Rozdział 1 / Smok na
mokradłach
– Eli!
Natarczywość tonu była mi dobrze znana.
Otworzyłam oczy zaspana. Leżałam w swoim wygodnym łóżku. Obok mnie siedziała
moja mama Augenie. Jej twarz wyrażała dobrze mi znane zniecierpliwienie.
– No w końcu raczyłaś otworzyć oczy!
Wstawaj, już późno.
Zamrugałam dwa razy. Zaraz, zaraz… Czy to
przypadkiem nie były wakacje?
– Która godzina? – Spytałam zaspanym
głosem.
– Późna – usłyszałam odpowiedź.
Mama wstała i podeszła do okna.
Spojrzałam w tamtą stronę. Okna mojego pokoju wychodziły na wschód. Przyjrzałam
się położeniu słońca i aż jęknęłam. Zgadywałam, że była godzina szósta rano.
– Mamo! Jest wcześnie! – krzyknęłam z
wyrzutem.
– Nie marudź – odwróciła się do mnie.
– Obiecałaś mi pomóc przy porządkach, więc się ubieraj, Agápi mou*.
Wychodząc z pokoju przystanęła w
drzwiach i spojrzała na mnie smutno. Pewnie zastanawiała się jak to było
możliwe, że byłam jej córką. Nieraz słyszałam, jak narzekała dla żartu, że
chyba podmienili mnie w szpitalu. Różniłyśmy się diametralnie prawie pod każdym
względem…
Moja mama była smukłą, wysoką kobietą o
delikatnych rysach. Włosy w kolorze blond jasno-złocisty spływały jej
falami na ramiona. Tęczówki oczu miała dwukolorowe – niebieskie dookoła
źrenic i szare na zewnątrz. Poruszała się z gracją i zawsze była pełna
energii. Wstawała o brzasku. Nigdy nie zdarzyło jej się zaspać. Zupełnie,
jakby miała budowany zegar biologiczny. Nigdy nie lubiła marnować czasu dnia.
Dopiero po zachodzie słońca pozwalała sobie na odpoczynek. Tego samego wymagała
ode mnie. Niestety… Ja wolałam spać do późna i leniuchować cały dzień.
Kiedy moja rodzicielka wyszła z mojego
małego królestwa usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Sięgnęłam po
zegarek, który stał na szafce nocnej. Na cyferblacie widniała godzina 6:01.
– Super… – mruknęłam niezadowolona.
Powlokłam się do swojej prywatnej
łazienki i, jak codziennie rano, wzięłam szybki, letni prysznic. Nie zdziwiło
mnie to, że zgadłam dokładną godzinę. Potrafiłam to robić od dziecka. Podobno
mama mnie tego nauczyła, choć ja nie pamiętałam tego faktu.
Wyszłam spod prysznica i stanęłam przed
lustrem. Przyjrzałam się sobie. Już wiele razy próbowałam doszukać się
podobieństwa między mną a mamą. I tym razem doszłam do wniosku, że łączą
nas jedynie kształty nosa i twarzy. Wszystko inne było zupełnie różne. Po pierwsze
włosy – różnorodność barwy moich była powalająca – od intensywnie złotego po
czerwono-miedziany. Po drugie oczy miałam w kolorze płynnego karmelu. Po
trzecie mojej figury nie można było nazwać smukłą, tylko zwyczajnie kobiecą.
Miałam krągłości dokładnie tam, gdzie powinny być i ani grama tłuszczu więcej,
co bardzo mi odpowiadało.
Gdy miałam dziesięć lat, zapytałam mamę,
czy skoro nie jestem podobna do niej, to może przypominam tatę. Pytanie tak ją
zaskoczyło, że przerwała cerowanie moich spodni i spojrzała na mnie szeroko
otwartymi oczami. Patrzyła tak przez dłuższą chwilę milcząc. Powtórzyłam
pytanie powoli się denerwując, czy uzyskam odpowiedź. Mama zamrugała, odwróciła
ode mnie wzrok i powiedziała krótko:
– Nie.
– To jak wyglądał tata? – dopytywałam.
Mama nagle wstała i wyszła z pokoju.
Przestraszyłam się, że czymś ją uraziłam. Nigdy wcześniej nie rozmawiałyśmy o
moim tacie. Nie wiem czemu, ale od zawsze czułam, że nie powinnam o niego
pytać. Niestety tego dnia złamałam tę niepisaną zasadę. W szkole na lekcji
historii rozmawialiśmy o naszych rodowodach. Było mi przykro, że swojego
nie znałam.
Mama tak długo nie wracała, że
zaczynałam żałować swojej niewyparzonej gęby. W końcu weszła do salonu,
stanęła przede mną i podała mi niewielkie zdjęcie.
– Taki był twój tata – powiedziała
słabym głosem.
Spojrzałam na zdjęcie. Przedstawiało
parę młodych ludzi. Mamę poznałam bez problemu. Była tak samo piękna i radosna
jak zawsze. Miała na sobie elegancką suknię wieczorową w kolorze fuksji. Uśmiechała
się promiennie do aparatu. Mężczyzna, który ją do siebie przytulał przewyższał
ją o głowę, miał jasne blond włosy tylko o dwa odcienie ciemniejsze od
bieli. Stał bokiem do aparatu. Głowę miał pochyloną, oczy zamknięte, a ustami
dotykał włosów mamy. Ubrany był w czarny smoking. Oboje wyglądali na
szczęśliwych.
– Masz jeszcze jakieś zdjęcia? –
spytałam. Miałam ochotę przyjrzeć się dokładnie twarzy ojca.
– Niestety – pokręciła głową mama. –
Twój tata nie lubił zdjęć czy obrazów. Tu udało się go uchwycić, bo nie
wiedział, że Selena miała w rękach aparat.
Pamiętałam ciocię Selenę. Była
przyjaciółką mamy z dawnych lat. Odwiedzała nas czasami, jak byłam młodsza w
święta lub wakacje. Jednak nie zostawała na długo. Uwielbiała podróżować po
świecie i nie miała stałego adresu. Ostatni raz odwiedziła nas w moje szesnaste
urodziny.
– Co się stało z tatą? – spytałam
szeptem. Bałam się odpowiedzi.
Mama przykucnęła przy mnie. Była blada
i przygaszona. Spojrzała na mnie ze smutkiem.
– On… – zaczęła, ale głos się jej
załamał. Odchrząknęła, – on znajduje się teraz w lepszym miejscu… – dokończyła
drżącym głosem, a po jej policzkach popłynęły łzy.
To był ostatni raz, kiedy rozmawiałyśmy
o moim ojcu. Wiedziałam, że nie jestem podobna ani do niego, ani do mamy. Nikt
nie potrafił tego wytłumaczyć. Może faktycznie zostałam podmieniona? Na razie,
gdy ludzie pytali mnie, po kim mam kolor włosów, odpowiadałam, że po dziadku.
Nie wiem skąd mi to przyszło do głowy, ale zamykało wścibskim usta.
Splotłam swoje rude włosy w gruby
warkocz, który sięgał mi do połowy pleców. Posmarowałam twarz, ręce, nogi i
dekolt kremem z filtrem. Na Florydzie nie powinno się wychodzić bez filtra na
twarzy, a już zwłaszcza w wakacje! Ubrałam się w zwiewną niebieską tunikę
i czarne szorty z brązowym paskiem. Na ręce założyłam miedzianą
bransoletę i srebrno-złoty zegarek. Nie potrzebowałam zegarka, by określić
czas. Nosiłam go jedynie dla ozdoby i ze względu na fakt, że dostałam go na
szesnaste urodziny od cioci Seleny.
Weszłam do kuchni i usiadłam przy stole
ziewając. Na talerzu przede mną znalazłam sałatkę z kurczakiem. Obok
stała szklanka lemoniady. Rozejrzałam się. Mamy nigdzie nie było. Pewnie znowu
wyszła pracować, posprzątać w garażu, lub w pokojach. Zjadłam szybko
swoje śniadanie. Obiecałam pomóc w porządkach w domu przygotowując
się do przyjazdu letników… Wcale mi się to nie podobało. Przecież miałam
wakacje! Cóż… obietnica to obietnica…
Wyszłam na balkon. Duszność, jaką się
wyczuwało w powietrzu zapowiadała upalny dzień. Mieszkałyśmy w Jacksonville
Beach w dwupiętrowym domu wielorodzinnym w pobliżu plaży.
Zajmowałyśmy mieszkanie na pierwszym piętrze. Drugie piętro wynajmowałyśmy zaprzyjaźnionej
rodzinie z Kanady. Przyjeżdżali do nas w każde wakacje. Na parterze miałyśmy salę
ze stołem bilardowym oraz salę kinową. Często zaglądali tam nasi goście,
sąsiedzi i ich goście.
Aż do południa pomagałam mamie w sprzątaniu
całego drugiego piętra i sal na parterze. Byłam wykończona, ale zadowolona
z efektów. Wiedziałam, że rodzina Butlerów przyjedzie jutro. Wszystko czekało na ich przyjazd czyste i w idealnym
porządku.
Zjadłyśmy z mamą spóźniony lunch. Przebrałam
się w letnią niebieską sukienkę w kwiatki, chwyciłam torebkę, ucałowałam
mamę i wyszłam z domu. Przywitałam się z panią Summers sprzątającą
podjazd domu obok. Upał był niesamowity. Właściwie rozważałam, czy nie wrócić
do domu, kiedy usłyszałam piosenkę „Hero” zespołu Nickelback wydobywającą się
z mojej torebki. Wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Lyra,
moja najlepsza przyjaciółka.
– No hej! – zawołałam do słuchawki.
– Elpi! Wolna jesteś? Przyjedź do mnie!
Mamy zamiar urządzić sobie imprezę basenową. Oczywiście, jesteś zaproszona.
Wciąż mam w szafce twój kostium kąpielowy, zbieraj się. Czas goni!
Zaśmiałam się w odpowiedzi. Cała Lyra!
Pełna energii, jeśli jej pozwolić – będzie gadać bez końca.
– Właśnie wyszłam z domu, zaraz wsiądę
w taksówkę, okey?
– OK, OK!!! – zawołała głośno i się
rozłączyła.
Śmiałam się jeszcze, kiedy szłam do
najbliższego postoju taksówek pod jednym z hoteli na wybrzeżu. Wybrałam tę z
sympatycznym starszym panem na miejscu kierowcy. Podałam adres Lyry i
rozłożyłam się wygodnie na tylnej kanapie. Kierowca ruszył spokojnie. Miał do
przejechania całe miasto, gdyż moja przyjaciółka mieszkała nad Intercoastal
Waterway w bogatszej dzielnicy.
Kiedy dojechałam na miejsce, Lyra stała
przed domem i skakała z radości na mój widok. Była niemożliwa! Wyszłam z
samochodu i uściskałam ją.
– Wariatka z ciebie, wiesz? – rzuciłam
żartobliwie.
– No wiem, za to mnie kochasz –
zaśmiała się. – Butler przyjechał?
– Nie, będzie jutro – powiedziałam i odwróciłam
głowę zawstydzona.
Lyra znała mnie dobrze i wiedziała, że
czekam na przyjazd rodziny Butlerów. Ich syn Rupert był tylko o pół roku ode
mnie młodszy, ale i bardzo dojrzały. Uwielbiałam spędzać z nim czas. I
lubiłam go bardzo! Bardzo, bardzo… Przez cały dzień starałam się o nim nie myśleć,
by mama nie zauważyła mojego rozkojarzenia. Przy Lyrze nie miałam szans tego ukryć.
– O proszę, jaka szczęśliwa. Spokojnie,
jutro się zobaczycie i obejrzycie film na kanapie w waszej Sali Kinowej.
Może i będzie coś więcej? – zaćwierkała radośnie.
Irytowały mnie jej insynuacje. Do tej pory
między mną a Rupertem do niczego nie doszło. Byliśmy tylko dobrymi
przyjaciółmi, choć nie ukrywam, że w sercu głęboko miałam nadzieję, że
niedługo się to zmieni.
Pchnęłam przyjaciółkę w stronę ogrodu
na tyłach domu. Jej dwie starsze siostry i mama leżały na leżakach. Dwie inne
dziewczyny pływały w basenie. Przywitałam się ze wszystkimi. Lyra wręczyła mi
mój dwuczęściowy kostium w morskim kolorze i popchnęła w stronę drzwi do
salonu. Przywitałam się tam z panem domu i przebrałam się szybko w
łazience.
Impreza nad basenem była bajeczna.
Zimne napoje i słodkie przekąski zapewniał nam tata Lyry, który pojawiał się w
ogrodzie na krótką chwilę, a potem znikał w domu. Było mi tak dobrze w
chłodnym basenie, że nie miałam ochoty wychodzić. Pewnie nie wyszłabym do późnego
wieczora, gdyby nie zamieszanie, na mokradłach.
*Agápi mou (czyt. agapi mu) - zwrot grecki oznaczający Moja Miłości, Kochanie, [Aγάπη μου].
i... Co będzie dalej? Co się dzieje nad Intercoastal Waterway? Odpowiedź wkrótce
pozdrawiam wszystkich czytelników
GG
Jeśli chcesz, to opublikuj swoje opowiadanie na serwisie pisarskim Wattpad. Darmową aplikację znjdziesz w Sklepie Play, pisanie i czytanie opowiadań innych użytkowników też jest za darmo. Jak opublikujesz, to napisz mi, bo zapowiada się ciekawie ^^ Moja nazwa to Demigod_14 (14 tp numer domku Hekate XD).
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy chce mi się znowu wszystko kopiować. Dam znać, jak się namyślę. Na Wattpadzie tworzę inne opowiadanie.
Usuńpozdrawiam
Ja chcę poznać bliżej tego Ruperta
Usuń