Ogród Jasności był niesamowicie jasny i
piękny. Rosły w nim wszelkie znane mi i nieznane krzewy, drzewa, a także
pojedyncze kwiaty. Rozglądałam się jak urzeczona. Było jeszcze piękniej, niż w
mojej wizji. Zieleń liści była niezwykle intensywna, jak również inne kolory. Ścieżki
zostały wyłożone drogocennymi kamieniami, które zdawały się lśnić. Ogród zdawał
się sięgać w nieskończoność.
– Gdzieś tu musi być ta altana –
szepnęłam. Nie chciałam zakłócać spokoju i ciszy.
Szliśmy wzdłuż krzewów i rozglądaliśmy
się dookoła. Wszystkie dróżki były inne, ale żadna nie prowadziła do altany. To dziwne… Wcześniej szybciej tam doszłam…
Zaczęłam o tym myśleć i doszłam do wniosku, że w wizji zostałam poprowadzona
do altany, a teraz miałam wrażenie, że Kryształowy Kwiat się przed nami
ukrywa.
– Gdzie on jest, ten kwiat? – spytała
mnie Sarah.
– Poszukaj jej swoim kompasem
wewnętrznym – zaproponowała Janete.
– Kompasem? – Przybłęda spojrzała na
mnie z zaciekawieniem.
– Ma dar lokalizacji przedmiotów i
ludzi i miejsc. Dzięki temu cię znaleźliśmy.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy. Potrzebowałam skupienia. Miałam
nadzieję, że teraz ciemność nie będzie chciała mnie dosięgnąć. Tym bardziej,
że mieliśmy z Persefoną układ.
Mimo że miałam zamknięte oczy, to
widziałam dokładnie blask kamieni szlachetnych otaczających mnie zewsząd. Nie
ułatwiało mi to sprawy. Nie mogłam się w ten sposób skupić. Zacisnęłam powieki
mocniej. Moi towarzysze zamilkli, wyraźnie nie chcieli mnie rozpraszać.
Przywołałam obraz kwiatu ze swojej pamięci. Skupiłam swoją energię i tak, jak
wcześniej zmusiłam umysł do działania. Uniosłam się nad ogród. Z góry również
nie miał końca, co było dość dziwne… Odnalazłam wzrokiem umysłu dziesięć altan,
ale nie wyczuwałam w nich tego kwiatu, którego szukałam. Coś było nie tak.
Spojrzałam z góry na siebie i swoich przyjaciół. Dziwnie było tak na siebie
patrzeć. Stałam w lekkim rozkroku z zamkniętymi oczami. Przyjaciele stali
wokół mnie. I nagle zauważyłam niesamowite światło tuż przede mną. Promieniało
ono z jednej z dziewcząt. Kiedy zrozumiałam z kogo, natychmiast otworzyłam
oczy.
– Znalazłaś? – spytał mnie Phillip.
– Nie jestem pewna…
– Co to znaczy?
Pokręciłam głową i spojrzała na tę, z
której promieniowało, widoczne tylko przeze mnie, światło – Alitis, a właściwie
Crystal. Czy to możliwe, że Kryształowy Kwiat był z nią związany? Czy to ona
miała go odnaleźć, nie ja?
– O co chodzi? – spytała widząc moje
spojrzenie.
– Promieniujesz światłem, jakie
widziałam w swojej wizji wcześniej. Taki, jakim promieniuje Krýstallos Louloúdi – wyjaśniłam. – Możliwe, że tylko Ty możesz go odszukać.
– Co? – była w wielkim szoku. – Ale
jak?
– Wsłuchaj się w siebie. – powiedziałam
spokojnie. – Już tu byłaś. Widziałaś
kwiat na własne oczy, w przeciwieństwie do mnie. Tobie może się udać.
– Skąd to wiesz?
– Miałam wizję o tym. Miałaś wtedy
jakieś dziesięć lat, prawda?
Pokiwała głową. Wciąż miała niepewną
minę. Obróciła się wokół własnej osi. Potem spojrzała mi w oczy, jakby badała
czy może mi uwierzyć. W końcu westchnęła i znów pokiwała głową.
– Mam wejrzeć w siebie, ciekawe jak?
– Hmmm… – zamyśliłam się.
Jej matka potrafiła wyczuć kryształy we
wnętrzu ziemi, przynajmniej według mitologii. Przypuszczałam, że sama Crystal
również mogła posiadać tę umiejętność. A może mogła po prostu przyzwać kwiat?
Tylko jak ja miałam jej o tym powiedzieć, bez mówienia o tym kto jest jej
matką?
– Może spróbuj sobie wyobrazić ten
kwiat i skup się na nim. Może wtedy go znajdziesz – zaproponowała Janete. –
Zaufaj magii płynącej w tobie. Każdy heros ma sobie jakieś niezwykłe zdolności.
Odkryj swoje.
Dziewczyna zrobiła tak, jak ja
wcześniej. Odetchnęła i zamknęła oczy. Kiedy ona skupiała się na zadaniu, ja
odsunęłam się nieznacznie i przysunęłam do Phila. Zerknęłam na niego.
Spoglądał na mnie zmrużonymi oczami.
Nie wiedział nic o pochodzeniu Przybłędy. Nikomu nie powiedziałam, bo
uważałam, że to nie moja tajemnica, ale zaczynałam już tego żałować. Byłam
pewna, że gdy przybędziemy do ogrodu, spotkamy się z moją babcią, która wszystko
wytłumaczy i da nam kwiat. Jednakże nikogo nie widziałam.
Odchyliłam się w stronę Phillipa.
Zrozumiał o co mi chodzi i pochylił głowę, tak, że moje usta były tuż przy jego
uchu. Serce od razu mi przyspieszyło, co wcale mi się w tej chwili nie
podobało.
– Miałam nadzieję, że babcia tu będzie.
Wszystko by wyjaśniła – szepnęłam.
– Damy radę – odpowiedział takim samym
tonem zerkając mi w oczy.
Spojrzenie jego turkusowych oczu było
bardzo hipnotyzujące. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. Może wybraliśmy
sobie kiepski moment, ale nie obchodziło mnie to. Zrobiło mi się gorąco. Serce
przyspieszyło mi jeszcze bardziej. Phil przerwał kontakt wzrokowy tylko po
to, by skierować wzrok na moje usta. Wyglądało na to, że nie tylko ja miałam
ochotę na pocałunki…
– Hej! – usłyszeliśmy głośne zawołanie.
Zaskoczeni odskoczyliśmy od siebie.
Zerknęłam na dziewczyny. Jany patrzyła na mnie ze złością w oczach.
– Możecie przestać? Mamy misję! –
warknęła. Była niebezpieczna, kiedy coś ją zdenerwowało.
– Apologoúmaste* –
Phil pochylił głowę i przeprosił w naszym imieniu.
– Wiemy, gdzie jest Kryształowy Kwiat.
Chodźmy – powiedziała poważnym tonem córka Hekate.
Przybłęda ruszyła przed siebie. Sarah
poszła za nią. A Janete stała i patrzyła mi w oczy. Widziałam zawód w jej
spojrzeniu.
– Apologoúmai,
dhen tha xanasymveí** – zapewniłam ją.
– Elpízo*** – powiedziała twardo i wskazała, abym poszła przodem.
Wyminęłam ją i pomaszerowałam szybkim
tempem za dziewczynami. Córka Ateny szła tuż za mną, a Jackson zamykał pochód.
Czułam dziwnie nieprzyjemną aurę w powietrzu. Wiedziałam, że będę musiała
porozmawiać z nimi po wszystkim. A póki co, miałam co innego na głowie.
Theja powinna gdzieś tu być. Mówiła mi
przecież, że na mnie czeka. Jednakże nigdzie jej nie widziałam i nie
wyczuwałam. Było to trochę niepokojące. Pokładałam w niej ufność i nie chciałam,
by spotkało ją coś złego. W moim sercu zagościł nieproszony strach. Krew
zaczęła mi szybciej krążyć. Byłam gotowa działać, tylko jeszcze nie wiedziałam,
co dokładnie powinnam robić.
Przyspieszyłam kroku i dogoniłam Sarah.
– Czy wyczuwasz może obecność kogoś,
poza nami? Nie ma tu nigdzie jakichś czarów? – spytałam ją cicho.
Spojrzała na mnie przez ramię i
pokręciła głową.
– Niestety. Już zdążyłam to sprawdzić.
Gdzie jest pani tego ogrodu?
– Nie wiem i zaczyna mnie to niepokoić.
– Przygryzłam wargę rozglądając się. – Miała tu czekać – szepnęłam
niepocieszona.
– Wszystko po kolei. Najpierw znajdźmy
ten kwiat. Może Theja sama się znajdzie.
Westchnęłam. Miała racje. Może
niepotrzebnie się niepokoiłam.
W Ogrodzie Jasności było cały czas
jasno, ale nie z powodu słońca. A skoro nie było widać słońca, to nie potrafiłam
określić czasu. Czułam się z tym bardzo dziwnie. Mogłam jedynie zgadywać, ile
czasu zajęło nam poszukiwanie właściwej altany. Alitis prowadziła nas z niezachwianą
pewnością.
W końcu zauważyłam, że zbliżamy się do
niewielkiej budowli z białego drewna. Dokładnie taką samą widziałam w swojej
wizji. I z chwilą, kiedy to sobie uświadomiłam, poczułam ciepły wiatr.
Następnie zobaczyłam jasne, zielonkawe światło wydobywające się ze środka altany.
Dziewczyny zatrzymały się nagle.
Najwyraźniej one też to dostrzegły.
– Ktoś tam jest… – głos Przybłędy był
pełen obaw.
– Nikt groźny – zawołałam. Nie wiem
skąd miałam tę pewność.
Wyszłam na przód powolnym krokiem wciąż
wpatrując się w światło, które zaczęło powoli przygasać. W następnym momencie
w jasności ukazała się kobieca postać. Była ubrana w jasnozieloną sukienkę,
a na głowie miała wieniec z kwiatów. Uśmiechnęłam się lekko. Miałam ochotę zawołać
„babciu”, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili. Kiedy światło zgasło, rozpoznałam
stojącą kobietę. Była to jedna z córek Heliosa i Selene – Tallo. Widziałam
ją już w wizji, kiedy stała z siostrami za tronem tytana słońca. Poczułam
lekkie rozczarowaniem. Miałam nadzieję zobaczyć wreszcie Matkę Zorzy.
Podeszłam tuż pod altanę i skłoniłam delikatnie
głowę. Tallo pochyliła się w ten sam sposób.
– Witaj Córko Zorzy – powiedziała
śpiewnie. – Pani Jasności nie mogła przywitać cię sama, bo została wezwana na
Olimp. Poprosiła, byście poczekali na nią, jeśli oczywiście możecie –
uśmiechnęła się. Kiedy to mówiła, moi przyjaciele ustawili się wokół budowli. –
Pozwólcie, że się przedstawię. Jestem Tallo, jedna z trzech córek Heliosa i
Selene. Jesteśmy boginiami strzegącymi rytmów natury. Ale nie mylcie nas z Horami,
strzegącymi pór roku, służącymi Afrodycie na Olimpie. My służymy całej naturze.
Pilnujemy porządku.
– Dlaczego tu jesteś, pani? – zapytała
Janete z szacunkiem w głosie.
– Bo jeśli zabierzecie stąd Kryształowy
Kwiat, zaburzycie rytm natury. A ja nie mogę do tego dopuścić.
– Zabranie Rydwanu Słońca też powinno
go zaburzyć, a jednak na to pozwoliliście – zauważył Phil.
– Nikt na to nie pozwolił. Moja siostra
Auxo, która zauważyła kradzież, nie zdążyła jej zapobiec, bo została
zaatakowana przez Lykaona i jego wilki. Z tego, co wiem, to wy również na niego
wpadliście.
– Taa… – pokiwałam głową. – Więc nasłał
ich ten, kto ukradł Rydwan?
– Na to wygląda – przyznała. – Niestety
nie udało nam się ustalić kto to.
– Żeby odnaleźć ten powóz, musimy wziąć
kwiat. Nie możesz nam przeszkodzić – stwierdził twardo Phillip.
– Tak. Masz rację. Ale nie mogę dać go
wam tak po prostu, za nic. Musicie coś poświęcić. A właściwie kogoś…
– Co??? – zawołaliśmy wszyscy
zaskoczeni.
Tallo zaśmiała się lekko i przyjrzała się
każdemu z nas po kolei.
– Jak mniemam, nie powinniście być tak
zaskoczeni… – znów się zaśmiała. – W końcu to część przepowiedni.
Zachłystnęłam się na te słowa. Jakim
cudem o nich zapomniałam? Byłam tak skupiona na zdobyciu kwiatu i informacji od
Persefony, że zapomniałam, to tak ważnej rzeczy. Ktoś z nas miał zostać w tym
ogrodzie.
– Co to dokładnie znaczy? – głos Sarah
drżał.
Bogini uśmiechnęła się smutno.
– To, co słyszeliście. Jedno z was
będzie musiało tu zostać. Tylko wtedy możecie wziąć Krýstallos Louloúdi. Przykro mi.
Zamknęłam oczy. Nie mogłam w to
wszystko uwierzyć. Miałam wrażenie, że im dalej się posuwaliśmy, tym więcej mieliśmy
problemów. Zacisnęłam pięści. Poczułam silny podmuch wiatru. Wiedziałam, że
sama go wywołałam swoją złością. Ale nie chciałam tracić żadnego z przyjaciół!
Kogo mieliśmy zostawić? Babciu,
potrzebujemy cię tutaj! – zawołałam w myślach.
– Elpi, spokojnie, coś wymyślimy –
usłyszałam szept Jany tuż za sobą.
Otworzyłam oczy i spojrzałam w jej
stronę. Miała poważną minę, a jej szare oczy błyszczały.
– Cała przepowiednia brzmi tak – rzuciła,
a później zacytowała jej treść:
„Czworo za gwiazdą wyruszy w
daleki świat,
Potrzebny im będzie Kryształowy
Kwiat.
Do Matki Zorzy kierować sie
będą
Za tą, która nazywa siebie
Przybłędą.
Jedno z nich utknie w Ogrodzie
Jasności
Skradzione odnajdą dzięki
światłu miłości.”
– No wiem. Jedno z nas utknie tu… –
zaczęłam, ale Przybłęda mi przerwała.
– Wow… W końcu słyszę całą
przepowiednię. Czy może ona obejmować w tym przedostatnim wersie również
mnie?
– Dlaczego tak uważasz? – spytała
Sarah.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i przez
chwilę milczała.
– Bo czuję, jakby tu było moje miejsce…
– szepnęła końcu. Jej twarz jaśniała.
– Promieniujesz takim samym światłem,
jak Kryształowy Kwiat – zauważyłam po raz drugi.
Przyjaciele spojrzeli na mnie uważnie,
a potem na nią. Chyba wciąż tego nie widzieli. Zaśmiałam się i zerknęłam na
swoją kuzynkę Tallo. Ona również się uśmiechała. Światło, które emanowało z
niej wcześniej, znów się pojawiło. Zaczynała w nim powoli znikać.
– Ustąpię bogini jaśniejącego nieba,
Córko Zorzy. Czas by nasza Alitis dowiedziała się, kim jest. Do zobaczenia i
powodzenia.
– Dziękujemy. Do zobaczenia – odpowiedziałam
uprzejmie.
Bogini zniknęła, a chwilę później
zgasło jej zielone światło. Znów zostaliśmy sami. Zaległa między nami krępująca
cisza. Herosi podeszli do długowłosej Przybłędy i przyglądali się jej. Po
chwili Janete odwróciła się do mnie. Twarz miała ściągniętą w grymasie gniewu.
– Elpidho Iliakos, czy możesz nam
wyjaśnić, o co tu chodzi? Czyją córką jest Alitis?
Wstrzymałam oddech. Wiedziałam, że nie
powinnam zwlekać z odpowiedzią. Nie było na to czasu… Już otwierałam usta,
kiedy dało się słyszeć głośny delikatny śmiech, a zaraz potem odpowiedź na
zadane pytanie.
– Moją.
Odwróciłam się. Trzy kroki ode mnie
stała kobieta w granatowej sukni upstrzonej kolorowymi kamieniami. Jej włosy
były białe, przyozdobione kryształowym diademem błyszczącym światłem gwiazd. Jej
oczy były takiego samego koloru, jak oczy mojej matki. Wyglądała na niewiele
starszą od niej. Zadrżałam ze szczęścia.
– Babciu! – pisnęłam i ruszyłam biegiem
w jej stronę.
– Witaj wnusiu – uściskała mnie. A
kiedy mnie puściła, spojrzała na pozostałych. – Witajcie herosi.
Wszyscy pochylili jej głowy z
szacunkiem, chociaż na twarzy mieli wymalowane zaskoczenie. Bogini ruszyła w
stronę Alitis. Przyglądała jej się z czułością wypisaną na twarzy.
– Witaj Crystal Lampsi, moja córko. Wreszcie
się spotykamy – powiedziała radośnie stając krok przed nią.
Zszokowana dziewczyna przez chwilę
stała w milczeniu i tylko patrzyła z niedowierzaniem w oczy swojej matki.
Wreszcie zamrugała i powtórzyła cicho swoje prawdziwe nazwisko.
– Jestem twoją córką? A kim ty jesteś
pani? – spytała niepewnie.
– Theją. Boginią jasności i
jasnowidzenia – wyjaśniła moja babcia.
Na te słowa wszystkie kamienie w
ogrodzie pojaśniały.
*Apologoúmaste
(czyt. apologumaste) - przepraszamy (żal za wyrządzone krzywdy) [απολογούμαστε].
**Apologoúmai,
dhen tha xanasymveí (czyt. Apologume, den tha xanasymwi) - Przepraszam, to
się nie powtórzy. [απολογούμαι, δεν θα ξανασυμβεί].
***Elpízo
(czyt.
elpizo) - mam nadzieję [ελπίζω].
Crystal w końcu dowie się kim jest. Ale co z tym poświęceniem, kto z nich ma utknąć w Ogrodzie Jasności? I kto taki zabrał Rydwan?
Same pytania i niewiele odpowiedzi. Ale spokojnie, wszystko się ładnie rozwiąże, prędzej czy później. Czekajcie na ciąg dalszy.
oczko puszczam i idę spać,
GusiaG
wow... wow... wow...
OdpowiedzUsuń