Przez resztę dnia nie potrafiłam się na niczym skupić. Wciąż byłam podniecona
możliwością poznania ludzi takich jak ja, poznania swojej misji. Mama widziała
moje poruszenie, wypytywała, co mnie dopadło. Chociaż nie czułam oporów przed
opowiedzeniem wszystkiego przyjaciółce, to nie potrafiłam mówić o tym z mamą.
Od mojego Bierzmowania, moi rodzice stali się jeszcze bardziej opiekuńczy w
stosunku do mnie. Wiedzieli, że Znamię Anioła jest wielkim wyróżnieniem i
wielką odpowiedzialnością. Miałam wrażenie, że choć byli ze mnie dumni, to tak
naprawdę chcieli mnie przed tym wszystkim ochronić.
Siedziałam w pokoju nad zeszytami, ale wiedziałam, że z nauki nici. Zaczynałam
się denerwować. Czy podołam swojemu przeznaczeniu? A co, jeśli nie dowiem się
nic o swoim znaku? O moim Aniele?
W końcu zerwałam się z miejsca, sięgnęłam po bluzę, kurtkę i botki.
– Idziesz gdzieś? – mama patrzyła na mnie podejrzliwie stojąc w drzwiach
do kuchni.
– Muszę się przejść… Spotkać się z Gabi.
– Wszystko w porządku? – spytała już po raz czwarty tego dnia.
– Tak, po prostu za dużo myśli. Pogaduszki z Gabi pomogą.
– Na pewno – uśmiechnęła się. – Uściskaj ją. I nie spacerujcie długo,
dzień coraz krótszy.
– Dobrze mamo…
Uściskałam ją szybko i wyszłam. Nie chciałam kolejnych pytań. Wychodząc
z klatki zdecydowałam, że nie pójdę po przyjaciółkę. Potrzebowałam samotności.
Ruszyłam przez osiedle. W głowie przetwarzałam wszystkie informacje jakie
miałam o Dzieciach Aniołów. Każde z nich było wychowywane w duchu wojownika.
Przynajmniej tak powinno być. Dlaczego nie ja? Dlaczego Anioł nie dał znać
wcześniej? Miał całe czternaście lat na to. A teraz… czy nie było dla
mnie za późno na naukę? Czułam się strasznie zagubiona.
Nagle zorientowałam się, że nogi zaprowadziły mnie wprost na Wypusty.
Zatrzymałam się. Stałam na chodniku okalającym plac kościoła Świętej Rodziny.
Słońce zachodziło. Przyszło mi do głowy, że mogłabym odwiedzić kościół.
Pomodlić się. Może tam znajdę odpowiedzi na moje pytania?
Ruszyłam w stronę drzwi murowanej budowli. Nie wiedziałam, czy będę
mogła wejść do środka, czy będzie otwarte… Stanęłam na stopniach i rozejrzałam
się. Na placu było kompletnie pusto. Gdzieś w dali szczekały psy pilnujące domów
swoich właścicieli. Szarpnęłam za klamkę, ale drzwi okazały się być zamknięte.
Sprawdziłam jeszcze te boczne. Niestety, nie dane mi wejść do środka. Postałam więc
chwilę na zewnątrz z ręką na drzwiach. Prosiłam Boga o jakiś znak, o pomoc, o
siły. Prosiłam Anioła, by pomógł mi odnaleźć moje miejsce.
Zamiast wrócić do domu wybrałam się na dalszy spacer. Dotarłam do
Kanału Augustowskiego oplatającego Wypusty. Nie było tam specjalnie jasno i bezpiecznie,
więc nie powinno mnie tam być. Ale ja potrzebowałam świeżego powietrza, lasu,
zieleni. Właśnie pośród natury czułam się najlepiej.
Nie wiem ile czasu siedziałam nad brzegiem kanału. Wychodząc z domu
wyciszyłam telefon, więc nikt mi nie przeszkadzał. Wstałam dopiero, kiedy usłyszałam
jakiś szelest z lewej strony. Próbowałam dojrzeć co jest między drzewami,
ale ciemność wcale mi tego nie ułatwiała. Poczułam niepokój i dopiero wtedy
zdałam sobie sprawę jak jest późno. Sięgnęłam po komórkę, by sprawdzić godzinę.
Była już prawie dwudziesta pierwsza. Niedobrze… Zwłaszcza, że miałam cztery
nieodebrane połączenia.
– Co ty tu robisz? – usłyszałam.
Przestraszona aż podskoczyłam. Pod drzewami parę metrów ode mnie stał
młody chłopak w zielonym ubraniu. Przyglądał mi się uważnie. Coś w jego
wyglądzie sprawiało, że wyglądał niebezpiecznie… Może to, że był nieogolony, a
może to, że stał w bojowej pozie, jakby był gotowy do walki... A może to ten
jego zachrypiały niski głos mnie przerażał?
– Nie jesteś tu bezpieczna – powiedział.
Zrobił krok w moją stronę, a ja wystraszona cofnęłam się. Zapomniałam,
że stałam tuż nad wodą… Noga mi się ześlizgnęła i poczułam, że upadam. Zaczęłam
machać rękami naprawdę przerażona. Umiałam pływać, ale nie miałam ochoty
zmoczyć się cała w ubraniach, a już tym bardziej zmoczyć komórki!
Nie wiem jak on to zrobił, ale nagle znalazł się przede mną. Chwycił mnie
za ręce i pociągnął w swoją stronę. Chwilę później trzymał mnie w talii.
Upadł na ziemię, a ja na niego. Byłam tak oszołomiona tym, co się stało, że
potrzebowałam chwili, aby uświadomić sobie jego bliskość. Leżałam na nim z
rękoma wspartymi na jego szerokiej klatce piersiowej. Jego ręce ściskały mnie
lekko w pasie. Zamrugałam. Jego granatowe oczy patrzyły na mnie intensywnie.
– Nic ci nie jest? – spytał delikatnie.
Jego oddech łaskotał mnie w policzki. To mnie ocuciło. Odepchnęłam się
od niego. Puścił mnie od razu z ironicznym uśmieszkiem. Wstałam najszybciej jak
mogłam i odeszłam od niego parę kroków. Przecież ja go w ogóle nie znałam!
– Zostaw mnie.
– Ładne mi podziękowanie za uratowanie – chłopak skrzywił się i wstał z
gracją.
– Dziękuję, żyję… – powiedziałam łapiąc się za serce.
Puls miałam przyspieszony, ale nie czułam się gorzej. Nic nie
wskazywało na to, że miałam mdleć i bardzo mnie to cieszyło. Odetchnęłam
głęboko. Chciałam oddzwonić do rodziców, może nawet poprosić tatę, by po mnie
przyjechał. Spojrzałam na swoje ręce i zdałam sobie sprawę, że nie mam już w
nich swojej komórki.
– O nie… – jęknęłam.
Musiała wpaść do wody! Podbiegłam w stronę brzegu. Nie zdążyłam jednak tam
dobiec, bo chłopak złapał mnie w talii powstrzymując.
– Co z tobą? Naprawdę chcesz się wykąpać?
– Nie, zgubiłam komórkę.
– Aha…
Puścił mnie i kazał zostać na miejscu. Podszedł do brzegu i rozejrzał
się. Pokręcił głową i odwrócił się do mnie.
– Obawiam się, że jest na dnie. Jeśli chcesz, możesz skorzystać z mojej
– wyjął czarną komórkę z tylnej kieszeni.
– Nie ucierpiała w upadku? – spytałam niepewnie.
Chłopak zerknął na nią. Przycisnął przycisk włączenia i nic się nie
działo. Mruknął coś pod nosem i schował telefon do kieszeni.
– Przepraszam… – bąknęłam – ale to twoja wina, wystraszyłeś mnie.
– Nie powinnaś tu przychodzić sama. Po zmroku wychodzą demony, a Dzieci
Aniołów są w tym momencie najbardziej narażone na ich ataki. Chyba powinnaś to
wiedzieć.
– Skąd wiesz, że jestem Dzieckiem Anioła? – spytałam nieufnie.
Wzruszył ramionami.
– Wyczuwam to.
– Skąd mam wiedzieć, że ty nie jesteś demonem?
Zerknęłam na niego podejrzliwie odsuwając się od niego i od wody.
– Gdybym nim był, sam bym cię popchnął do tej wody. Demony uwielbiają
chaos i zniszczenie. Chodź, odprowadzę cię do domu.
– Nigdzie z tobą nie idę – pokręciłam głową zbliżając się w stronę
drogi – Nie wiem kim jesteś.
– Jestem Cyryl Arian i jestem Wojownikiem Światła. Ze mną jesteś bezpieczna.
Stało się coś dziwnego. Z chwilą, kiedy wypowiedział swoje imię
poczułam w klatce piersiowej lekki ucisk. I nagle strach zniknął. Ogarniał
mnie spokój. Coś mi mówiło, że powinnam mu zaufać, że z nim naprawdę będę
bezpieczna. Przyjrzałam mu się już bez cienia podejrzliwości. Wyglądał na kogoś
kto umie się bronić, kto umie walczyć. Musiał zauważyć moje spojrzenie, bo
uśmiechnął się ujmująco. A może zauważył jak zareagowałam na jego imię?
– A ty masz jakieś imię? – zapytał podchodząc.
– Aga. Znaczy Agnieszka Teresa – poprawiłam się przypominając sobie jak
powinnam się przedstawiać. – Ale mów mi Aga, wszyscy tak mnie nazywają.
Jego oczy rozbłysły radośnie.
– Miło mi cię poznać. Jeśli pozwolisz, będę cię nazywał Aguś. To
zdecydowanie ładniejszy skrót.
Chciałam coś powiedzieć, ale zabrakło mi słów, a w gardle zaschło.
Cyryl stanął przede mną. Dzieliło nas tylko parę centymetrów. Był zaledwie o
pół głowy ode mnie wyższy, ale że miałam na sobie wysokie obcasy, to prawie
dorównywałam mu wzrostem. Czułam jego oddech na swoich ustach. Znów zaczęłam
się bać, ale nie jego, tylko tego, co może zaraz nastąpić… Cofnęłam się.
– Muszę iść do domu, bo rodzice się zamartwiają.
– Dobrze, chodźmy – kiwnął głową wciąż mi się przyglądając.
Przez całą drogę szliśmy obok siebie, ramię w ramię. Milczenie między
nami nie ciążyło. Wręcz przeciwnie, było bardzo przyjemne. Właściwie miałam do
niego mnóstwo pytań, ale nie chciałam burzyć tej ciszy, więc się nie odzywałam.
Jego bliskość była dziwnie hipnotyzująca. Chciałam go dotknąć, chwycić za rękę,
mimo że znałam go dopiero parędziesiąt minut. Zerkałam na niego ukratkiem. Zdarzało
mi się, że chwytał mnie na tych spojrzeniach.
Byliśmy już pod moją klatką, kiedy zrobiło mi się gorąco, serce
niebezpiecznie przyspieszyło, a w głowie poczułam zawroty. Stanęłam na moment
i zamknęłam oczy. Potrzebowała uspokoić swoje tętno.
– Coś się stało? – zapytał zaniepokojony.
Poczułam, że łapie mnie za ramiona. Otworzyłam oczy. Znów staliśmy
niebezpiecznie blisko siebie. Najwyraźniej było to dla niego czymś naturalnym,
to ja się tego bałam…
– Muszę złapać oddech…
Chciałam się odsunąć, ale mi nie pozwolił.
– Aguś, co się dzieje? – zapytał poważnym tonem.
– Mam wadę serca i nie wolno mi się za bardzo denerwować i… nie wzięłam
wieczornych leków.
– Dlaczego? – zapytał wyraźnie zaniepokojony.
– Nie pamiętałam o nich – przyznałam.
Chłopak pokręcił z niedowierzaniem głową i skrzywił się. Nie był
zadowolony.
– Jak mogę ci pomóc?
– Daj mi trochę przestrzeni.
Wyglądał na zaskoczonego moją prośbą, ale spełnił ją. Kiedy się
odsunął, poczułam się tak, jakby coś mi zabrakło. Nie chciałam się jednak
poddać temu uczuciu. Zamknęłam oczy i wzięłam kilka głębszych oddechów. Cyryl
czekał cierpliwie nic nie mówiąc. Kiedy otworzyłam wreszcie oczy patrzył na
mnie z obojętną miną, niemal chłodno. Trochę mnie to zabolało, ale zaraz
zdałam sobie sprawę, że mój ton, kiedy mówiłam mu o przestrzeni, nie był uprzejmy.
– Dziękuję, – powiedziałam podchodząc do niego. – Czasami mam zawroty
głowy i problemy z tętnem. Wtedy pomagają głębokie oddechy i spokój, a… –
zawahałam się.
Wciąż miał chłodne spojrzenie. Stał czujnie, jak wojownik gotowy do
walki.
– A co? – spytał cicho.
Zamilkłam. Nie potrafiłam się zdobyć na to, by przyznać się do tego,
jak na mnie działał.
– Aguś, co?
Chciał mnie dotknąć, ale się powstrzymał. Zadrżałam.
– A twój dotyk nie sprawia, że czuję się spokojnie… – przyznałam na
wydechu i odwróciłam wzrok, bo jego oczy momentalnie zapłonęły.
– Coś mi mówi, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie – szepnął
żarliwie stając tuż przede mną.
Zaskoczona spojrzałam na niego. Chciałam go zapytać co ma na myśli, ale
nie zdążyłam. Cyryl Arian chwycił moją twarz w dłonie i mnie pocałował.
To był cudowny pocałunek. Delikatny i bardzo zmysłowy. Miałam wrażenie,
że znałam Cyryla od dawna. Był częścią mnie, a ja nie wiedziałam o tym, dopóki
mnie nie pocałował. Byliśmy jednością. Moje serce łopotało w piersi, ale nie
czułam się źle. Wręcz przeciwnie. Czułam się wspaniale.
Niestety, pocałunki muszą się kiedyś skończyć. I to właśnie ja
przerwałam nasz. Odsunęłam się dysząc ciężko. Ilość wrażeń, jaka dopadła mnie
w trakcie tego pocałunku sprawiła, że zrobiło mi się słabo.
– Oj, to chyba nie było dobry pomysł… – Cyryl złapał mnie zanim
upadłam. – Agusiu, gdzie mieszkasz?
Podałam mu swój adres automatycznie, a chwilę potem dopadła mnie ciemność.
Ocknęłam się na kanapie w salonie. W pokoju zgromadziło się mnóstwo
ludzi. Rozpoznawałam każdego z nich: moich rodziców, naszych sąsiadów z
mieszkania naprzeciwko, mojego dziadka i pana dzielnicowego – przyjaciela taty.
Był ubrany w swój mundur i wyglądało na to, że przyszedł tu służbowo. Pochylał
się nad Cyrylem i pisał coś w notesie.
– Mamo – powiedziałam słabym głosem.
– Kotku, Kochanie! – zawołała kucając koło mnie. – Ale nas
wystraszyłaś! Dlaczego nas okłamałaś? Jak mogłaś iść sama i jeszcze nie
odbierać telefonu?
– Bo potrzebowałam chwili spokoju, a wy nie puścilibyście mnie samej.
– I mielibyśmy rację. Gdyby nie ten chłopiec, nie wiadomo co by z tobą było.
Gdzie byś leżała… – mama zerknęła na Cyryla z wdzięcznością. – Jeszcze raz ci
dziękuję.
– Nie ma za co – odpowiedział spokojnie, po czym spojrzał na
policjanta. – Ma pan jeszcze jakieś pytania?
– Nie, dziękuję. Możesz iść do domu.
Zadowolony wstał z krzesła i spojrzał na mnie. Uśmiechał się lekko ustami,
ale jego oczy płonęły żarem tak, jak wcześniej. Byłam ciekawa czy powiedział
im, że to przez niego zemdlałam.
– Do zobaczenia, Agnieszko Tereso – powiedział poważnym tonem.
– Do zobaczenia – uśmiechnęłam się rozmarzona.
Chłopak wyszedł, a wkrótce po nim wyszli pozostali. Pan dzielnicowy
zdążył mi jeszcze dać porządny wykład o posłuszeństwie wobec dorosłych. Nie
słuchałam go uważnie. Myślami wciąż byłam przy tym pocałunku.
Buziaki
GG
Komentarze
Prześlij komentarz