Phillip też był cały spięty. Czułam, że
i on gotował się do walki. Zerknął na mnie. Czekał na mój znak, co trochę mnie
zaskoczyło. Wcześniej nie potrzebował mojego pozwolenia. Ale… To była moja
misja, a Przybłęda była w niebezpieczeństwie.
Harpie obserwowały nas bardzo
dokładnie. Ta z większymi skrzydłami zaśmiała się nieprzyjemnie.
– Nie zaatakujecie nas, bo wam się to
po prostu nie opłaca – powiedziała z grymasem na twarzy, który mógł uchodzić za
coś w rodzaju złowrogiego uśmiechu. – Wysłuchacie co mamy do powiedzenia,
prawda?
– Słuchamy – szepnęłam starając się
uspokoić.
– Dobrze. Jesteśmy tu z ramienia naszej
pani, która potrzebuje tego, czego i wy szukacie.
– Rydwanu Słońca? – wyrwało się
Philowi.
Harpia pokręciła głową z krzywym
uśmiechem.
– Rydwan nas nie obchodzi. Chodzi nam o
coś cenniejszego…
Poczułam nagle silny ból głowy.
Zamknęłam oczy próbując zrozumieć co się dzieje. W tej samej chwili usłyszałam
w głowie głos kobiety mówiący twardo: „Chcę go mieć. Mam dość życia w
ciemności. Potrzebuję światła!” Kiedy te zdania zabrzmiały w mojej głowie,
pojawiła się inna informacja… Informacja, która mnie mocno zaskoczyła. Zadrżałam
i otworzyłam oczy. Mój przyjaciel wpatrywał się we mnie niepewnie.
– Co się dzieje? – spytał. Wciąż stał
między mną a naszą rozmówczynią.
Nie odpowiedziałam mu, tylko go
wyminęłam i stanęłam naprzeciwko wiedźmy. Kątem oka widziałam, jak Alitis
próbuje się wydostać z objęć tej drugiej. Była bardziej waleczna, niż sądziłam.
– Czy twoją panią jest Pani Podziemia?
– spytałam najspokojniej, jak mogłam.
– Zgadza się – odparła harpia. W jej
głosie usłyszałam nutę zaskoczenia.
– A to, czego szuka, to Kwiat z Ogrodu
Jasności – stwierdziłam pewnym tonem.
Kobieta zaśmiała się lekko.
– Nie sądziłam, że będzie to taka
szybka i łatwa rozmowa – przyznała.
– Nie będzie wcale łatwa, bo ja nie mam
zamiaru niczego oddawać. Kwiat jest nam potrzebny do misji.
– A do czego konkretnie? – Na twarzy kobiety
pojawił się sarkastyczny uśmiech.
Nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie.
To było coś, czego nie udało nam się odkryć. Wiedzieliśmy, jak mamy się dostać
do Ogrodu. Wiedzieliśmy, że potrzebowaliśmy kwiatu, ale nie wiedzieliśmy do
czego. Nasza przepowiednia nie mówiła nic na ten temat.
– „Czworo za gwiazdą wyruszy w daleki świat, potrzebny im będzie Kryształowy
Kwiat. Do Matki Zorzy kierować
sie będą za tą, która nazywa siebie Przybłędą.” – zacytowałam cztery wersy po
cichu.
– „Jedno z nich utknie w Ogrodzie
Jasności. Skradzione odnajdą dzięki światłu miłości.” – dokończył za mnie
Phillip.
– Czy ów kwiat ma być tym „światłem
miłości”, dzięki któremu mamy odnaleźć skradzione? – rozważałam.
– Nie wiem, ale póki nie odgadniemy
wszystkiego, nie możemy tak o prostu go oddać – stwierdził chłopak.
Pokiwałam głową i spojrzałam na harpię.
Patrzyła na mnie uważnie. Już się nie uśmiechała. Wyprostowała skrzydła, po
czym ponownie je złożyła. Nie była zadowolona z naszego rozumowania.
– Jeśli nie zgodzicie się na oddanie
nam kwiatu, nie odzyskacie dziewczyny. – wskazała na Przybłędę. – A wówczas nie
dotrzecie do Ogrodu Jasności.
– Czemu Persefonie tak bardzo zależy na
tym kwiecie? – chciałam wiedzieć. – Czy będzie to bezpieczne? Wziąć Kryształowy
Kwiat do Królestwa Ciemności? Czy przypadkiem ten kwiat nie daje światła sam
z siebie? To właśnie dlatego ona go chce, prawda?
– Nie wasza to sprawa – usłyszałam
warknięcie drugiej wiedźmy.
Spojrzałam w jej stronę. Trzymała
Alitis w porządnym uścisku. Dziewczyna oddychała ciężko, a na jej czole widać
było krople potu.
– Nie rób jej krzywdy, bo żadnej umowy
nie będzie! – krzyknęłam.
– To niech ona się nie rzuca… – sapnęła
harpia.
– Dość! – zawołał nagle Phillip twardo.
– Jeśli Persefona faktycznie chce kwiat, to damy jej go, kiedy upewnimy się, że
nie będzie już nam potrzebny. Wcześniej nie możemy się na to zgodzić.
– A jeśli użyjecie go i przepadnie? –
spytała przytomnie kobieta stojąca przed nami.
– Nie zgodzimy się oddać kwiatu, póki
do niego nie dotrzemy – nie ustępował mój przyjaciel.
– Nie możemy rozporządzać się czymś, co
nie należy do nas – dodałam.
Obie harpie wydały z siebie
przerażające dźwięki. Alitis pisnęła wystraszona. Chwilę później usłyszałam w
głowie słowa „Jeszcze się okaże!”. Wiedziałam, że był to głos Pani Podziemia,
ale nie byłam pewna, czy mówiła to do mnie w tej chwili, czy było to tylko
wspomnienie zasłyszanej wcześniej rozmowy.
– Umowy nie będzie. – warknęła harpia
trzymająca dziewczynę. – Mam lepszy pomysł. Przybłęda idzie z nami. Nie
potrzebujemy was, by zdobyć Kryształowy Kwiat.
– Nie! – krzyknęłam dobywając sztylet.
Phillip sięgnął po swój miecz. Rzucił
się w stronę wiedźmy z większymi skrzydłami, a mi zostawił tę drugą. Ruszyłam w
jej stronę. Nie zdążyłam jednak do niej dotrzeć. Kobieta rozwinęła swoje czarne
skrzydła i wzleciała w powietrze. Trzymała Alitis w swoich silnych ramionach.
Druga harpia poszła w jej ślady. Próbowałam ściągnąć je na ziemię z pomocą
wiatru, ale nie przyniosło to żadnego skutku.
– Alitis! – zawołałam przerażona. Nie
mogłam tak stracić dziewczyny. – Phil, zrób coś! – spojrzałam w stronę
chłopaka.
– Ale co? – spytał. Jego twarz wyrażała
niedowierzanie.
Patrzyłam bezsilnie za odlatującymi
wiedźmami. Jak teraz mieliśmy dostać się do ogrodu? Bez Przybłędy nie mieliśmy
szans… Poczułam, że nogi mi drżą. Byłam o krok od załamania nerwowego.
– Najpierw musimy ocucić dziewczyny –
powiedział Jacks bardziej przytomnie kładąc mi rękę na ramieniu. – A potem
poczekamy na pegazy i polecimy za harpiami. Obyś umiała je zlokalizować. Albo chociaż
Alitis…
Jego słowa obudziły we mnie nadzieję.
Alitis była częścią mojej rodziny. Zdążyłam ją poznać, więc może moja nowa moc
pomoże mi w śledzeniu jej. W końcu Przepowiednia mówiła, że podążymy za
Przybłędą, a nie razem z nią.
– To chodźmy – ruszyłam do samochodu.
Obudzenie Sarah i Janete nie było takie
łatwe. Po trzech minutach nieudanych prób ocucenia ich zrozumiałam, że sprawa
jest poważna. Wszystko wskazywało na to, że dziewczyny zapadły w ciemność
tak, jak ja wcześniej.
– Ten mrok pochodzi od Persefony. Nie
rozumiem dlaczego nam to robi… ale nie czas to teraz roztrząsać. – stwierdziłam.
– Phil, weź Jany i spróbuj ją obudzić tak, jak budziłeś mnie wcześniej.
– Dobra, ale nie wiem czy się uda… –
skrzywił się. Nie był pewny siebie.
– Spróbuj. Ja zajmę się Śnieżką.
Chwyciłam przyjaciółkę za dłonie i
zamknęłam oczy. Skupiłam się na więzi, jaka nas zazwyczaj łączyła. Po paru
sekundach poczułam słabą obecność jej umysłu. Skupiłam się na niej wysyłając w
jej stronę wołanie: Chionáti, xýpna!* Odpowiedziała mi cisza. Poczułam falę zniecierpliwienia, która wcale nie
pochodziła ode mnie. Odetchnęłam głęboko.
– Jackson, jak się nie uspokoisz, to ci
przyłożę – ostrzegłam przyjaciela.
Mruknął coś w odpowiedzi. Chwilę
później jego emocje przestały mnie przytłaczać i mogłam się skupić na swoim
zadaniu. Znów sięgnęłam w stronę umysłu Sarah. Wołałam ją wytrwale, aż w końcu
ścisnęła mi ręce. Usłyszała mnie, ale nie umiała się sama obudzić. Potrzebuję swojego światła –
pomyślałam. Wyobraziłam sobie światło słoneczne rozchodzące się po niebie w
czasie świtu. W następnej sekundzie poczułam ciepło rozchodzące się z mojego
serca w stronę rąk. Ciepło wdarło się w dziewczynę. Otworzyłam oczy i czekałam
na jej reakcję. Więcej nie mogłam już zrobić. Ona sama musiała się wydostać z
tej ciemności. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Zaczerpnęła nagle powietrza i
otworzyła oczy.
– Sarah… – pisnęłam radośnie. – Udało
mi się!
Objęłam ją ze szczęścia. Odwzajemniła
mój uścisk.
– To teraz się zajmij Jany – nakazał mi
Phillip odciągając od przyjaciółki.
Z westchnieniem podeszłam do córki
Ateny i powtórzyłam te same czynności. Tym razem poszło mi znacznie łatwiej,
bo Janete usłyszała mnie pawie od razu. Nawet mi odpowiedziała z wyraźnym
zniecierpliwieniem, że długo na mnie czekała.
Kiedy obie były obudzone, pożywiłyśmy
się ambrozją. Dziewczyny śmiały się z Phillipa, że potrafił obudzić mnie, a nie
udało mu się z jego cioteczką. Nic na to nie odpowiedział, ale ja wyczułam jego
poirytowanie. W końcu chłopak postanowił zmienić temat i streścił rozmowę
z Bradleyem oraz spotkanie z harpiami.
Przez ten czas zorientowałam się, że straciliśmy
sporo czasu. Słońce zniżało się w kierunku zachodu. Istniało ryzyko, że
nie zdążymy dogonić wiedźm, zanim dotrą do ogrodu. Liczyły się każde minuty.
– I tak musimy czekać na pegazy –
stwierdziła Janete, kiedy podzieliłam się z nimi swoimi obawami..
– Elpis, lepiej sprawdź, gdzie znajduje
się Przybłęda – poprosiła Sarah.
Zamknęłam oczy i skupiłam się na obrazie
twarzy dziewczyny. Wyobraziłam sobie, że wzlatuję w powietrze i szukam jej w
powietrzu. Zajęło mi to więcej czasu, niż się spodziewałam, jednak udało mi
się określić jej lokalizację.
– Są na Florydzie – powiedziałam
otwierając oczy. – Wygląda na to, że Alitis próbuje zmylić swoje porywaczki.
– To dobrze. Może jeszcze zdążymy. –
Jany uśmiechała się patrząc w niebo.
Spojrzałam w tym samym kierunku i
zobaczyłam lecące w naszą stronę pegazy.
*Chionáti, xýpna! (czyt. Hionati, ksypna!) - Śnieżko, obudź się; [Χιονάτη, ξύπνα!].
Harpie
bywają bezwzględne i przebiegłe. Ale Persefona? Obawiam się, że może wiele namieszać…
Czy
Elpis i jej przyjaciołom uda się dotrzeć do Alitis na czas i odbić ją? Czy
umowa zostanie zawarta? Bardzo możliwe…
Do
napisania
GusiaG
Jak ta śnieżka ładnie brzmi
OdpowiedzUsuń