Przejdź do głównej zawartości

"Dzieci Aniołów" Rozdział 3 cz.3

Po wyjściu naszych gości długo jeszcze rozmawiałam z rodzicami o wszystkim, co się os­tatnio zdarzyło. Mama była pełna obaw i bardzo się o mnie martwiła, ale rozumiała, co musia­łam zrobić. Tata z kolei wypytał mnie dokładnie o chłopaków, o moje relacje z nimi. Musiałam mu znowu obiecać, że będę ostrożna i zaczekam ze zbliżeniem się do któregokolwiek z nich. Po­czu­łam się urażona, że mi nie ufa. Nigdy nie złamałabym swoich zasad ani przykazań Bo­żych.
Kiedy poszłam spać, nie mogłam zasnąć. Przed oczami miałam twarze braci. Interesowali mnie obaj i bardzo chętnie bym się z którymś z nich związała. Jednak nie chcia­łam dener­wować rodziców. Obiecałam się nie angażować i zamierzałam dotrzymać słowa. Ba­łam się jednak, że to nie będzie takie łatwe.
Obaj bracia byli niezwykle pociągający. Do Błażej ciągnęła mnie jakaś nieziden­tyfi­kowana siła. Chciałam, żeby się uśmiechał tylko dla mnie, żeby mnie obejmował i w końcu mnie pocałował. Z kolei z Cyrylem czułam dziwną więź. Miałam wrażenie, jakbyśmy znali się od dawna, jakbyśmy do siebie pasowali… Byli up­rzejmi i czarujący. Jednego dnia moje serce wariowało na punkcie granatowych oczu, in­nego dnia na punkcie zielonych.
Gabriela nazwała ich ciachami do schrupania. Po­zna­ła ich w ciągu ostatniego miesiąca, bo nie opuszczali mnie prawie na krok. Nie potrafiłam się zdecydować, który z nich bardziej mnie po­cią­gał. Kiedy wspomniałam o tym swojej przyjaciółce, spojrzała na mnie zdziwiona.
– I czego się przejmujesz? Dwóch chłopaków wyraźnie na ciebie leci, a ty jeszcze maru­dzisz! Powinnaś się cieszyć. Ja bym tak zrobiła – nakrzyczała na mnie, a potem roześmiała się radośnie.
Cóż… może z zewnątrz tak to wyglądało. Dwóch przystojniaków zabiegało o mnie. Ale tak naprawdę nie wiedziałam co mam o tym myśleć. W końcu nie była zwyczajną dziewczyną. Może oglądali się za mną właśnie dlatego? A może nie byłam jedyną, za którą się oglądali? A ten pocałunek z Cyrylem Arianem… Nie mogłam przestać o nim myśleć. Nikomu o tym nic nie mówiłam i chciałam, żeby tak zostało. To był sekret. Ale czy znaczył dla niego tyle co mnie?

Następnego dnia rano byłam niewyspana. Mama popatrzyła na mnie uważnie, jak wkro­czyłam do kuchni. Uśmiechnęłam się słabo, żeby nie zaczęła się o mnie martwić.
– Jak się dziś czujesz? – zapytała stawiając przede mną kubek z herbatą.
– Niewyspana, ale w porządku. A ty?
– Dobrze.
Kiwnęłam głową, ale nie uwierzyłam jej. Czułam, że się niepokoi. Chciałam ją jakoś po­cieszyć, więc wstałam i podeszłam do niej.
– Mamo, kocham Cię.
Przytuliłam ją mocno, a ona odwzajemniła mój uścisk. Kiedy się od siebie odsunęłyśmy, spojrzałam w jej ciemne oczy. Były wilgotne od łez.
– Mamuś, nie płacz. Będzie dobrze! Nie jestem sama.
– Wiem, Kochanie. Ale to takie trudne… Jesteś taka krucha… i… i wciąż jesteś dzieckiem.
Nieprawda! Chciałam krzyknąć, ale się powstrzymałam. Nie było sensu się sprzeczać.
Pół godziny później wyszłam z bloku. Błażej stał pod drzewem i rozglądał się dookoła. Serce zabiło mi mocniej na jego widok. Miał na sobie czarne spodnie sztruksowe i kurtkę ze sztu­­cznej skóry w bordowym kolorze. Jego czarne włosy były już znacznie dłuższe, niż we wrze­śniu. Bardzo mnie to cieszyło, bo tak mi się podobał bardziej.
Odwrócił się do mnie nim zdążyłam coś powiedzieć. Na jego twarzy zagościł czarujący uśmiech. Podszedł do mnie i wyciągnął rękę. Zamarłam, w przeciwieństwie do mojego serca, które łopotało coraz szybciej. Palce Błażeja dotknęły moich miedzianych włosów, które splo­tłam do tyłu w dobierany warkocz.
– Witaj piękna. Gdzie twoja czapka? Nie chcemy byś się przeziębiła.
– H-hej… – zająknęłam się. – Mam kaptur. To mi wystarczy.
– To go załóż i chodźmy.
Zrobiłam to ostrożnie, by nie zniszczyć fryzury. A potem chwyciłam Błażeja pod ramię i ruszyliśmy do szkoły. Ostatnio właśnie w taki sposób mnie odprowadzał.
– Twoi rodzice przyjęli to wczoraj lepiej, niż przewidywaliśmy – podjął temat. – Mówiłaś, że się nie zgodzą. A tu widzisz.
– Sama byłam zaskoczona. Od Bierzmowania słyszę, jakie to wszystko jest straszne i że powinnam uważać. Nie… właściwie to słyszę to całe życie. A teraz się dowiaduję, że pozwolą mi podjąć moją misję.
– Może to dzięki twoim zdolnościom? Czego sobie życzyłaś?
Zastanowiłam się chwilkę patrząc przed siebie, na drogę. Przypomniałam sobie moją kró­tką modlitwę do Boga i mojego Anioła tuż przed spotkaniem w niedzielę. Faktycznie chcia­łam, by rodzice wszystko zrozumieli. By nic nie utrudniali.
BG wybuchł śmiechem, a ja wkrótce poszłam w jego ślady. I w tak dobrym nastroju dotarliśmy do naszego liceum.
Pod drzwiami spotkaliśmy Filosa i Bliznę. Przywitali się ze mną lekkim skinieniem głowy, co spowodowało, że znów wybuchłam śmiechem.
– Ale ci wesoło! – zaśmiał się Paweł z króciutkim gwizdem.
– Bo wszystko będzie dobrze! – zawołałam.
Chłopaki pokiwali głowami. Puścili mnie przodem przez drzwi do holu budynku. Prze­szłam spokojnie z uśmiechem na twarzy. Stanęłam z boku, aby na nich poczekać. Zoba­czy­łam chłopaka o intensywnie białych włosach. Opierał się o ścianę niedaleko drzwi do sekretariatu. Spojrzał na mnie, a ja poczułam dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Nie było to przyjemne uczucie. Jego oczy były czarne i lekko skośne. Jednak nie to sprawiło, że mnie przerażał. Kiedy zmru­żyłam oczy zobaczyłam na czole czerwone znamię. Nie wyglądało zbyt przyjaźnie.
– Aga, już jesteśmy – usłyszałam z tyłu głos.
Ktoś położył mi rękę na ramieniu, ale ja się nie ruszyłam. Wciąż wpatrywałam się w tego chłopaka. Serce mi zamarło.
– Hej, co jest? – twarz Błażeja pojawiła się w zasięgu mojego wzroku. – Aga, co się dzieje?
Zamrugałam i zerknęłam na niego.
– Ten chłopak… – szepnęłam wskazując w stronę białowłosego.
Moi koledzy spojrzeli w tamtą stronę, następnie rozejrzeli się dookoła.
– Jaki chłopak? – spytał niepewnie Blizna.
Nie rozumiałam, o co im chodzi, bo chłopak wciąż tam stał. Patrzył się na mnie z szyder­czym uśmiechem. Oderwał się od ściany i ruszył w moją stronę.
– Oni mnie nie zobaczą, Księżniczko. Tylko ty jesteś w stanie mnie zobaczyć. A tu masz odpowiedź dlaczego – wskazał na swoje czoło.
– Kim jesteś? – spytałam cicho.
Chłopaki rozglądali się nerwowo. Pytali mnie kogo widzę, z kim rozmawiam. Próbowali wyczuć co się dzieje. Ja jednak byłam skupiona tylko na tym niebezpiecznym młodzieńcu, który wciąż szedł w moją stronę.
– Kim jesteś? – ponowiłam pytanie.
Nieznajomy zatrzymał się i wybuchł śmiechem. Wyraźnie nie miał ochoty mi odpo­wie­dzieć. A potem usłyszałam, że ktoś biegnie i krzyczy. Zerknęłam w tamtą stronę. Tłum ucz­niów w holu rozstąpił się. W następnej chwili na środku pojawił się Cyryl Arian, a za nim Ami­ka Katarzyna.
– Wyczuliśmy Dziecko Demona! – zawołała dziewczyna.
Spojrzałam szybko na białowłosego, ale już go nie było. Znikł. Moje serce znów zaczęło bić ze zdwojoną siłą. Przetwarzałam w głowie wszystko, co przed chwilą widziałam. Miał na sobie czerwone znamię, które czyniło go niewidzialnym dla Dzieci Anioła. Tylko ja go widzia­łam, bo byłam Anielską Księżniczką. A on był dzieckiem Demona.

Poczułam dreszcz na całym ciele i nim się obejrzałam, znajdowałam się w Centrum Do­wo­dzenia.

Ta da!! w końcu napisałam coś z tego opowiadania. Może uda mi się wreszcie do niego wrócić.
Zwrot akcji. Dziecko Demona... czyli już wiedzą gdzie jest Księżniczka.
pozdrawiam
AG

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bohaterowie

Witam ;) Postaram się na bieżąco aktualizować podstronę z bohaterami opowiadania. Zamieszczam tam głównie herosów. Ale Jeśli chcecie opis rodziców, czy bogów, dajcie znać ;) pozdrawiam Ag

"Nadzieja bogów" Rozdział 17 cz.3

– Bradley! – zawołała radośnie Sarah. Zwierzęta wylądowały gładko na pasie zieleni za parkingiem. Pobiegliśmy w tamtą stro­nę. Po drodze rozglądałam się dookoła. Byłam ciekawa, czy ludzie dostrzegli pegazy, a jeśli nie, to, co widzieli? Wiedziałam, że Mgła różnie działała. Wszystko było zależne od tego, czy czło­wiek, który widział magiczne istoty i dziwne zdarzenia, był w stanie w nie uwierzyć czy nie. Wszystko sprowadzało się do jego pojęcia normalności. Bałam się, że ktoś z obecnych na stacji paliwowej pomyśli, że gdzieś w pobliżu kręcą film z końmi i przybiegnie. Na szczęście nikt nie wydawał się tym zainteresowany. – Siema. Czy nie było was pięcioro? – zainteresował się Brad, kiedy zszedł z czarnego pe­gaza. Patrzył po nas skonsternowany. – Było – odpowiedziała mu Jany. – Ale harpie porwały nam Przybłędę i musi ją odnaleźć. – Co? Kiedy? – Tuż po naszej rozmowie – pośpieszyłam z wyjaśnieniem. – I nie mamy wiele czasu. Chłopak spojrzał na mnie z żarem w oczach, a ja poc

"Nadzieja bogów" Rozdział 1 cz.2

Pierwsza całe to zdarzenie zauważyła Sylvia, najstarsza siostra Lyry. Zawołała nas wszy­stkich podniecona. – Zobaczcie! Tam się toczy jakaś walka! Wyszłam z basenu zastanawiając się, co to ma być za walka. W końcu za domem znaj­dowały się tylko wody i trzciny. Przecisnęłam się obok przyja­ciółki i stanęłam na skraju dział­ki. To, co zobaczyłam wywołało ciarki na moich plecach. Dwoje młodych osób (na oko w moim wieku) stało w wodzie. Byli na tyle daleko od brzegi, że powinni zatonąć, oni jednak utrzy­mywali się na powierzchni wody. Mieli na sobie zwykłe młodzieżowe, letnie ubrania. Z tej odległości nie potrafiłam określić jakiej są płci. – Czy oni mają miecze? – usłyszałam niedowierzanie w głosie ojca Lyry.  Zamrugałam i spojrzałam ponownie. Pan Novak miał rację! Tych dwoje skakało w miej­scu i wymachiwało mieczami. Zupełnie jakby walczyli! Tylko z kim lub czym? Z początku mia­łam trudności z dojrzeniem drugiej strony poje­dynku. Zmrużyłam oczy i skupiłam się na brą­zo­wej, d