– Zobaczcie panowie, jakie szczęście
nas spotkało. – Najwyższy z mężczyzn zatarł ręce. – Zamiast żerować na
bezdomnych, możemy posilić się herosami – uśmiechnął się, co wyglądało dość
przerażająco.
– Bezdomni? Aż tak nisko upadliście? –
rzucił Phillip.
Nie byłam pewna, czy kpienie z nich to
dobry pomysł. Ale po chwili zdałam sobie sprawę, że wśród emocji, jakie
wyczuwałam od Phila znajdował się strach. On zawsze reagował sarkazmem i
ironią, kiedy się bał. Najwyraźniej tak sobie radził z lękiem. W sumie to go
rozumiałam… chyba.
– Wszędzie poznam tę twarz – warknął
wilkołak w futrach krzywiąc się. – Percy Jackson jest aktualnie za stary na
takie wyprawy, więc musisz być jego synem.
– A ty musisz być Lykaonem, pierwszym
wilkołakiem. A to twoje wilki? Zwykle wyglądacie znacznie lepiej. Co się stało?
Zmiana diety?
Lykaon zaśmiał się nieprzyjemnym,
skrzeczącym śmiechem.
– To wina twojego ojca i jego
przyjaciół. Ale spokojnie, zaraz sobie odbijemy.
Dobrze się nam przyjrzał, następnie
odwrócił się do swoich towarzyszy i powiedział im coś po łacinie. Niestety,
tego języka nie znam. Zwróciłam się w stronę Śnieżki. Wspominała mi kiedyś, że
językiem magii jest właśnie łacina. Uśmiechnęła się do mnie krzywo.
– Phila chce załatwić sam, pozostali
mają się zająć nami – szepnęła.
– Chętnie go zniszczę… – rzucił chłopak
przez zaciśnięte zęby.
Jęknęłam. Wilkołaki zbliżały się do nas
powoli, niczym drapieżniki. Nie widziałam naszej wygranej. Nie mieliśmy przy
sobie nic ze srebra. A te stwory były znane z tego, że były odporne na
wszelkie inne metale. Jeśli nikt nam nie
pomoże… – pomyślałam.
– Jak twój tata ich pokonał poprzednio?
– spytałam przyjmując pozycję bojową.
– Nie pokonał. Zrobiły to Łowczynie
Artemidy.
Nie takiej odpowiedzi oczekiwałam. Nie
podobało mi się, że jedynymi osobami, które mogły nam pomóc, są te, których
nie chciałam spotkać. Zerknęłam w stronę samochodu. Jany siedziała skulona z
zamkniętymi oczami. Miałam nadzieję, że obmyśla plan.
Głośny warkot odwrócił moją uwagę. Nie
miałam czasu na zamartwianie się, bo jeden z wilkołaków natarł na mnie.
Zdążyłam zasłonić się tarczą. Potwór był naprawdę ciężki, więc upadłam pod jego
ciężarem. Wiedziałam, że leżąc na ziemi nie pożyję za długo. Skorzystałam
z moich niezwykłych umiejętności i przywołałam wiatr. Z jego pomocą
odrzuciłam wilkołaka i wstałam. W tym momencie kolejny wrogi drapieżnik,
najwyższy z nich, skoczył na mnie. Odrzuciłam go silnym podmuchem wiatru.
Zerknęłam na przyjaciół. Walczyli zaciekle. Sarah używała magii, a Phillip
swoich zdolności szermierczych. Jego przeciwnik również walczył mieczem, co
prezentowało się dość dziwnie. Nigdy nie słyszałam o wilkołaku używającym
broni. Wyglądało na to, że Lykaon chciał się Philem trochę pobawić.
– Jestem głodny! – krzyknął wściekle
wysoki wilkołak.
Nie mogli się do mnie dostać z powodu
silnego wiatru, jakim się otaczałam. Wilkołaki były ciężkie, pewnie cięższe od
ludzi, ale nie potrafiły tego wykorzystać w starciu z niewielką trąbą powietrzną.
A może właśnie to im przeszkadzało? Niestety… zawsze byłam kiepska
z fizyki.
Postanowiłam skorzystać z przewagi,
jaką osiągnęłam. Przyszło mi do głowy, że może nie będzie trzeba wzywać Łowczyń
na pomoc. Może wystarczyło ich wysłać na cztery strony świata?
– Sarah! Mam pomysł! – zawołałam
przekrzykując wiatr.
Dziewczyna spojrzała na mnie, a
następnie na wilkołaki, które próbowały się do mnie dostać. Jeden z nich
postanowił zmienić się w wilka. Może miał nadzieję, że tak mu się uda.
– Sama sobie nie poradzisz! – krzyknęła
odskakując od swojego przeciwnika.
Phil zwrócił głowę w moją stronę
dosłownie na chwilę. Chciał mi coś powiedzieć, ale Lykaon naparł w tym
momencie na niego i musiał skupić się ponownie na walce. W całym zamieszaniu
nie docierały do mnie emocje Jacksona, więc nie potrafiłam stwierdzić, co
chciał powiedzieć.
– Dam radę… – szepnęłam.
Zamknęłam oczy i skupiłam się na
cieple, jakie w sobie czułam. Próbowałam sobie przypomnieć informacje ze
szkoły dotyczące trąb powietrznych. Chodziło o różnicę ciśnień i starcie
ciepłego i zimnego powietrza… Czekałam na jedną ze wskazówek w mojej głowie,
które zwykle w takiej sytuacji mi pomagały, ale nic się nie pojawiało.
Wyglądało na to, że fizyka nie należała do zasobu mojej podświadomej wiedzy,
czy co to było. Westchnęłam. Śnieżka miała rację, nie mogłam poradzić sobie
sama nie wiedząc, jak to zrobić. Skupiłam się zatem na swoich przeciwnikach.
Oba wilkołaki zmieniły swoją postać i
stały przede mną na czterech łapach. Były większe od zwykłych zwierząt. Tylne
nogi przypominały łapy niedźwiedzi, przez co mogły bez problemu na nich stanąć
i utrzymać równowagę. Pyski miały rozwarte, a ich ostre kły prezentowały się w
całej okazałości. Z całą pewnością mogły bez problemu przebić moją skórę i
odgryźć co nie co…
Jeden z nich, potężniejszy z białym
paskiem rozciągającym się od czubka głowy, pomiędzy oczami, aż do nosa zrobił
krok w moją stronę i warknął. Przełknęłam ślinę. Nie wiedziałam, co robić.
Potrzebowałam planu, potrzebowałam Jany. Zerknęłam w stronę samochodu cofając
się. Pomocy! – wysłałam myśl w stronę
koleżanki. Nie doczekałam się odpowiedzi.
– Już jesteś mój! – Lykaon zaśmiał się
szyderczo i naparł z całej siły na Phillipa.
Jackson cofał się w moją stronę.
Pokierowałam wiatrem tak, by odrzucić wilkołaka. Chwilę potem mój przyjaciel
stał przy mnie w środku trąby powietrznej.
– Potrzebne nam srebro! – sapnął Phil.
Zerknęłam na niego. Oddychał ciężko.
Walka z królem wilkołaków porządnie go wykończyła.
– Lykaon już dawno mógł cię wykończyć –
zauważyłam. – Bawi się nami.
– Wiem… – jęknął. – Ściągnij tu Sarah.
Potrzebujemy planu.
Dobrze o tym wiedziałam. Utrzymywanie
tak silnego wiatru odbierało mi sporą ilość energii. Słabłam z każdą minutą. W
tym momencie trójka wilkołaków skoczyła na nas. Jeden z nich prawie się
przedarł przez zasłonę z wiatru.
– Daj mi rękę – poprosiłam Phila. –
Potrzebuję twojej siły.
Dzięki połączeniu, jakie osiągnęliśmy
przez niezwykłe broszki mogłam skorzystać z jego energii. Chwycił mnie za rękę
bez słowa prostując się z jękiem. Musiał być ranny. Zmrużyłam oczy i zmusiłam
wiatr, aby powiał ze zdwojoną siłą w kierunku naszych przeciwników. Odrzuciło
ich pewną odległość. To wystarczyło byśmy podeszli do Sarah i jej przeciwnika.
W podobny sposób pozbyliśmy się jego.
– Co teraz? – zapytałam dysząc ciężko.
Wiatr ucichł. Nie miałam siły go dłużej
przywoływać.
– Wrócą tu, prawda? – szepnęła Śnieżka.
– Tak, ale wiem, jak sobie z nimi
poradzić – zawołała Janete z samochodu. – Elpis, wezwij swoich braci.
– Braci? – nie rozumiałam.
– Wiatry.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i
kiwnęłam głową. Zamknęłam oczy i zaczęłam się po cichu modlić do Zefira,
Boreasza, Notosa i Eurosa o pomoc. W tym samym czasie Jany podawała jakieś
instrukcje Phillipowi. Otworzyłam oczy, gdy zakończyłam modlitwę. Wilkołaki
zbliżały się do nas na czterech łapach. Nawet Lykaon zmienił postać, choć on
wyglądał raczej, jak połączenie człowieka w dolnej części ciała i wilka w
górnej.
– Jedyne srebro, jakie mamy, to te noże
od Jany. Ale muszą wystarczyć – powiedział mi Phil.
Spojrzałam zaskoczona na to, co miał w
ręku. Byłam ciekawa, co jeszcze Janete trzymała w swoim plecaku. Nie było
jednak czasu na pogaduszki. Nie wiedzieliśmy, czy moi bracia wysłuchają mojej
modlitwy, a jeśli tak, to ile czasu zajmie im przybycie. Musieliśmy więc skupić
się na walce.
– Elpidha zjedz to. Potrzebujesz swojej
siły. – Jany podała mi batona z ambrozją.
Zjadłam go szybko.
– Mam nadzieję, że wiesz co robisz… –
szepnęła Sarah do Janete.
Córka Hekate trzymała w ręku dziwnie
świecący nóż. Musiała rzucić na niego jakąś magię. Oddała go Phillipowi, po
czym podobny zabieg wykonała z kolejnym. Zdążyła zrobić to ze wszystkimi,
kiedy Lykaon warknął i rzucił się na nas, a za nim jego sługusy.
Walka rozgorzała ponownie. Tym razem
walczyliśmy jeden na jednego. Noże dzięki magii Sarah sprawiały wilkołakom
większe cierpienie niż powinny. Zyskaliśmy trochę przewagi. Ja jednak czułam,
że długo tak nie pociągniemy. Takim nożem nie mogliśmy zadać śmiertelnych ran.
Futra wilków były grube i nie sposób było przebić się przez nie do serca.
Nagle poczułam silny podmuch wiatru
pochodzący z północy. Był to bardzo zimny wiatr.
– To nie ja! – krzyknęłam.
W tej chwili tuż przy mnie pojawił się
starszy mężczyzna w pięknym białym płaszczu o śnieżnobiałych włosach i
brodzie.
Wilkołaki są potężne... Ale czy uda się je w końcu pokonać? Moce naszej bohaterki robią się coraz bardziej potężne. Czy Elpidha sobie poradzi? A co z Janete? Czy wróciła już do siebie?
Zobaczymy :)
Gg
Komentarze
Prześlij komentarz