Cisza, jaka zaległa między nami była
niezwykle napięta. W końcu, jako pierwsza odezwała się Janete. Roześmiała się
cicho i rzuciła:
– Nasza Przybłęda jest ciocią naszej Nadziei.
I znów zaczęła chichotać, a z nią
Śnieżka. Spojrzałam na Phillipa. Szczerzył się jak głupi. Powstrzymywał się od
śmiechu. Przewróciłam oczami. Ja wiedziałam o tym od wczoraj, oni dowiedzieli
się przed chwilą. Najwyraźniej mieli z tego niezłą frajdę.
– To prawda? – zapytała cicho Crystal.
– A jak myślisz? Co czujesz? – Theja
była bardzo spokojna.
– Tak, czuję to. To musi być prawdą, bo
czuję się tu jak w domu… – oczy dziewczyny zabłysły. – Mamo…
Obie, matka z córką wyściskały się mocno.
Przyjemnie było tak na nie patrzeć, ale nie mieliśmy dużo czasu. Babcia chyba zdawała
sobie z tego sprawę, bo podeszła do altany i wskazała na kwiat.
– Możecie go wziąć, ale musicie kogoś
zostawić. Tak, jak mówiła Thallo. Inaczej nie da się tego załatwić.
Stanęliśmy tuż za nią. Żadne z nas już
się nie uśmiechało. Nie podobał nam się ten układ. Jak mieliśmy zrezygnować z
jednego z nas i zostawić go w nieznanym nam miejscu, na niewiadomo ile czasu?
Nie mieściło mi się to w głowie.
– Czy ja mogę zostać? Czy musi to być
któreś z nich? – zapytała moja białowłosa ciocia.
– Teoretycznie nie jest to możliwe, ale
cóż… – bogini wzruszyła ramionami z zagadkową miną. – Dlatego byłam na Olimpie.
Udało mi się wytargować pewne rozwiązanie... Jeśli ty Crystal zgodzisz się tu
zostać ze mną do końca swoich dni, jako strażniczka Ogrodu Jasności,
strażniczka najcenniejszych kamieni, to Elpidha i jej przyjaciele mogą dalej
iść.
– Zostać do końca swoich dni? – wyrwało
mi się. Nie chciałam wierzyć swoim uszom. Ja nie mogłabym się na to zgodzić…
– To jak więzienie. Alitis… mogłabyś
się na to zgodzić? Poświęcić się? – zapytał Phil, zupełnie, jakby czytał mi w
myślach.
Zapytana rozejrzała się po ogrodzie,
który była tak samo jasny i piękny przez cały czas. Na twarzy miała spokój i
nadzieję. Nie wiał tu żaden wiatr, nie padał żaden cień, bo światło wydobywało
się z kryształów i kwiatów. Było sielankowo… jak dla mnie za bardzo, ale nie
odważyłam się wypowiedzieć tych słów na głos, by nie urazić babci.
– Dzięki wam się tu znalazłam – odezwała
się w końcu Crystal. – Co prawda będę tęsknić za swoimi przyjaciółkami nimfami,
ale tu jest moje miejsce. Tu jest moja mama. Zostanę tu, jeśli w ten sposób
mogę się wam odwdzięczyć. Myślę, że tak właśnie ma być. I nie uważam tego za
wielkie poświęcenie.
– A gdyby Alitis się nie zgodziła, co
wtedy? Któreś z nas musiałoby tu zostać, ale nie na zawsze, prawda? – zastanawiała
się na głos Jany.
– Prawda. Wy musielibyście zostać tu na
jakiś czas, bliżej nieokreślony. A zważywszy na to, komu obiecaliście Kryształowy
Kwiat… To mogłoby tylko wydłużyć wasz pobyt tutaj – przyznała Theja.
Przygryzłam wargę. Moi przyjaciele
wciąż nie byli pewni, czy dobrze zrobiliśmy oddając kwiat Persefonie, ale czy
mieliśmy inne wyjście?
Ostatecznie zgodziliśmy się zostawić w
Ogrodzie Jasności Przybłędę. Zwłaszcza, że ona sama na to nalegała. Babcia
była zachwycona. Wzięła Kryształowy Kwiat w dłonie i podała mi go. Był niesamowity.
Emanował światłem o wszystkich barwach. Rozświetlał wszystko dookoła dając tym
samym ogromną radość. Kiedy się na niego patrzyło, chciało się śmiać i tańczyć.
– Nie wyobrażam go sobie w ogrodzie
Persefony, a wy? – Śnieżka pokręciła głową.
– Czy dobrze zrobiliśmy oddając go Pani
Podziemia? – zapytał z wahaniem Phillip patrząc na Theję.
– Nie mogę wam odpowiedzieć na to
pytanie, bo już i tak wystarczająco mocno wtrąciłam się do waszej misji. Resztę
musicie odkryć sami, ale coś wam powiem. – Położyła mi rękę na ramieniu.
Uniosłam na nią swój wzrok. Jej niebiesko-szare oczy patrzyły na mnie z troską.
– Nazywają mnie Panią Jasności, bo dałam kamieniom i metalom szlachetnym ich
blask. Strzegę również blasku gwiazd. Ale jest jeszcze jedna rzecz, której
strzegę. Jestem boginią jasnowidzenia i wzroku. To właśnie dzięki moim darom,
Elpidho, potrafisz zajrzeć do wiedzy świata i wiesz, różne rzeczy. Dzięki
temu potrafisz zlokalizować rzeczy i osoby. To dzięki temu wiesz, co powinnaś
zrobić. Mój dar nie jest darem Apolla, który zna przyszłość. Ja mam jedynie wiedzę,
która pomaga podejmować decyzje. A ty, Agapí
mou, potrafisz skorzystać z mojej wiedzy. Proszę, korzystaj mądrze, zaufaj
sobie, a wszystko się uda.
– Dobrze babciu – powiedziałam pewnym
głosem, choć wewnętrznie drżałam.
– A teraz czas na was. Noc zapadła na
dobre i jak chcecie wyjść w tamtym parku, to musicie się pospieszyć. Wkrótce
brama się przeniesie.
– Dziękujemy ci Pani za pomoc – Jany
pochyliła głowę z szacunkiem.
– Odwiedźcie nas kiedyś, dobrze? –
poprosiła Crystal.
– Oczywiście! – zawołała radośnie Sarah
ściskając ją mocno.
Ja w tym czasie uściskałam babcię. Nie
było mi łatwo się z nią rozstawać, bo czułam się przy niej równie bezpiecznie,
jak przy mamie. Łzy zasłoniły mi wzrok. Walczyłam, by nie popłynęły
strumieniami. Zrobiłam kilka wdechów, zamrugałam, ale nic to nie dało. Płakałam
bezgłośnie i sama nie wiedziałam dlaczego. Czy ze szczęścia, czy smutku.
Poczułam, że ktoś mnie obejmuje. Męski
zapach i silne ramiona podpowiedziały mi, kto to był. Przylgnęłam do klatki
piersiowej Phila, ściskając kwiat jedną ręką.
– Elpi, moro mou… Ci… nie płacz, będzie
dobrze – usłyszałam jego pokrzepiające słowa. – Nie rozstajesz się z nimi na
zawsze.
– W-wiem – zająknęłam się, połykając
łzy.
– Czas na nas przyjaciele – zauważyła
Janete. Jej głos był cichy i stanowczy.
Pamiętałam, że jeszcze niedawno się na
mnie wściekała. Nie chciałam jej denerwować jeszcze bardziej, więc odsunęłam
się szybko od chłopaka. Wytarłam oczy i policzki. Ukłoniłam się po raz ostatni
Pani Ogrodu Jasności i jej córce.
– Jeszcze się spotkamy – szepnęłam.
Elpis i jej przyjaciele wyszli z Ogrodu cali i zdrowi. Ale co teraz? Czy uda im się odnaleźć Rydwan? Mija już druga noc. Została tylko jedna. Czy zdążą?
Do
napisania
GusiaG
Ale tkliwie... musiałaś, co?
OdpowiedzUsuńCzepiasz się. Takie momenty też są potrzebne
Usuń