłam się pod okiem moich opiekunów. Kiedy skończyłam spojrzałam na babcię, która siedziała na fotelu.
– Co tu robisz, babciu?
– Twoja mama zadzwoniła. Przyszłam od razu, ale chyba nie musiałam. Miałaś tu dobrą opiekę. Wiesz, że znam babcię Błażeja? – wskazała na chłopaka, który stał przy oknie. – Razem chodziłyśmy do szkoły.
– Wow… jaki ten świat mały… – zaśmiałam się.
Babcia wyszła do kuchni. Odwróciłam się w stronę Wojownika Światła. Stał wyprosto­wany i wyglądał za okno.
– Błażej, dziękuję za wszystko. Na pewno masz coś zaplanowane, więc nie będę tu cię trzymać. Możesz już iść, babcia będzie ze mną.
Chłopak odwrócił się i spojrzał na mnie uważnie. Nie spodobały mu się moje słowa.
– Chcesz się mnie pozbyć? – spytał obojętnym tonem.
– Nie, skąd… po prostu nie musisz tu siedzieć, jeśli nie chcesz.
– Gdybym nie chciał, już dawno bym poszedł.
– Ale wiesz… – Czułam się strasznie głupio. – Nie jestem najlepszym kompanem do roz­mowy w tej chwili. Chyba znów się położę.
– Nie szkodzi. Chcę mieć pewność, że nic ci nie jest. I chętnie tu posiedzę, nawet jeśli nie będziemy rozmawiać. Śpij.
– Dziękuję. Cieszę się, że tu jesteś, naprawdę.
Błażej podszedł do mnie, dotknął mojego policzka i zajrzał w moje oczy.
– Ja też się z tego cieszę – szepnął czule.
Zbliżył się jeszcze trochę. Jego wzrok spoczął na moich ustach. Myślałam, że mnie pocałuje. Mimowolnie przypomniał mi się pocałunek z Cyrylem. Serce mi lekko przyspieszyło, ale nie byłam pewna który z chłopaków był tego powodem. Błażej się odsunął tak nagle, że poczułam lekkie rozczarowanie. Nie chciałam tego pokazać, więc położyłam się nie patrząc w stronę chłopaka.

Kiedy się ponownie obudziłam, okazało się, że rodzice są już w domu. Tata siedział koło mnie i czytał książkę, a mama siedziała w kuchni z babcią Kasią. Błażeja już nie było. Zrobiło mi się przykro, bo się ze mną nie pożegnał. Ale wiedziałam, że mama nie pozwoliłaby mu zostać. Nie było takiego powodu.
Dostałam kolację, którą zjadłam pod uważnym okiem mamy. Następnie połknęłam tabletki. Dopiero wtedy mama zabrała się za omawianie ostatnich wydarzeń. Nie miałam na to ochoty, ale wiedziałam, że od tego nie ucieknę. Opowiedziałam rodzicom jak znalazłam się pierwszy raz w Centrum Dowodzenia w szkole. Potem opowiedziałam o drugim spotkaniu. Mama wypytywała o każdy szczegół, a najbardziej interesowali ją dwaj chłopcy, którzy tu byli. Wiedziałam, że okłamywanie, czy zatajanie czegoś nie jest dobrym pomysłem, więc opo­wie­działam wszystko. Znów zataiłam pocałunek, jak przy Gabi. Bałam się, jak tata może na to za­reagować. Zawsze uważnie przyglądał się każdemu chłopakowi pojawiającemu się u nas w do­mu.
Rozmowa była długa i ciężka. Na szczęście skończyła się dobrze. Rodzice pozwolili mi spotykać się z Dziećmi Aniołów, ale musiałam obiecać, że będę uważać w sprawach damsko-męskich.
– Powinnaś się skupić na nauce w szkole i na rozwoju swoich umiejętności. Sprawy sercowe musisz odłożyć – zawyrokowała mama.
– I przypominam, że każdego chłopaka muszę zaakceptować. Obaj są co prawda bardzo mili, ale może nie dla ciebie – dodał tata.
Miałam inne zdanie na ten temat. Wolałam się jednak nie sprzeczać. Cieszyłam się, że nie zostałam uziemiona na dobre.
– A teraz inna kwestia – mama wstała z kanapy. – Umówiłam na jutro wizytę u lekarza w sprawie tych twoich zasłabnięć. Twoje zdrowie jest najważniejsze, więc do końca tygodnia zostajesz w domu, chyba że lekarz postanowi inaczej. Wzięłam wolne, więc będę z tobą.
Kiwnęłam głową zgadzając się. Nie powiem, żebym była zadowolona, ale nie miałam nic do gadania. Wystraszyłam ostatnio wszystkich.

Przez resztę tygodnia siedziałam w domu, ale się nie nudziłam. Gabi zaglądała w wolnym czasie, Sylwia z mojej klasy przynosiłam lekcje. Dwa razy nawet odwiedziła mnie Amika. Oczywiście przynosiła ze sobą świeże plotki. Według jej słów bracia się posprzeczali. Nikt nie wiedział o co, ja jednak się domyślałam. Nie powiedziałam jej nic, choć próbowała mnie pod­pytać, kiedy się zorientowała, że znam ich obu.
Kiedy nadszedł weekend byłam pełna sił i miałam dość siedzenia w czterech ścianach. Namówiłam babcię, byśmy wyszły na spacer. Rzadko miałyśmy czas tylko dla siebie, więc chętnie na to przystała. Poszłyśmy na błonia a następnie wzdłuż kanału aż na plażę miejską. Zrobiło się chłodno, ale pogoda wcale mi nie przeszkadzała. Było mi całkiem przyjemnie.
Mimo września budki z lodami rozstawione na plaży były wciąż otwarte. Babcia kupiła w jednej z nich dwa lody, następnie wyszłyśmy na molo.
– Kochanie, jak tam twoje sprawy sercowe? Ten Błażej jest bardzo sympatyczny.
– Nijak babciu… – westchnęłam. – Od tamtej pory się nie odzywał…
– A jak miał to zrobić, skoro nie masz komórki?
Zaśmiałam się w odpowiedzi. Babcia miała rację. Poza tym nie mógł przyjść do domu (ani on, ani Cyryl), bo mama by ich nie wpuściła. Wyraźnie kazała mi trzymać się od chłopców z daleka. Na szczęście nie była w stanie kontrolować mnie w szkole. Nie mogłam doczekać się powrotu do „budy”.
– Dziwnie się czuję bez komórki. Jak bez ręki…
– Oj, wnusiu, dobrze ci to zrobi. Jestem pewna.
– Ta…
Zjadłam lody z apetytem. Gdy się odwróciłam, by wracać do domu, zauważyłam dwóch chłopaków stojących w pewnej odległości od nas. Jeden z nich miał bliznę na policzku – Paweł, a drugi okulary na nosie – Jakub.
– Cześć! – zawołałam radośnie.
Przywitali się uprzejmie najpierw z moją babcią, a potem ze mną.
– Co za spotkanie! Co tu robicie? – spytałam podekscytowana.
– Yyy pewnie to samo co ty. Przyszliśmy na spacer – Jakub uśmiecha się lekko.
Nie znałam go za dobrze, ale czułam, że nie mówi mi prawdy. Spojrzałam na Bliznę. Uśmiechał się do mnie tak samo, jak wcześniej w bunkrach szkoły. Przypomniało mi się jak spotkałam Cyryla. Nie wiedziałam czemu, ale miałam wrażenie, że żaden z nich nie był na spacerze. Ani Cyryl wtedy, ani oni teraz. Nie umiałam jednak określić powodu. Może chodziło o zlokalizowanie jakichś demonów? Mało o nich wiedziałam.
– Nie było cię ostatnio w szkole – Jakub zmienił temat. – Czy wszystko w porządku z twoim zdrowiem?
– Oczywiście, już mi lepiej. Dziękuję. W poniedziałek wrócę do szkoły i na pewno zajrzę do Centrum.
– Będziemy tam na ciebie czekać – odpowiedział Paweł, po czym skinął na kolegę. – Musi­my iść. Do zobaczenia.
– Do zobaczenia – uśmiechnęłam się.
Chłopaki odeszli, a ja spojrzałam na babcię. Patrzyła na mnie z podniesionymi brwiami.
– Kolejni przystojniacy. Uważaj, jak się twój tata dowie, to zabroni ci tam chodzić. Wciąż uważa, że jesteś za młoda na związki.
– A ty co o tym myślisz?
– Ja myślę, że jak znajdziesz tego jedynego, to nic cię nie powstrzyma. A to może nastąpić w każdej chwili.
Byłam zadowolona, że miałam babcię przy sobie. Z radości mocno ją uściskałam.


To by było tyle, póki co. Aga dostała nowe leki, czuje się lepiej i może wracać do szkoły. Czy nowe leki wystarczą na kolejne spotkania z Cyrylem i Błażejem?
Buziaczki
Ag

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bohaterowie

Witam ;) Postaram się na bieżąco aktualizować podstronę z bohaterami opowiadania. Zamieszczam tam głównie herosów. Ale Jeśli chcecie opis rodziców, czy bogów, dajcie znać ;) pozdrawiam Ag

"Nadzieja bogów" Rozdział 17 cz.3

– Bradley! – zawołała radośnie Sarah. Zwierzęta wylądowały gładko na pasie zieleni za parkingiem. Pobiegliśmy w tamtą stro­nę. Po drodze rozglądałam się dookoła. Byłam ciekawa, czy ludzie dostrzegli pegazy, a jeśli nie, to, co widzieli? Wiedziałam, że Mgła różnie działała. Wszystko było zależne od tego, czy czło­wiek, który widział magiczne istoty i dziwne zdarzenia, był w stanie w nie uwierzyć czy nie. Wszystko sprowadzało się do jego pojęcia normalności. Bałam się, że ktoś z obecnych na stacji paliwowej pomyśli, że gdzieś w pobliżu kręcą film z końmi i przybiegnie. Na szczęście nikt nie wydawał się tym zainteresowany. – Siema. Czy nie było was pięcioro? – zainteresował się Brad, kiedy zszedł z czarnego pe­gaza. Patrzył po nas skonsternowany. – Było – odpowiedziała mu Jany. – Ale harpie porwały nam Przybłędę i musi ją odnaleźć. – Co? Kiedy? – Tuż po naszej rozmowie – pośpieszyłam z wyjaśnieniem. – I nie mamy wiele czasu. Chłopak spojrzał na mnie z żarem w oczach, a ja poc

"Nadzieja bogów" Rozdział 1 cz.2

Pierwsza całe to zdarzenie zauważyła Sylvia, najstarsza siostra Lyry. Zawołała nas wszy­stkich podniecona. – Zobaczcie! Tam się toczy jakaś walka! Wyszłam z basenu zastanawiając się, co to ma być za walka. W końcu za domem znaj­dowały się tylko wody i trzciny. Przecisnęłam się obok przyja­ciółki i stanęłam na skraju dział­ki. To, co zobaczyłam wywołało ciarki na moich plecach. Dwoje młodych osób (na oko w moim wieku) stało w wodzie. Byli na tyle daleko od brzegi, że powinni zatonąć, oni jednak utrzy­mywali się na powierzchni wody. Mieli na sobie zwykłe młodzieżowe, letnie ubrania. Z tej odległości nie potrafiłam określić jakiej są płci. – Czy oni mają miecze? – usłyszałam niedowierzanie w głosie ojca Lyry.  Zamrugałam i spojrzałam ponownie. Pan Novak miał rację! Tych dwoje skakało w miej­scu i wymachiwało mieczami. Zupełnie jakby walczyli! Tylko z kim lub czym? Z początku mia­łam trudności z dojrzeniem drugiej strony poje­dynku. Zmrużyłam oczy i skupiłam się na brą­zo­wej, d