Kiedy wylądowaliśmy, robiło się ciemno.
Wdzięczna koniom za pomoc wyściskałam je mocno. Niestety nie miałam przy sobie
kostek cukru, by je nakarmić. Zaczęłam je za to przepraszać, ale wyglądało na
to, że nie oczekiwały żadnej zapłaty. Gdy tylko się odsunęłam, wzbiły się w
powietrze i zniknęły nam z oczu. Będę za
nimi tęsknić – pomyślałam.
– Musimy jechać. Wiecie w którą stronę?
– Sarah podeszła do mnie.
Nie umiałam odpowiedzieć jej na to
pytanie i zrobiło mi się z tego powodu głupio. Powinnam była odszukać
położenie Wieczornej Gwiazdy galopując po niebie, zamiast popadać w zamyślenie.
Na szczęście Phil zachował przytomność umysłu. Wskazał nam kierunek.
Gdy wsiedliśmy do samochodu ogarnęło
mnie potężne zmęczenie. Stworzenie ognistej kuli i wyrzucenie jej przestrzeń
porządnie mnie wyczerpało. Moi przyjaciele dyskutowali zaciekle o przepowiedni.
Rozważali, kto mógłby być Przybłędą, a ja walczyłam z sennością.
– Mówicie, jakby Przybłędą była
dziewczyna, ale przecież słowa przepowiedni nie mówią tego wprost! – zawołała
Śnieżka.
Te słowa mnie trochę ocuciły. Spojrzałam
na nią uważnie.
– Nie do końca – powiedziałam cicho. –
Angielska wersja faktycznie mówi o kimś, bez wskazania na płeć. Jednak wersja
grecka mówi wyraźnie o kobiecie, lub dziewczynie. Użyte jest słowo avtí*,
co oznacza „ona, ta”. Usłyszałam grecką wersję, gdy zapadłam w ten dziwny trans
w salonie.
Wszyscy patrzyli na mnie zaciekawieni,
łącznie z Phillipem. Mógł sobie na to pozwolić, bo staliśmy na światłach.
– A możesz powiedzieć, jak nasza
przepowiednia brzmi po grecku? – zaproponował.
Zaskoczona jego słowa zaśmiałam się
cicho.
– Od kiedy to chętnie słuchasz
greckiego?
Janete również roześmiała się wesoło.
– Właśnie, siostrzeńcze. Już nie masz
dość greckiego?
– Ech… przestań Jany-Jo – powiedział
znudzonym głosem.
Roześmiałyśmy się głośno raz jeszcze.
Chłopak był pełen sprzeczności, co często powodowało u mnie zawroty głowy.
Jany z kolei lubiła się z nim wtedy poprzekomarzać.
– Jest to naturalny język herosów –
tłumaczył wzruszając ramionami. – Mimo, że go nie lubię, to jednak rozumiem go
bardzo dobrze i nie raz lepiej od angielskiego. A ten język przydaje się w
takich sprawach, jak ta.
Młody Jackson był okropnie logiczny.
Jego rozumowanie nie raz doprowadzało mnie albo do śmiechu, albo do szału. Tym
razem jednak absolutnie się z nim zgadzałam. Phil zerknął przed siebie i
samochód ruszył. Lada chwila mieliśmy wyjechać z miasta. Odetchnęłam
i wyrecytowałam po grecku prophiteía
mas** spokojnie
i powoli. Kiedy skończyłam ich twarze wyrażały radość i zrozumienie.
– To teraz idę spać… – szepnęłam i
zamknęłam oczy.
Zasnęłam w mgnieniu oka. Z początku nic
mi się nie śniło. W moim umyśle panowała tylko przyjemna ciemność wypełniona
stłumionymi głosami moich towarzyszy. Po pewnym czasie jednak zobaczyłam obraz
Ogrodu Jasności. Przed Kryształowym Kwiatem stała młodziutka dziewczynka.
Wyglądała na jakieś dziesięć lat. Miała niezwykłe, białe włosy, długie do
kolan. Ubrana była w granatową tunikę. Wpatrywała się w kwiat uważnie i
śpiewała po cichu grecką piosenkę. Nigdy wcześniej jej nie słyszałam, więc
wsłuchałam się w słowa.
Piosenka opowiadała o romansie pewnej
bogini i starego astronoma. Ich uczucie było wielkie i silne. Wkrótce po tym,
jak urodziło się ich dziecko, ukochany bogini zmarł. Młoda matka pogrążyła się
w rozpaczy. Jej mąż dowiedział się o romansie i o dziecku. Nie mogła wychowywać
córki sama. Musiała ją zostawić, by zadbać o jej bezpieczeństwo. Odnalazła
więc nimfy leśne i oddała im swoją córeczkę. Dziewczynka dorastała nie znając
swojego pochodzenia.
Kiedy piosenka się skończyła, obraz ogrodu
i dziewczynki rozmył się z przed moich oczu. W jego miejsce ukazały się drzewa
porastające zielony trawnik. W oddali było widać boiska do baseballu i jezioro.
Pod jednym z drzew siedziała młoda dziewczyna w poszarpanych spodniach i
ciepłym sweterku. Na nogach miała lekkie sandałki. Schowała głowę w kolanach,
więc nie widziałam jej rysów twarzy.
Z początku nie rozumiałam, dlaczego
widzę ją przed sobą. W końcu przyjrzałam się jej dokładnie. Mogła mieć
jakieś osiemnaście lat. Rozpoznałam jej białe włosy. Wciąż były imponująco
długie i niezwykle jasne. I nagle w moim umyśle rozjaśniała jedna myśl – To jest Przybłęda, to jej szukamy.
Podekscytowana obudziłam się.
– Wiem jak wygląda Przybłęda –
zakrzyknęłam.
Phil podskoczył wystraszony z powodu
moich nagłych słów. Dziewczyny z tyłu również wychyliły się do przodu.
– Że co? Skąd? – Janete ziewnęła. Chyba
ją wybudziłam.
– Miałam sen przed chwilą.
– Gdzie mamy jej szukać? – jej głos był
pełny nadziei.
Niestety, nie umiałam opowiedzieć im na
to pytanie. Opisałam jedynie dokładnie swój sen.
– Takie parki są praktycznie wszędzie…
– jęknęła Śnieżka wciskając się w siedzenie.
– Owszem, ale skoro ruszamy za Gwiazdą
Hesperosa, to może w końcu trafimy. Tak po drodze. – Phillip mrugnął do mnie.
Spojrzałam na niego zaciekawiona i
wdzięczna. Przebijały przez niego spokój i opanowanie. Czułam jak i mnie tym
zaraża.
– Tak, będzie dobrze. Zaufajmy tym,
którzy nas prowadzą – szepnęłam.
Nie było wątpliwości, że ktoś nas
prowadził. I nie było wykluczone, że tym kimś była moja babcia. Ale czy tylko
ona?
*avtí (czyt.
afti) - ona, ta [αυτή].
**prophiteía
mas (czyt.
profitia mas) - nasza przepowiednia [προφητεία μας].
Walka z Harpiami zakończyła się dobrze. Ale czy to już wszystko? A co to za sen? Kim jest ta tajemnicza przybłęda?
To tyle na dziś Kochani. Trzeba było zakończyć rozdział :D
To tyle na dziś Kochani. Trzeba było zakończyć rozdział :D
buziaki
GG
ciekawe, jakby ta przepowiednia brzmiała po grecku
OdpowiedzUsuńA nie wiem. To już dla mnie za trudne
Usuń