Przejdź do głównej zawartości

"Nadzieja bogów" Rozdział 18 cz.3

Cisza, jaka zaległa między nami była niezwykle napięta. W końcu, jako pierwsza odez­wa­ła się Janete. Roześmiała się cicho i rzuciła:
– Nasza Przybłęda jest ciocią naszej Nadziei.
I znów zaczęła chichotać, a z nią Śnieżka. Spojrzałam na Phillipa. Szczerzył się jak głupi. Po­wstrzymywał się od śmiechu. Przewróciłam oczami. Ja wiedziałam o tym od wczoraj, oni dowiedzieli się przed chwilą. Najwyraźniej mieli z tego niezłą frajdę.
– To prawda? – zapytała cicho Crystal.
– A jak myślisz? Co czujesz? – Theja była bardzo spokojna.
– Tak, czuję to. To musi być prawdą, bo czuję się tu jak w domu… – oczy dziewczyny za­bły­sły. – Mamo…
Obie, matka z córką wyściskały się mocno. Przyjemnie było tak na nie patrzeć, ale nie mie­liśmy dużo czasu. Babcia chyba zdawała sobie z tego sprawę, bo podeszła do altany i wska­zała na kwiat.
– Możecie go wziąć, ale musicie kogoś zostawić. Tak, jak mówiła Thallo. Inaczej nie da się tego załatwić.
Stanęliśmy tuż za nią. Żadne z nas już się nie uśmiechało. Nie podobał nam się ten układ. Jak mieliśmy zrezygnować z jednego z nas i zostawić go w nieznanym nam miejscu, na nie­wiadomo ile czasu? Nie mieściło mi się to w głowie.
– Czy ja mogę zostać? Czy musi to być któreś z nich? – zapytała moja białowłosa ciocia.
– Teoretycznie nie jest to możliwe, ale cóż… – bogini wzruszyła ramionami z zagadkową miną. – Dlatego byłam na Olimpie. Udało mi się wytargować pewne rozwiązanie... Jeśli ty Crystal zgodzisz się tu zostać ze mną do końca swoich dni, jako strażniczka Ogrodu Jasności, strażniczka najcenniejszych kamieni, to Elpidha i jej przyjaciele mogą dalej iść.
– Zostać do końca swoich dni? – wyrwało mi się. Nie chciałam wierzyć swoim uszom. Ja nie mogłabym się na to zgodzić…
– To jak więzienie. Alitis… mogłabyś się na to zgodzić? Poświęcić się? – zapytał Phil, zu­pełnie, jakby czytał mi w myślach.
Zapytana rozejrzała się po ogrodzie, który była tak samo jasny i piękny przez cały czas. Na twa­rzy miała spokój i nadzieję. Nie wiał tu żaden wiatr, nie padał żaden cień, bo światło wydobywało się z kryształów i kwia­tów. Było sielankowo… jak dla mnie za bardzo, ale nie odważyłam się wypowiedzieć tych słów na głos, by nie urazić babci.
– Dzięki wam się tu znalazłam – odezwała się w końcu Crystal. – Co prawda będę tęsknić za swoimi przyjaciółkami nimfami, ale tu jest moje miejsce. Tu jest moja mama. Zostanę tu, jeśli w ten sposób mogę się wam odwdzięczyć. Myślę, że tak właśnie ma być. I nie uważam tego za wielkie poświęcenie.
– A gdyby Alitis się nie zgodziła, co wtedy? Któreś z nas musiałoby tu zostać, ale nie na zawsze, prawda? – zastanawiała się na głos Jany.
– Prawda. Wy musielibyście zostać tu na jakiś czas, bliżej nieokreślony. A zważywszy na to, komu obiecaliście Kryształowy Kwiat… To mogłoby tylko wydłużyć wasz pobyt tutaj – przy­znała Theja.
Przygryzłam wargę. Moi przyjaciele wciąż nie byli pewni, czy dobrze zrobiliśmy oddając kwiat Persefonie, ale czy mieliśmy inne wyjście?
Ostatecznie zgodziliśmy się zostawić w Ogrodzie Jasności Przy­błędę. Zwłaszcza, że ona sama na to nalegała. Babcia była zachwycona. Wzięła Kryształowy Kwiat w dłonie i podała mi go. Był niesa­mowity. Emanował światłem o wszystkich barwach. Rozświetlał wszystko dooko­ła dając tym samym ogromną radość. Kiedy się na niego patrzyło, chciało się śmiać i tań­czyć.
– Nie wyobrażam go sobie w ogrodzie Persefony, a wy? – Śnieżka pokręciła głową.
– Czy dobrze zrobiliśmy oddając go Pani Podziemia? – zapytał z wahaniem Phillip patrząc na Theję.
– Nie mogę wam odpowiedzieć na to pytanie, bo już i tak wystarczająco mocno wtrąciłam się do waszej misji. Resztę musicie odkryć sami, ale coś wam powiem. – Położyła mi rękę na ramieniu. Uniosłam na nią swój wzrok. Jej niebiesko-szare oczy patrzyły na mnie z troską. – Nazywają mnie Panią Jasności, bo dałam kamieniom i metalom szlachetnym ich blask. Strzegę również blasku gwiazd. Ale jest jeszcze jedna rzecz, której strzegę. Jestem boginią jasno­wi­dzenia i wzroku. To właśnie dzięki moim darom, Elpidho, potrafisz zajrzeć do wiedzy świata i wiesz, różne rzeczy. Dzięki temu potrafisz zlokalizować rzeczy i osoby. To dzięki temu wiesz, co powinnaś zrobić. Mój dar nie jest darem Apolla, który zna przyszłość. Ja mam jedynie wie­dzę, która pomaga podejmować decyzje. A ty, Agapí mou, potrafisz skorzystać z mojej wie­dzy. Proszę, korzystaj mądrze, zaufaj sobie, a wszystko się uda.
– Dobrze babciu – powiedziałam pewnym głosem, choć wewnętrznie drżałam.
– A teraz czas na was. Noc zapadła na dobre i jak chcecie wyjść w tamtym parku, to musi­cie się pospieszyć. Wkrótce brama się przeniesie.
– Dziękujemy ci Pani za pomoc – Jany pochyliła głowę z szacunkiem.
– Odwiedźcie nas kiedyś, dobrze? – poprosiła Crystal.
– Oczywiście! – zawołała radośnie Sarah ściskając ją mocno.
Ja w tym czasie uściskałam babcię. Nie było mi łatwo się z nią rozstawać, bo czułam się przy niej równie bezpiecznie, jak przy mamie. Łzy zasłoniły mi wzrok. Walczyłam, by nie popły­nęły strumieniami. Zrobiłam kilka wdechów, zamrugałam, ale nic to nie dało. Płakałam bez­głośnie i sama nie wiedziałam dlaczego. Czy ze szczęścia, czy smutku.
Poczułam, że ktoś mnie obejmuje. Męski zapach i silne ramiona podpowiedziały mi, kto to był. Przylgnęłam do klatki piersiowej Phila, ściskając kwiat jedną ręką.
– Elpi, moro mou… Ci… nie płacz, będzie dobrze – usłyszałam jego pokrzepiające słowa. – Nie rozstajesz się z nimi na zawsze.
– W-wiem – zająknęłam się, połykając łzy.
– Czas na nas przyjaciele – zauważyła Janete. Jej głos był cichy i stanowczy.
Pamiętałam, że jeszcze niedawno się na mnie wściekała. Nie chciałam jej denerwować jeszcze bardziej, więc odsunęłam się szybko od chłopaka. Wytarłam oczy i policzki. Ukłoniłam się po raz ostatni Pani Ogrodu Jasności i jej córce.
– Jeszcze się spotkamy – szepnęłam.



Elpis i jej przyjaciele wyszli z Ogrodu cali i zdrowi. Ale co teraz? Czy uda im się odnaleźć Rydwan? Mija już druga noc. Została tylko jedna. Czy zdążą? 

Do napisania
GusiaG

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Inspirowane grecką mitologią - "Nadzieja bogów" Prolog

Pierwsza historia, która usilnie chce wyciec z mojej głowy jest inspirowana grecką mitologią, a dokładnie serią książek "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy". Tak wiem, to książka dla dzieci, mimo to urzekła mnie bardzo! A może właśnie dlatego? Cóż… żeby nie przedłużać – zaczynamy! Prolog /Potężny Głos Ubrana byłam w zwiewną sukienkę w kolorze nieba o brzasku słońca – błękitu prze­cho­dzącego w róż. Znajdowałam się w niezwykle pięknym miejscu. Wokół mnie migotało ty­siące różnych świateł, rozświetlających czerń mroku. Byłam urzeczona ich ilością. Zrobiłam krok do przodu i zorientowałam się, że unoszę się w powietrzu... Pode mną, daleko w dole, widziałam biało-niebieskie plamy. Coś mi te plamy przypominały… Rozejrzałam się. Tuż za mną z daleka zauważyłam niezwykłą jasność. Z początku była delikatna, z czasem jednak nabierała inten­sy­wności, w końcu musiałam odwrócić wzrok.  – Nie powinnaś tam patrzeć – usłyszałam. Spojrzałam zaskoczona ...

"Nadzieja bogów" Rozdział 23 cz.2

– Vic oddawaj Rydwan, to już nie jest śmieszne – Ian zgrzytnął zębami i zacisnął pięści. – Nie ma mowy. Dlaczego miałbym Wam oddać mój skarb? – zaśmiał się dzieciak. – skarb? Po co ci on? – zapytałam. – Apollo ma za dużo obowiązków, nie sądzicie? Spojrzałam na syna Zeusa z powątpiewaniem. Nie wierzyłam w jego słowa. Chłopak był zbyt zadufany w sobie, by pomyśleć o innych. Ian najwyraźniej myślał tak samo, bo przewrócił oczami. – A o co dokładnie chodzi Hawk? – warknęłam podchodząc bliżej. Czułam narastającą wściekłość. – No cóż… – wzruszył ramionami – Wiedziałem, że nie łatwo będzie was przekonać, więc przejdę do sedna. – Przestał się uśmiechać i spojrzał z powagą. – W końcu mój ojciec zwróci na mnie uwagę. Warknęłam nie mogąc powstrzymać frustracji i spojrzałam w górę. Zeusie, dlaczego muszę rozwiązywać twoje rodzinne problemy z ciebie? Może go przywołać do porządku? – krzyknęłam w myślach. Coś mi jednak mówiło, że nic z tego nie będzie. Bóg Piorunów ustalił dawno te...

"Nadzieja bogów" Rozdział 16 cz.2

Kiedy doszliśmy do celu, poczułam przyjemny powiew wiatru. Wiedziałam, że jestem tam, gdzie być powinnam. Ale jak miałam znaleźć dziewczynę? Zaczęliśmy się uważnie rozglądać, badać drzewa. Sarah szeptała zaklęcia, Janete dokła­dnie przyglądała się pniom, a Phillip badał podłoże. Przez chwilę obserwowałam ich z uśmie­chem. Byłam szczęśliwa, że miałam ich przy sobie. W końcu zamknęłam oczy i przywołałam obraz młodej dziewczynki śpiewającej piosenkę. Słowa piosenki same przyszły mi do głowy. Po chwili zaczęły płynąć z moich ust. Poczułam dziwną wibrację w powietrzu. Otworzyłam oczy i zaskoczona zachłystnęłam się powietrzem ucinając piosenkę w pół wersu. Przede mną stała niezwykle piękna dziewczyna o delikatnych rysach i o smukłej sylwet­ce. Miała na sobie sukienkę z kory drzewa, a długie włosy w kolorze żołędzi były ozdobione liśćmi dębu. Patrzyła na mnie nieprzeniknionym wzrokiem. – Witajcie młodzi herosi – powiedziała do nas śpiewnie. – Jestem Belanida. – Witamy cię driado ...