Po wyjściu naszych gości długo jeszcze rozmawiałam
z rodzicami o wszystkim, co się ostatnio zdarzyło. Mama była pełna obaw i
bardzo się o mnie martwiła, ale rozumiała, co musiałam zrobić. Tata z kolei
wypytał mnie dokładnie o chłopaków, o moje relacje z nimi. Musiałam mu znowu obiecać,
że będę ostrożna i zaczekam ze zbliżeniem się do któregokolwiek z nich. Poczułam
się urażona, że mi nie ufa. Nigdy nie złamałabym swoich zasad ani przykazań Bożych.
Kiedy poszłam spać, nie mogłam zasnąć. Przed oczami
miałam twarze braci. Interesowali mnie obaj i bardzo chętnie bym się z którymś
z nich związała. Jednak nie chciałam denerwować rodziców. Obiecałam się nie
angażować i zamierzałam dotrzymać słowa. Bałam się jednak, że to nie będzie
takie łatwe.
Obaj bracia byli niezwykle pociągający. Do Błażej
ciągnęła mnie jakaś niezidentyfikowana siła. Chciałam, żeby się uśmiechał tylko
dla mnie, żeby mnie obejmował i w końcu mnie pocałował. Z kolei z Cyrylem
czułam dziwną więź. Miałam wrażenie, jakbyśmy znali się od dawna, jakbyśmy do
siebie pasowali… Byli uprzejmi i czarujący. Jednego dnia moje serce wariowało
na punkcie granatowych oczu, innego dnia na punkcie zielonych.
Gabriela nazwała ich ciachami do schrupania. Poznała
ich w ciągu ostatniego miesiąca, bo nie opuszczali mnie prawie na krok. Nie
potrafiłam się zdecydować, który z nich bardziej mnie pociągał. Kiedy wspomniałam
o tym swojej przyjaciółce, spojrzała na mnie zdziwiona.
– I czego się przejmujesz? Dwóch chłopaków wyraźnie
na ciebie leci, a ty jeszcze marudzisz! Powinnaś się cieszyć. Ja bym tak
zrobiła – nakrzyczała na mnie, a potem roześmiała się radośnie.
Cóż… może z zewnątrz tak to wyglądało. Dwóch
przystojniaków zabiegało o mnie. Ale tak naprawdę nie wiedziałam co mam o tym
myśleć. W końcu nie była zwyczajną dziewczyną. Może oglądali się za mną właśnie
dlatego? A może nie byłam jedyną, za którą się oglądali? A ten pocałunek z
Cyrylem Arianem… Nie mogłam przestać o nim myśleć. Nikomu o tym nic nie mówiłam
i chciałam, żeby tak zostało. To był sekret. Ale czy znaczył dla niego tyle co mnie?
Następnego dnia rano byłam niewyspana. Mama
popatrzyła na mnie uważnie, jak wkroczyłam do kuchni. Uśmiechnęłam się słabo,
żeby nie zaczęła się o mnie martwić.
– Jak się dziś czujesz? – zapytała stawiając przede
mną kubek z herbatą.
– Niewyspana, ale w porządku. A ty?
– Dobrze.
Kiwnęłam głową, ale nie uwierzyłam jej. Czułam, że
się niepokoi. Chciałam ją jakoś pocieszyć, więc wstałam i podeszłam do niej.
– Mamo, kocham Cię.
Przytuliłam ją mocno, a ona odwzajemniła mój
uścisk. Kiedy się od siebie odsunęłyśmy, spojrzałam w jej ciemne oczy. Były
wilgotne od łez.
– Mamuś, nie płacz. Będzie dobrze! Nie jestem sama.
– Wiem, Kochanie. Ale to takie trudne… Jesteś taka
krucha… i… i wciąż jesteś dzieckiem.
Nieprawda! Chciałam krzyknąć, ale się powstrzymałam. Nie
było sensu się sprzeczać.
Pół godziny później wyszłam z bloku. Błażej stał
pod drzewem i rozglądał się dookoła. Serce zabiło mi mocniej na jego widok.
Miał na sobie czarne spodnie sztruksowe i kurtkę ze sztucznej skóry w bordowym
kolorze. Jego czarne włosy były już znacznie dłuższe, niż we wrześniu. Bardzo
mnie to cieszyło, bo tak mi się podobał bardziej.
Odwrócił się do mnie nim zdążyłam coś powiedzieć.
Na jego twarzy zagościł czarujący uśmiech. Podszedł do mnie i wyciągnął rękę.
Zamarłam, w przeciwieństwie do mojego serca, które łopotało coraz szybciej. Palce
Błażeja dotknęły moich miedzianych włosów, które splotłam do tyłu w dobierany
warkocz.
– Witaj piękna. Gdzie twoja czapka? Nie chcemy byś
się przeziębiła.
– H-hej… – zająknęłam się. – Mam kaptur. To mi
wystarczy.
– To go załóż i chodźmy.
Zrobiłam to ostrożnie, by nie zniszczyć fryzury. A
potem chwyciłam Błażeja pod ramię i ruszyliśmy do szkoły. Ostatnio właśnie
w taki sposób mnie odprowadzał.
– Twoi rodzice przyjęli to wczoraj lepiej, niż
przewidywaliśmy – podjął temat. – Mówiłaś, że się nie zgodzą. A tu widzisz.
– Sama byłam zaskoczona. Od Bierzmowania słyszę,
jakie to wszystko jest straszne i że powinnam uważać. Nie… właściwie to słyszę
to całe życie. A teraz się dowiaduję, że pozwolą mi podjąć moją misję.
– Może to dzięki twoim zdolnościom? Czego sobie
życzyłaś?
Zastanowiłam się chwilkę patrząc przed siebie, na
drogę. Przypomniałam sobie moją krótką modlitwę do Boga i mojego Anioła tuż
przed spotkaniem w niedzielę. Faktycznie chciałam, by rodzice wszystko
zrozumieli. By nic nie utrudniali.
BG wybuchł śmiechem, a ja wkrótce poszłam w jego
ślady. I w tak dobrym nastroju dotarliśmy do naszego liceum.
Pod drzwiami spotkaliśmy Filosa i Bliznę.
Przywitali się ze mną lekkim skinieniem głowy, co spowodowało, że znów
wybuchłam śmiechem.
– Ale ci wesoło! – zaśmiał się Paweł z króciutkim gwizdem.
– Bo wszystko będzie dobrze! – zawołałam.
Chłopaki pokiwali głowami. Puścili mnie przodem
przez drzwi do holu budynku. Przeszłam spokojnie z uśmiechem na twarzy. Stanęłam
z boku, aby na nich poczekać. Zobaczyłam chłopaka o intensywnie białych
włosach. Opierał się o ścianę niedaleko drzwi do sekretariatu. Spojrzał na
mnie, a ja poczułam dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Nie było to przyjemne uczucie.
Jego oczy były czarne i lekko skośne. Jednak nie to sprawiło, że mnie
przerażał. Kiedy zmrużyłam oczy zobaczyłam na czole czerwone znamię. Nie
wyglądało zbyt przyjaźnie.
– Aga, już jesteśmy – usłyszałam z tyłu głos.
Ktoś położył mi rękę na ramieniu, ale ja się nie
ruszyłam. Wciąż wpatrywałam się w tego chłopaka. Serce mi zamarło.
– Hej, co jest? – twarz Błażeja pojawiła się w
zasięgu mojego wzroku. – Aga, co się dzieje?
Zamrugałam i zerknęłam na niego.
– Ten chłopak… – szepnęłam wskazując w stronę
białowłosego.
Moi koledzy spojrzeli w tamtą stronę, następnie
rozejrzeli się dookoła.
– Jaki chłopak? – spytał niepewnie Blizna.
Nie rozumiałam, o co im chodzi, bo chłopak wciąż
tam stał. Patrzył się na mnie z szyderczym uśmiechem. Oderwał się od ściany i
ruszył w moją stronę.
– Oni mnie nie zobaczą, Księżniczko. Tylko ty
jesteś w stanie mnie zobaczyć. A tu masz odpowiedź dlaczego – wskazał na swoje
czoło.
– Kim jesteś? – spytałam cicho.
Chłopaki rozglądali się nerwowo. Pytali mnie kogo
widzę, z kim rozmawiam. Próbowali wyczuć co się dzieje. Ja jednak byłam
skupiona tylko na tym niebezpiecznym młodzieńcu, który wciąż szedł w moją
stronę.
– Kim jesteś? – ponowiłam pytanie.
Nieznajomy zatrzymał się i wybuchł śmiechem.
Wyraźnie nie miał ochoty mi odpowiedzieć. A potem usłyszałam, że ktoś biegnie
i krzyczy. Zerknęłam w tamtą stronę. Tłum uczniów w holu rozstąpił się.
W następnej chwili na środku pojawił się Cyryl Arian, a za nim Amika
Katarzyna.
– Wyczuliśmy Dziecko Demona! – zawołała dziewczyna.
Spojrzałam szybko na białowłosego, ale już go nie
było. Znikł. Moje serce znów zaczęło bić ze zdwojoną siłą. Przetwarzałam w
głowie wszystko, co przed chwilą widziałam. Miał na sobie czerwone znamię,
które czyniło go niewidzialnym dla Dzieci Anioła. Tylko ja go widziałam, bo
byłam Anielską Księżniczką. A on był dzieckiem Demona.
Poczułam dreszcz na całym ciele i nim się
obejrzałam, znajdowałam się w Centrum Dowodzenia.
Ta da!! w końcu napisałam coś z tego opowiadania. Może uda mi się wreszcie do niego wrócić.
Zwrot akcji. Dziecko Demona... czyli już wiedzą gdzie jest Księżniczka.
pozdrawiam
AG
Komentarze
Prześlij komentarz