Przejdź do głównej zawartości

"Nadzieja bogów" Rozdział 13 cz.2

Jechaliśmy przez jakiś czas w ciszy. Nie wiem, o czym myśleli inni, ale moja głowa była pełna obaw związanych z broszką. Jak mam teraz się zachowywać przy Phillipie? Czy mam uważać na swoje nastroje? Nie wiedziałam… Targały mną sprzeczne emocje. Raz byłam zado­wolona z tej dziwnej, magicznej więzi między nami, bo czułam się bezpiecznie… Innym razem chciałam odrzucić broszkę i uciekać daleko stąd. Ostatnio często chciałam uciekać…
W mojej głowie pojawił się obraz młodego Jacksona, który pływał razem ze mną po jezio­rze kajakami. To była nasza pierwsza randka… Potem zobaczyłam jego twarz tuż przede mną, kiedy stali­śmy w moim domku tego ranka. Pewnie pocałowałby mnie, gdyby nie Bradley, któ­ry nam raptownie przeszkodził. Czułam wtedy ogromne podniecenie. Trudno było mi u­wie­rzyć, że od tego momentu minęło dopiero pół doby. Zadziwiające, jak bardzo zmieniły się moje uczucia od tego czasu. Już nie czułam tego przyjemnego podniecenia, czułam jedynie dzi­wny niepokój.
Zaczęłam się zastanawiać, czy byłabym zadowolona, gdyby w samocho­dzie zamiast Phila była Brad. Przypomniała mi się nasza rozmowa w trakcie mojego pakowania się, jego wspar­cie i pomoc, a także smutek w oczach. Przypomniał mi się bardzo dokładnie jego wyraz twa­rzy, kiedy zbliżał się do mnie, jakby chciał mnie pocałować. Byłam wdzięczna Amber, że przy­była i to przerwała.
Zamknęłam oczy. Mama ostrzegała mnie, że powinnam odsunąć od siebie sprawy miło­sne i zająć się treningiem. Powinnam jej posłuchać. Odetchnęłam lekko. Skupiłam się na prze­po­wiedni dotyczącej misji. Wiedziałam, że mam podążać do Ogrodu Jasności, ale nie wie­dzia­łam, gdzie mam go szukać. Ogród ten najwyraźniej należał do Matki Zorzy. Skoro Zorza to mo­ja mama – bogini Eos, to jej matką była Theja. Zmierzałam w kierunku swojej babci, która cze­kała już na mnie. Ale jak miałam ją znaleźć? Poczułam ogromną potrzebę skontaktowania się z nią. Miałam ochotę połączyć się z Boginią Jasności w swoim umyśle. Pewnie bym to zrobiła, gdyby nie ostre wołanie dochodzące do mnie od tyłu…
– Elpidha! Elpidha!
Otworzyłam oczy. Sarah kopała w oparcie mojego fotela.
– Co jest? – Janete była wyraźnie skołowana i przestraszona, co było słychać w jej głosie. Pochylała się do przodu.
– Jej blokada się sypała. Przed chwilą wokół Elpis zgromadziły się ciemne, niebezpieczne chmury – wyjaśniła Śnieżka.
– Widziałaś je? – spytałam zaniepokojona odwracając się do niej.
– Oczywiście. Znam zaklęcie, dzięki któremu jestem w stanie zobaczyć ten złowieszczy mrok. Co się z tobą dzieje?
Pokręciłam głową. Byłam skołowana. Poczułam pulsowanie skroni. Zacisnęłam oczy i po­t­rząsnęłam głową. W tym momencie poczułam, że samochód gwałtownie hamuje. Phillip za­parkował na poboczu.
– Elpis, co się dzieje? – zapytał spokojnie.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Patrzył na mnie obojętnie. Nie czułam jego emo­cji, bo nie byłam spokojna. Miałam nadzieję, że i on nie wyczuwał moich…
– N-nic się nie dzieje – odpowiedziałam. – Jestem po prostu zmęczona.
– Taaa, akurat! – Jany szturchnęła mnie w ramię. – Wiesz, że niektóre dzieci Ateny potra­fią wyczuwać kłamstwo? Ja potrafię, więc mnie nie oszukasz. Coś JEST na rzeczy. Mów, o co chodzi i to już!
– Nie chcę…
Phillip warknął, co było tak niespodziewane, że zamilkłam. Zerknęłam na niego. Jego wzrok był twardy i zimny tak, jak wtedy, gdy wiózł mnie do obozu. Wtedy wściekał się, że by­łam nadmiernie ciekawska i gadatliwa. Teraz, że nic nie chciałam mówić.
– Chyba mamy sobie coś do wyjaśnienia, nie sądzisz? – spytał z furią w głosie.
Wystraszyłam się porządnie. Kiedy Jacks był w takim nastroju, nie było pewności, co mo­że zrobić.
– Wysiadaj, musimy pogadać.
Nie protestowałam. Wysiadłam z samochodu, choć się cała trzęsłam. Kiedy stanęłam na trawniku, zorientowałam się, że wciąż byliśmy w Nowym Jorku.
– Phil, nie rób jej krzywdy. Musicie się opanować oboje! – zawołała Sarah ze środka auta. – Elpi musi się uspokoić, inaczej ta ciemność ją ogarnie!
Te słowa podziałały na chłopaka jak kubeł zimnej wody. Jego ramiona zadrżały, a oczy rozbłysły. Na twarzy pojawił się dziwny grymas, którego nie umiałam zidentyfikować. Przy­glądałam mu się z niekłamanym podziwem. Też chciałabym tak szybko zmieniać swojego na­stroje.
Kiedy Phil do mnie podszedł, był już zupełnie spokojny. Jego oczy uśmiechały się do mnie przyjaźnie, choć usta były zaciścięte. Twarz wydawała się jaśnieć, przez co wydawał się przy­stojniejszy niż zwykle.
– Kiedy jechaliśmy czułem, że coś jest nie tak. Przepływał przeze mnie istny kalejdoskop uczuć, twoich uczuć. Myślę, że wiesz, co wyczułem.
Kiwnęłam głową. Bałam się odezwać.
– Chcę, żebyś wiedziała, że moje priorytety się nie zmieniły. Najważniejsze, jest zapew­nie­nie ci bezpieczeństwa, ochrony. A nie dam rady tego dokonać, jeśli nie będziesz mi ufać. Wyda­wało mi się, że ten etap mamy za sobą, ale ty się ode mnie odsuwasz. Dlaczego?
Patrzył prosto w moje oczy. Czekał na odpowiedź. Milczałam przez chwilę, zasta­nawiając się, co mogę mu powiedzieć. W końcu zdecydowałam się na szczerość.
– Chcę się skupić na misji. Wszystkie inne sprawy chcę odłożyć na bok, a nie wiem czy zdołam, bo… – nie wiedziałam jak mam powiedzieć, że boję się naszej relacji. Nie chciałam go zranić. – nie chcę cię zranić, ale nie mogę teraz myśleć o… – stchórzyłam, nie potrafiłam się zdobyć na pełną szczerość.
– W porządku, rozumiem. – W jego głosie wyczułam nutę rozczarowania. – Zapomnij, pro­szę o tym, co się działo wcześniej. Wiem, o co ci chodzi. Ja też chcę wypełnić misję. O in­nych sprawach pomyślimy później. Możesz mi zaufać. Będę szanować twoją prywatność.
Uśmiechnęłam się, miałam wrażenie, że z mojego serca spadł duży kamień, który ciążył mi od rana. Odwróciłam się w stronę dziewcząt i poprosiłam gestem, żeby wyszły z samo­cho­du. Kiedy stanęły obok nas wyciągnęłam rękę do przodu.
Phíloi kai etaíroi?* – spytałam przyglądając się każdemu z nich.
Phíloi kai etaíroi! – powtórzyli po mnie chórem kładąc swoje ręce na mojej.
Wznieśliśmy ten okrzyk raz jeszcze podrzucając ręce do góry. Przechodnie patrzyli na nas dziwnie. Pewnie zastanawiali się, o co na chodzi. Humor mi się zdecydowanie poprawił.
Zamierzałam wracać już do samochodu, kiedy poczułam coś bardzo dziwnego. Do moje­go umysłu wkradł się chłód, ale nie taki zwykły, bardziej magiczny. Rozejrzałam się szybko, in­stynktow­nie. Od strony jednego z budynków szły w naszą stronę dwie brzydkie kobiety. Z po­czątku wydały mi się zupełnie niegroźne. Miałam zamiar je zignorować. Już odwracałam wzrok, ale w tej samej chwili jedna z nich zawyła przeraźliwie.
– To nie są kobiety, prawda? – spytałam cicho.
Phil pokręcił głową i wyciągnął swój miecz, który w zaczarowanej postaci przedstawiał długopis. Jany chwyciła go za rękę.
– Nie damy im rady, musimy uciekać – rzuciła.
– Harpiom nie uciekniemy – odezwała się Sarah. – Jesteśmy w pułapce.
Odwróciłam się i zauważyłam, że z drugiej strony zbliżały się kolejne dwie staruszki.
– Harpiom? Czy to te same, co sprzątają i gotują w obozie? – zapytałam dobywając sztylet i tarczę.
– Nie, te tutaj nie będą uprzejme…
Głos Phillipa był pełen napięcia. Wiedziałam, że miał rację. Chłód w moim umyśle wy­raź­nie dawał mi do zrozumienia, że grozi nam śmiertelne niebezpieczeństwo. Wzięłam głęboki od­dech. Musiałam się skupić. Czekała mnie bitwa z prawdziwym wrogiem. To już nie były tre­ningi…

*Phíloi kai etaíroi? (czyt. Fili ke eteri) - przyjaciele i partnerzy [φίλοι και εταίροι;].


Niebezpieczeństwo stało się realne. Czy im się uda? Zobaczymy!
Buziaki, pozdrawiam swoją rodzinkę, a zwłaszcza Dominikę i tatka, moich wiernych czytelników.
AB

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Inspirowane grecką mitologią - "Nadzieja bogów" Prolog

Pierwsza historia, która usilnie chce wyciec z mojej głowy jest inspirowana grecką mitologią, a dokładnie serią książek "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy". Tak wiem, to książka dla dzieci, mimo to urzekła mnie bardzo! A może właśnie dlatego? Cóż… żeby nie przedłużać – zaczynamy! Prolog /Potężny Głos Ubrana byłam w zwiewną sukienkę w kolorze nieba o brzasku słońca – błękitu prze­cho­dzącego w róż. Znajdowałam się w niezwykle pięknym miejscu. Wokół mnie migotało ty­siące różnych świateł, rozświetlających czerń mroku. Byłam urzeczona ich ilością. Zrobiłam krok do przodu i zorientowałam się, że unoszę się w powietrzu... Pode mną, daleko w dole, widziałam biało-niebieskie plamy. Coś mi te plamy przypominały… Rozejrzałam się. Tuż za mną z daleka zauważyłam niezwykłą jasność. Z początku była delikatna, z czasem jednak nabierała inten­sy­wności, w końcu musiałam odwrócić wzrok.  – Nie powinnaś tam patrzeć – usłyszałam. Spojrzałam zaskoczona ...

"Nadzieja bogów" Rozdział 23 cz.2

– Vic oddawaj Rydwan, to już nie jest śmieszne – Ian zgrzytnął zębami i zacisnął pięści. – Nie ma mowy. Dlaczego miałbym Wam oddać mój skarb? – zaśmiał się dzieciak. – skarb? Po co ci on? – zapytałam. – Apollo ma za dużo obowiązków, nie sądzicie? Spojrzałam na syna Zeusa z powątpiewaniem. Nie wierzyłam w jego słowa. Chłopak był zbyt zadufany w sobie, by pomyśleć o innych. Ian najwyraźniej myślał tak samo, bo przewrócił oczami. – A o co dokładnie chodzi Hawk? – warknęłam podchodząc bliżej. Czułam narastającą wściekłość. – No cóż… – wzruszył ramionami – Wiedziałem, że nie łatwo będzie was przekonać, więc przejdę do sedna. – Przestał się uśmiechać i spojrzał z powagą. – W końcu mój ojciec zwróci na mnie uwagę. Warknęłam nie mogąc powstrzymać frustracji i spojrzałam w górę. Zeusie, dlaczego muszę rozwiązywać twoje rodzinne problemy z ciebie? Może go przywołać do porządku? – krzyknęłam w myślach. Coś mi jednak mówiło, że nic z tego nie będzie. Bóg Piorunów ustalił dawno te...

"Nadzieja bogów" Rozdział 16 cz.2

Kiedy doszliśmy do celu, poczułam przyjemny powiew wiatru. Wiedziałam, że jestem tam, gdzie być powinnam. Ale jak miałam znaleźć dziewczynę? Zaczęliśmy się uważnie rozglądać, badać drzewa. Sarah szeptała zaklęcia, Janete dokła­dnie przyglądała się pniom, a Phillip badał podłoże. Przez chwilę obserwowałam ich z uśmie­chem. Byłam szczęśliwa, że miałam ich przy sobie. W końcu zamknęłam oczy i przywołałam obraz młodej dziewczynki śpiewającej piosenkę. Słowa piosenki same przyszły mi do głowy. Po chwili zaczęły płynąć z moich ust. Poczułam dziwną wibrację w powietrzu. Otworzyłam oczy i zaskoczona zachłystnęłam się powietrzem ucinając piosenkę w pół wersu. Przede mną stała niezwykle piękna dziewczyna o delikatnych rysach i o smukłej sylwet­ce. Miała na sobie sukienkę z kory drzewa, a długie włosy w kolorze żołędzi były ozdobione liśćmi dębu. Patrzyła na mnie nieprzeniknionym wzrokiem. – Witajcie młodzi herosi – powiedziała do nas śpiewnie. – Jestem Belanida. – Witamy cię driado ...