Rozdział 2
Następnego dnia mama próbowała mnie zostawić w domu, ale udało mi się ją przekonać, że zaległości w szkole to nie jest dobry pomysł. Prawda jest taka, że wcale nie ciągnęło mnie do nauki. Po prostu musiałam iść do szkoły na spotkanie Dzieci Aniołów. Poza tym tylko bym się w domu nudziła. Musiałam obiecać rodzicom, że będę ostrożna. Mama stała nade mną zanim wyszła do pracy. Wyglądała jak generał, a nie jak matka…
Następnego dnia mama próbowała mnie zostawić w domu, ale udało mi się ją przekonać, że zaległości w szkole to nie jest dobry pomysł. Prawda jest taka, że wcale nie ciągnęło mnie do nauki. Po prostu musiałam iść do szkoły na spotkanie Dzieci Aniołów. Poza tym tylko bym się w domu nudziła. Musiałam obiecać rodzicom, że będę ostrożna. Mama stała nade mną zanim wyszła do pracy. Wyglądała jak generał, a nie jak matka…
– Masz zgłaszać
wszelkie problemy zdrowotne nauczycielom lub iść do pielęgniarki. Pamiętaj! Po
wczorajszym wypadzie masz szlaban. Od razu po szkole masz być w domu. Nie
omieszkam sprawdzić! – rzuciła, gdy wychodziła do pracy.
Cóż… nie miałam
już swojego telefonu, więc nie mogła kontaktować się ze mną w ten sposób. Byłam
pewna, że zadzwoni z pracy na nasz domowy telefon zaraz po moich lekcjach, by
sprawdzić czy wróciłam. Nie chciałam ryzykować większego szlabanu, ale musiałam
spotkać się z Jakubem i innymi. A skoro nie powiedziałam o tym mamie wcześniej,
teraz było za późno.
Gabi spotkałam w
drodze do szkoły. Oczywiście wiedziała, że rodzice mnie wieczorem poszukiwali,
bo nie omieszkali do niej zadzwonić. Musiałam jej wszystko opowiedzieć.
I właściwie powiedziałam jej o Cyrylu, o tym, jak na mnie działał i o
tym, że zemdlałam. Nie wspomniałam tylko o pocałunku. Nie chciałam się nikomu
chwalić, to było takie intymne.
Próbowałam się
skupić na treściach poszczególnych lekcji, ale nie było łatwo. Kiedy tylko odrywałam
się od zadań, ćwiczeń czy podręczników, przed oczami stawał mi obraz twarzy
Cyryla Ariana okolonej kasztanowymi włosami zaczesanymi do tyłu, z długą
grzywką opadającą na prawe oko. Jego granatowe oczy były niesamowite,
głębokie, a mocno zarysowaną szczękę pokrywał lekki jednodniowy zarost. Jeszcze
żaden chłopak nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak on.
Ostatnią lekcją
był w-f. Pani Polkowska, nasza nauczycielka postanowiła sprawdzić nas
w biegu na 600 metrów. Nie miałam ochoty biegać, więc udałam, że się
kiepsko czuję. Na szczęście Gabryśka opowiedziała, co się ze mną działo
wieczorem i pani pozwoliła mi nie biegać.
– Niestety, nie
mogę cię puścić do domu. Musiałabyś mieć zwolnienie od mamy.
– Nie szkodzi. A
czy muszę siedzieć tu? Mogę zajrzeć do biblioteki, albo spotkać się
z kolegą? – spytałam z nadzieją.
– A z jakim kolegą
chcesz się spotkać, Ago? – pani Polkowska przyjrzała mi się dokładnie.
Poczułam, że się
pogrążam. Lada chwila każe mi biegać! Zrobiłam skruszoną minę.
– Bo chodzi o to,
że dziś miałam się spotkać z Dziećmi Anioła – przyznałam.
– Tak
przeczuwałam, że jesteś jedną z nas.
– Pani też?
Stałam jak
zaczarowana. Nigdy do tej pory nie spotkałam dorosłego ze Znamieniem Anioła,
albo nie wiedziałam, że takiego spotkałam. Nauczycielka uśmiechnęła się do
mnie.
– Oczywiście. W
naszej szkole jest trzech nauczycielki Wojowników Światła. Trenujemy was.
– Fajnie…
Tylko tyle byłam w
stanie w siebie wykrztusić. Wciąż byłam zaskoczona tym, czego się przed chwilą
dowiedziałam. Przez chwilę stałam i patrzyłam na swoją wuefistkę. Ocucił mnie
dopiero powiew chłodnego powietrza.
– To czy mogę iść?
Myśli pani, że ktoś tam już będzie?
Uśmiechnęła się do
mnie ponownie ciepło.
– Tak, na pewno.
Ktoś zawsze ma dyżur. Idź już. I nie okłamuj mnie następnym razem, bo i tak ci
się to nie uda.
– Dobrze.
Przepraszam i dziękuję.
– Proszę. Po
lekcji zajrzę tam do was.
Odeszłam szybko
wciąż zaskoczona całą sytuacją. Bez problemu dotarłam do Centrum Dowodzenia,
mimo że w początku bałam się, czy zapamiętałam drogę. Kiedy stanęłam przy dużym
ekranie zauważyłam, że w środku oprócz Jakuba Andrzeja znajduje się jeszcze
sympatyczna dziewczyna o czarnych włosach z fioletowymi refleksami. To ona
mnie pierwsza zauważyła.
– O! Witaj, czy to
ty jesteś tą nową anielską uczennicą?
– Tak, chyba to o
mnie mowa, chociaż nikt mnie jeszcze tak nie nazwał.
– Oj,
przyzwyczaisz się – uśmiechnęła się wesoło – Mamy wiele nazw na Dzieci Aniołów.
Jestem Amika Katarzyna. Jednak wszyscy mówią mi Ami. A to jest nasz Kwiatek –
wskazała na chłopaka.
– Obie ksywki
pasują – przyznałam. – Jestem Aga.
– Wiem, Kwiatek
już mi o tobie mówił. Witaj w naszym gronie. Niedługo przybędą tu pozostali.
Spodziewaliśmy się ciebie dopiero po twoich lekcjach, ale koro tu jesteś to cię
oprowadzę.
Zgodziłam się z
ogromną radością. Okazało się, że w podziemiach szkoły oprócz sali głównej
wyposażonej w komputery, znajduje się kilka innych pomieszczeń. Siłownia została
wyposażona w ciężki sprzęt do ćwiczeń. Obok niej znajdowała się sporej
wielkości sala do walki wręcz obłożona materacami. Ściany obu sal były wyłożone
lustrami. Sąsiadująca łazienka wyglądała jak z katalogu meblowego. Oprócz tego
w starym szkolnym bunkrze znajdowała się niewielka biblioteka z dwoma
biurkami i rzędami półek zastawionych książkami. Jednak to salon wydał mi
się najprzyjemniejszym pomieszczeniem. Po środku stały dwie kanapy, cztery
fotele i telewizor. Meble były bardzo wygodne i przyjemne w dotyku. Ściany
pokoju zostały pokryte zielonymi tkaninami zasłaniającymi surowy beton.
Usiadłam wygodnie w
jednym z foteli. Ami usiadła na przeciwko mnie.
– Opowiedz mi o
sobie! – zawołała radośnie.
– Cóż… niewiele
jest do opowiadania – wzruszyłam ramionami.
Nie chciała mi
uwierzyć, a ja nie chciałam jej opowiadać o sobie, rodzicach czy Cyrylu. Ledwo
ją znałam. Na szczęście zdawała się to rozumieć, bo natychmiast zaczęła o sobie
opowiadać. Dowiedziałam się, że jest najstarszą z pięciorga rodzeństwa i dumą
całej rodziny. Opowiedziała mi ciekawe sytuacje z rodzinnego życia. Rewelacyjnie
mi się z nią rozmawiało. Za każdą minutą otwierała się na nią i lubiłam coraz
bardziej. W końcu ja również opowiedziałam jej o mojej wadzie serca, rodzicach
i o swoim Znaku. Nie wiedziałam, że minęła cała lekcja, dopóki w drzwiach
salonu stanęła pani Polkowska.
– Zadomowiłaś się?
– spytała.
– Właściwie to
zdążyłam tylko zwiedzić to miejsce i poznać Amikę.
– To chodź i
poznaj pozostałych, czekają na ciebie.
Wstałyśmy z Ami i
ruszyłyśmy za nauczycielką. W głównej sali zgromadziła się grupka uczniów z
naszej szkoły. Było tam sześciu chłopaków i dwie dziewczyny. Kiedy pani Polkowska
mnie przedstawiła miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Wszyscy jednak byli
życzliwi i uśmiechnięci. Zaczęli mi się po kolei przedstawiać. Nie byłam
pewna, czy uda mi się zapamiętać imiona, więc skupiłam się na znalezieniu u
każdego cech, które ich wyróżniały. Na szczęście przedstawiali mi się jednym
imieniem, bądź ksywką.
– Jestem Arko –
odezwał się blondyn z niesamowicie błękitnymi tęczówkami oczu. – Miło mi cię
poznać.
Odpowiedziałam
grzecznie i zwróciłam się do kolejnego. Miał na lewym policzku niewielką bliznę.
Kiedy się przedstawił okazało się, że właśnie taką nosi ksywkę – Blizna, a na
imię miał Paweł. Obok niego stała dziewczyna w dużych czerwonych okularach i
platynowych włosach – Daria. Kolejny był drugi Paweł, czyli Pablo. Miałam
problem, by określić co mogłoby być jego cechą rozpoznawczą i w końcu
zdecydowałam, że jego zwykły wygląd (piwne oczy i krótkie włosy koloru
ciemny-blond) będzie właśnie takim wyróżnieniem. Co prawda w szkole
widywałam mnóstwo chłopaków tego typu, w tym środowisku jednak zdawał się być
wyjątkiem. Dziewczyna, którą trzymał za rękę była bardzo podniecona tym, że się
pojawiłam. Uściskała mnie ciepło. Wiedziałam, że bez problemu ją zapamiętam, z
resztą, nie było to takie trudne, gdyż dziewcząt było mniej.
– Strasznie fajnie
cię poznać. Musisz tu przychodzić częściej – trajkotała. – Mam na imię Julianna
Anna. Wszyscy mnie nazywają Julką. Kurczę! Ale się cieszę, że jesteś! – wołała.
Gdyby nie Pablo,
który ją odciągnął, nie wiem czy pozwoliłaby mi poznać pozostałych. Zaraz po
niej przedstawił mi się Filip, zwany Filosem, co z greckiego oznacza
„przyjaciel”. Miał na ramieniu tatuaż w kształcie jednej z hebrajskich liter.
Kolejny był Sylwek. Zapamiętałam go, bo miał najdłuższe włosy ze wszystkich
chłopaków i bardzo zadziorny uśmiech. Ostatnim nieznajomym okazał się Błażej,
przewodniczący samorządu szkolnego. To on witał nowych uczniów na Rozpoczęciu
Roku.
– Witamy cię wśród
Dzieci Aniołów, a właściwie Anielskich Strażników, bo tak postanowiliśmy się
nazywać.
– Dziękuję wam
wszystkim. Nawet nie wiecie jak miło jest poznać was wszystkich.
– Oj, to jeszcze
nie wszyscy. Niektórzy mają jeszcze lekcje. Przyjdź w piątek na ósmej lekcji,
a poznasz resztę. Mamy wówczas zebranie.
– Okej… Nie wiem
czy mi się uda, bo mama dała mi szlaban i… – złapałam się za głowę przerażona
zdając sobie sprawę z tego, jak późno – już powinnam być w domu.
– A co zrobiłaś? –
zapytała Julka.
– Wyszłam z domu i
nie powiedziałam gdzie, a potem utopiłam komórkę i wróciłam po zmroku i jeszcze
zemdlałam po drodze.
– Wow… to masz
przekichane – zawołał Filos
Niektórzy wybuchli
śmiechem na te słowa, inni patrzyli na mnie dziwnie. Nie rozumiałam tych
spojrzeń, ale nie miałam czasu pytać, co one znaczą.
– Muszę już iść,
bo mama mnie zatłucze – pożegnałam się i ruszyłam do wyjścia.
– Teleportuj się –
zaproponował mi Błażej, który mnie szybko dogonił.
– Nie umiem… –
przyznałam. – Raz to zrobiłam, ale nie wiem jak.
– Serio? Tylko
raz? Masz już jakieś szesnaście lat i nie znasz swoich zdolności? Jak to się
stało? – był wyraźnie zaskoczony.
– Nie wychowywałam
się jak wy, według regulaminu. A o tym, że jestem Dzieckiem Anioła
dowiedziałam się całkiem niedawno. Nie miałam czasu przyswoić sobie swoich
zdolności.
– Wobec tego cię
wyręczę. Gdzie mieszkasz?
– A po co ci to
wiedzieć? – zapytałam zaskoczona stając przed schodami.
– Żeby się tam
przenieść. Możemy się przenieść gdziekolwiek, ale mniej energii zużywamy,
jeśli znamy adres, a jeszcze mniej, jeśli tam byliśmy.
Popatrzyłam na niego
uważnie. Byłam już ostro spóźniona. Liczyła się każda minuta. Błażej od
początku wydawał mi się typowym domina torem, kimś kto bez problemu poradzi
sobie z zarządzaniem ludźmi. Do tego był sympatyczny i naprawdę bardzo
przystojny. Miał czarne włosy ostrzyżone na dłuższego jeża, okrągłą twarz i
zielone oczy. Nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak Cyryl, ale wiedziałam,
że mogę mu zaufać. Podałam mu swój adres. Chłopak objął mnie w talii, przycisnął do siebie.
Poczułam się skrępowana, ale on nie zwracał na to uwagi.
– Myśl o swoim
pokoju – szepnął.
Kiwnęłam głową i
zamknęłam oczy. Poczułam dziwne szarpnięcie w okolicy brzucha. Trwało to może
ułamek sekundy. Kiedy otworzyłam oczy stałam w swoim pokoju. Zaskoczona
chciałam się odsunąć od Błażeja, ale nie chciał mnie puścić.
– Spokojnie. Nie
kręci ci się może w głowie? – spytał lekkim tonem.
– Nie, tylko serce
mi wali jak oszalałe… – przyznałam. – Ale to raczej nie przez teleportację…
Zaśmiał się i
rozluźnił uścisk. Odsunęłam się od niego i poczułam, że nogi mam jak
z waty. Chłopak momentalnie mnie złapał i podtrzymał. Zirytowałam się, jak
to możliwe, że chłopcy tak na mnie działali? Nigdy wcześniej nie słabłam przy
chłopakach z powodu ich kontaktu fizycznego. Co prawda, rzadko miewałam tak
intymny kontakt…
– W porządku? – Chłopak spojrzał na mnie zatroskany.
– Tak, dziękuję.
Daj mi usiąść.
Pomógł mi usiąść
na łóżku, a sam kucnął przede mną.
– Jesteś strasznie
blada – zauważył. – Nie będziesz mdlała?
– Nie wiem… –
przyznałam.
Położyłam się, a
Błażej przyniósł mi z kuchni szklankę wody. Kiedy się napiłam, poczułam się
trochę lepiej. Wówczas przypomniałam sobie, że powinnam coś zjeść. Chciałam
wstać, ale chłopak mi na to nie pozwolił.
– Odpoczywaj. Nie wyglądasz najlepiej. – położył rękę na
moim policzku.
– To przez wadę
serca… Powinnam coś zjeść, więc muszę iść do kuchni.
– Nie ma mowy. Coś
ci zaraz przyniosę. Wada serca, mówisz? A nie powinnaś wziąć jakichś leków?
Jego ręka była
taka ciepła. Gładził mnie czule palcami, a ja odczuwałam jego dotyk jak małe
kopnięcia prądem. Nie byłam pewna jak długo to wytrzymam. Na szczęście w tym
momencie rozdźwięczał się telefon domowy. Błażej wstał i zniknął, a ja wzięła
głęboki oddech próbując uspokoić rozszalałe tętno. Chłopak wrócił z telefonem w
ręku.
– Leki? – spytał
podając mi go.
– Kuchnia.
Pierwsza szafka na lewo. Żółta fiolka – rzuciłam zwięźle odbierając telefon.
Dzwoniła mama i ku
mojej rozpaczy była na mnie bardzo zła. Nie dała mi dojść do słowa. Nakrzyczała
na mnie, że szlajam się gdzieś po szkole, zamiast wrócić do domu. To był trzeci
telefon jaki wykonała, by mnie sprawdzić. W końcu kiedy zamilkła zdążyłam
powiedzieć, że przepraszam, kiedy Błażej wyrwał mi słuchawkę. Nie
protestowałam. Nie miałam siły nic tłumaczyć. Wzięłam podaje przez chłopaka
leki i popiłam wodą. Przez ten czas Błażej bardzo spokojnym i rzeczowym tonem
wytłumaczył mamie gdzie byłam i co się ze mną teraz działo. Po jego
zapewnieniach zrozumiałam, że mama się wystraszyła. Była nawet gotowa wracać do
domu, ale chłopak zapewnił, że nie jest to konieczne.
– Pani Lidzka,
jestem tutaj i dopilnuję, by nic się jej nie stało. Aga jest jedną z nas, a my
dbamy o swoich. Ze mną czy z jakimkolwiek innym Wojownikiem Światła będzie
bezpieczna. Może mi pani zaufać. Z resztą mam już osiemnaście lat, a pani córka
odzyskuje już kolorki – dodał z uśmiechem.
Chwilę jeszcze
słuchał, co moja mama ma do powiedzenia, po czym się pożegnał i rozłączył.
– Co powiedziała?
– spytałam słabym głosem.
– Że wysłanie
ciebie do szkoły było kiepskim pomysłem. I, że masz teraz iść spać. Zostanę tu
z tobą, aż do jej przyjścia – znów kucnął przy łóżku. – Podobno wczoraj też
przyprowadził cię do domu jakiś chłopak – uśmiechnął się szeroko – Chyba
będziesz miała dziś rozmowę z mamą na temat spraw damsko-męskich…
Skrzywiłam się na
te słowa. Nie podobało mi się to. Właściwie to nie wiedziałam, czy Cyryl
powiedział moim rodzicom kim był, ale jeśli tak, to mama może nie zechcieć mnie
puszczać do Centrum Dowodzenia. Mogłaby stwierdzić, że tam nie będzie dla mnie
tak bezpiecznie, jak w domu.
– Podobno tamten
chłopak użył podobnych słów. Powiedział, że Dzieci Aniołów strzegą siebie
nawzajem i z każdym z nas będziesz bezpieczna. Któż to był?
Nie miałam ochoty
rozmawiać o Cyrylu z Błażejem, ale coś mi mówiło, że mogą się znać.
– Cyryl Arian.
Chłopak zrobił
dziwną minę, jakbym właśnie wspomniała o czym niezbyt przyjemnym.
– Znam Cyryla
bardzo dobrze. Nic mi nie mówił o żadnym spotkaniu. Długo się znacie?
– Poznałam go
wczoraj. A ty długo go znasz?
– Całe moje życie
– Błażej uśmiechnął się zadziornie – to mój brat.
Wreszcie nasza Aga poznała Wojowników. A do tego kolejny interesujący chłopak... robi się gorąco. Co jeszcze czeka naszą bohaterkę?
Się okaże...
Pozdrawiam swoją rodzinkę!
Pozdrawiam swoją rodzinkę!
GG
Komentarze
Prześlij komentarz