Przejdź do głównej zawartości

"Nadzieja bogów" Rozdział 13 cz.1

Rozdział 13 / Za gwiazdą w sidła harpii

Cały obóz zebrał się, aby nas pożegnać. Stałam pomiędzy Jany i Sarah. Phillip stał obok córki Ateny. Wszyscy byliśmy ubrani w podróżne ciuchy, a na plecach mieliśmy spakowane plecaki. Mój, oprócz ciuchów i prezentów od Nicka, Amber i Brada, zawierał również ambro­zję oraz nektar w batonach, ciasteczkach i małych kartonikach.
– Czy jesteście gotowi? – Pan Jackson wystąpił w naszą stronę i spojrzał uważnie na każ­dego z nas.
Kiwnęłam głową, choć wcale nie czułam się gotowa. Zerknęłam na Sarah. Ona również nie wyglądała na pewną siebie. Janete z kolei była wyraźnie szczęśliwa, że rusza na misję, po­dob­nie jak Phil.
– Elpidho, όpou eínai karthítsa sas?* – usłyszałam ciche pytanie.
Kierownik obozu podszedł do mnie blisko. Patrzył na mnie z dezaprobatą w oczach. Za­drżałam. Pierwszy raz widziałam, żeby patrzył na mnie w ten sposób. Wszyscy zgromadzeni przyglądali nam się z niepokojem i nadstawiali uszy, aby usłyszeć naszą rozmowę.
– Od Amber wiem, że dała ci ją i wytłumaczyła jak działa, dlaczego jej nie założyłaś? – spy­tał delikatnie i cicho.
– Yyy… – zrobiłam nietęgą minę. – Nie wiem, czy po tych osłabnięciach, tej ciemności to do­bry pomysł… by wpuścić kogoś do głowy… boję się tego. Czy na pewno jest to bezpieczne?
– Spokojnie, – mężczyzna uśmiechnął się lekko kładąc mi rękę na ramieniu – wszystko jest w porządku. Ta broszka pozwala sprawdzić lokalizację i upewnić się, czy nie grozi niebez­pie­czeństwo właścicielowi drugiej. Jest to dar od mojego ojca dla swoich wnuków. Magia poz­walająca połączyć umysły do tego celu jest zupełnie bezpieczna i zablokowana przed in­nymi. Do tej pory nie zdarzyło się nic niepokojącego, kiedy Amber i  Phillip je nosili.
Nie pocieszało mnie to. Prawda była taka, że nie chciałam, aby Phil miał dostęp do mo­je­go umysłu w jakikolwiek sposób. Miałam zamiar zaproponować, by oddał swoją broszkę Jany, bo przy niej nie czułabym się skrępowana. Wiedziałam, że to mogłoby go zranić, ale czy tak nie byłoby dla misji lepiej? Kiedy otworzyłam usta, zauważyłam ciepłe spojrzenie pani Jack­son podchodzącej w naszą stronę.
Min anisycheíte.** Wystarczy, że będziesz chronić swój umysł, a nic złego się nie stanie. A Phil, – tu spojrzała na swojego syna – będzie uważał na twoją prywatność, prawda?
– Oczywiście – chłopak skłonił głowę z szacunkiem.
– Tak, jak zawsze z rana? Wchodząc bez pytania do domku? – nie mogłam się powstrzy­mać.
Zaśmiał się w odpowiedzi. Jego rodzice popatrzyli na nas nie rozumiejąc, o co chodzi. Ja­ny stanęła przede mną, a obok pana Jacksona.
– Spokojna głowa. Będę go pilnować – spojrzała na dorosłych. – Apollo wiedział co robi, wybierając nas na tę misję. Poradzimy sobie!
Trzeba przyznać, że zrobiło mi się cieplej na duszy. Wyjęłam broszkę z kieszeni spodni. Przez chwilę się jej przyglądałam. Upewniłam się, że moje umysłowe blokady są na miejscu i przypięłam biżuterię do bluzki. Tym razem w moim umyśle pojawiła się jedynie myśl o lo­ka­lizacji Phillipa. Ogarnął mnie również spokój, który świadczył o tym, że nie nic mu groziło. Chwilę potem zatonęłam w emocjach, które nie były moje. Zaskoczona zamrugałam i zer­knę­łam na Śnieżkę.
– Emocje? – spytałam nie wydając żadnego dźwięku, ruszając jedynie ustami.
Dziewczyna kiwnęła głową. Odwróciłam się w stronę Phila. Uśmiechał się do mnie.
– Wyczujemy swoje emocje tylko wtedy, jak sami będziemy opanowani – odpowiedział na pytanie, któ­rego nawet nie zdążyłam zadać.
 Skupiłam się i spróbowałam rozszyfrować sygnały, które do mnie docierały: podekscy­to­wanie wyprawą, radość oraz sympatia skierowana do kogoś. Dziwnie było czuć to, co on, ale zapewne on czuł w tym momencie to, co ja. A co ja czułam? Musiałam się chwilę zastanowić, ale doszłam do wniosku, że jestem lekko wystraszona i zdezorientowana tym, co się dzieje. Zdążyłam się również pogodzić się z przeznaczeniem doty­czącym misji. Spraw sercowych wo­lałam nie ruszać.
– Czas wyruszać – Sarah wskazała na niebo.
Nad horyzontem od strony zachodu pojawiła się pojedyncza gwiazda. Z astronomii pa­mię­­tałam, że jest to tak naprawdę Wenus odbijający światło księżyca. Ale Grecy wieki temu przy­­pisali to światło Hesperosowi i od tej pory mój przyrodni brat zajmował się zapalaniem tego światła… a przynajmniej tak mówiły mity. Czasami trudno jest pogodzić wiedzę z astro­nomii z mitami…
Musieliśmy ruszać. Nie bardzo wiedziałam gdzie szukać ogrodu, albo tej, która nazywała siebie Przybłędą, jednak miałam nadzieję, że damy radę. Może kiedy zgubimy drogę, Hesperos sam osobiście nam pomoże? Po cichu na to liczyłam. W końcu mieliśmy tę samą matkę.
Phil miał przydzielony na wyprawę samochód, więc szybko ruszyliśmy w jego stronę. Za­nim wsia­dłam na siedzenie obok kierowcy, wyściskałam jeszcze naszych przyjaciół, któ­rzy zo­stawali. Zrobiło mi się smutno na myśl, że mam pozostawić Amber. Zdążyłam ją na­prawdę po­lubić.
– Powodzenia, niech bogowie wam sprzyjają – zawołał Chejron tubalnie.
Nie wiem czemu, ale miałam przeczucie, że nie wszyscy będą nam przychylni. I nie Myś­la­łam tu o moim wuju…
Wyruszyliśmy z obozu drogą prowadzącą przez wzgórze, ku dolinie i głównej drodze.
– Czyli na zachód? – zapytał Phil zerkając na mnie.
Kiwnęłam głową przyglądając się gwieździe. Mamo prowadź nas – poprosiłam w duszy wysyłając modlitwę w stronę Florydy.
– Właściwie to powinniśmy się kierować w stronę południowego-zachodu – zawołała Sa­rah zerkając uważnie na niebo.
– Znowu zachód… To ZAWSZE jest zachód… – Phillip nie wyglądał na zadowolonego.
– Oczywiście, że tak. W końcu to Cywilizacja Zachodu! – zawołała Janete śmiejąc się.
Po chwili wszyscy dołączyliśmy do jej śmiechu.


*όpou eínai karthítsa sas (czyt. Opu ine karfica sas?) - gdzie jest twoja broszka? [όπου είναι καρφίτσα σας;].
**Min anisycheíte (czyt. Min anisychite) - nie martw się [μην ανησυχείτε].


Czas wyruszyć w podróż. 
Przyznam się, że ostatnio ciężko mi się piszę. Wyczerpał mi się entuzjazm. Czy mam to kończyć? Powiedzcie sami, warto?
Buziaki AG.

Komentarze

  1. Wreście doczekałem się kolejnego odcinka. W szpitalu czytał i czytał bez końca. I co dalej????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wlasnie jeszcze nie wiiem. To opowiadanie mnie sama zaskakuje

      Usuń
  2. Hmmm ten zwrot, żeby się nie martwić jest dobry. Zapamiętam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bohaterowie

Witam ;) Postaram się na bieżąco aktualizować podstronę z bohaterami opowiadania. Zamieszczam tam głównie herosów. Ale Jeśli chcecie opis rodziców, czy bogów, dajcie znać ;) pozdrawiam Ag

"Nadzieja bogów" Rozdział 17 cz.3

– Bradley! – zawołała radośnie Sarah. Zwierzęta wylądowały gładko na pasie zieleni za parkingiem. Pobiegliśmy w tamtą stro­nę. Po drodze rozglądałam się dookoła. Byłam ciekawa, czy ludzie dostrzegli pegazy, a jeśli nie, to, co widzieli? Wiedziałam, że Mgła różnie działała. Wszystko było zależne od tego, czy czło­wiek, który widział magiczne istoty i dziwne zdarzenia, był w stanie w nie uwierzyć czy nie. Wszystko sprowadzało się do jego pojęcia normalności. Bałam się, że ktoś z obecnych na stacji paliwowej pomyśli, że gdzieś w pobliżu kręcą film z końmi i przybiegnie. Na szczęście nikt nie wydawał się tym zainteresowany. – Siema. Czy nie było was pięcioro? – zainteresował się Brad, kiedy zszedł z czarnego pe­gaza. Patrzył po nas skonsternowany. – Było – odpowiedziała mu Jany. – Ale harpie porwały nam Przybłędę i musi ją odnaleźć. – Co? Kiedy? – Tuż po naszej rozmowie – pośpieszyłam z wyjaśnieniem. – I nie mamy wiele czasu. Chłopak spojrzał na mnie z żarem w oczach, a ja poc

"Nadzieja bogów" Rozdział 1 cz.2

Pierwsza całe to zdarzenie zauważyła Sylvia, najstarsza siostra Lyry. Zawołała nas wszy­stkich podniecona. – Zobaczcie! Tam się toczy jakaś walka! Wyszłam z basenu zastanawiając się, co to ma być za walka. W końcu za domem znaj­dowały się tylko wody i trzciny. Przecisnęłam się obok przyja­ciółki i stanęłam na skraju dział­ki. To, co zobaczyłam wywołało ciarki na moich plecach. Dwoje młodych osób (na oko w moim wieku) stało w wodzie. Byli na tyle daleko od brzegi, że powinni zatonąć, oni jednak utrzy­mywali się na powierzchni wody. Mieli na sobie zwykłe młodzieżowe, letnie ubrania. Z tej odległości nie potrafiłam określić jakiej są płci. – Czy oni mają miecze? – usłyszałam niedowierzanie w głosie ojca Lyry.  Zamrugałam i spojrzałam ponownie. Pan Novak miał rację! Tych dwoje skakało w miej­scu i wymachiwało mieczami. Zupełnie jakby walczyli! Tylko z kim lub czym? Z początku mia­łam trudności z dojrzeniem drugiej strony poje­dynku. Zmrużyłam oczy i skupiłam się na brą­zo­wej, d