Przejdź do głównej zawartości

Nowe opowiadanie: "Dzieci Aniołów" Prolog


Tak, tym razem postanowiłam napisać nowe opowiadanie. Inspiracją do niego jest seria książek Dary Anioła. Mam nadzieję, że będzie mi się równie łatwo pisało tę historię, jak i poprzednią. Spokojnie, o tamtej nie zapomniałam.


Dzieci Aniołów – Znamię Anioła

Prolog 1

Nie piszę tej historii po to aby się chełpić tym, co zrobiłam. Nie piszę jej również po to, by pokazać jaka jestem wyjątkowa i wspaniała. Nic z tych rzeczy. Pragnę opowiedzieć Wam swoją historię, byście mogli zaczerpnąć z niej naukę. Byście nigdy nie popełniali naszych błędów. Uwierzcie mi, Znamię Anioła nie jest czymś ekstra czy „cool”. Ten znak niesie za sobą poważne zadanie i odpowie­dzialność. I zapamiętajcie dokładnie to, co Wam tu napiszę: Zna­mię Anioła nie uczyni Was odpornymi na zło. Nie sprawi, że przestaniecie być podatni na gniew, pychę, zazdrość czy inne grzechy główne i poboczne. Zło wciąż będzie miało do Was dostęp, a widząc znak na Waszych czołach, będzie Was kusiło jeszcze bardziej, byście nie wypełnili swojej Misji. A dlaczego? Na to pytanie chyba nie muszę odpowiadać…
A jeśli wśród czytających moją historię są tacy, którzy uważają, że zwariowałam pisząc o tym wszystkim, to niech przestanie czytać, albo się obudzi. Ignorowanie zła nie sprawi, że ono zniknie. Właśnie poprzez fakt, że dobrzy ludzie nic nie robią zło się rozprzestrzenia coraz bardziej. Czas to zmienić.
POBUDKA! Aniołowie nie są tylko armią do walki. Sami nie są w stanie walczyć z całą chordą demonów, potrzebują Nas – Dzieci Aniołów – naznaczonych przy Chrzcie Świętym.

Wszyscy dobrze znamy historie o powstaniu świata, o pierwszych ludziach w raju, a także o zbuntowaniu się grupki Aniołów przeciwko Wszechmogącemu. Bóg chcą ukarać ich strącił ich z nieba w ciemności, gdzie mogły doświadczyć bólu i cierpienia. Może miał nadzieję, że w to sprawi, że się opamiętają, nie wiadomo wiele na ten temat. Niestety upadłe anioły tylko znienawidziły Boga za to, odwróciły się od Miłości.
W niektórych podaniach mówi się, że pierwszym, który odwrócił się od Boga był Lucyfer „Niosący Światło”, którego imię później miało brzmieć Lucyper „Ten, który utracił Światło”. Inne teksty mówią o Szatanie „Oskarżycielu”, jako o przywódcy zbuntowa­nych. Właściwie dla nas nie jest to ważne. Istotny jest jedynie fakt, że Bóg stworzył Anioły, aby mu służyły i towa­rzyszyły. Istoty te nie posiadały ciała, ale posiadały moce i wolną wolę. Same mogły wybierać, czy chcą być posłuszne Wszechmogącemu, czy nie. I właśnie wolna wola sprawia, że Bóg nie jest w pełni Wszechmogący, skoro nie jest w stanie, a może raczej nie chce wpływać na decyzje żywych istot. Nie chce ich więzić swoją wolą. Bóg chce, aby stworzenia były wolne. Zbuntowane anioły wykorzystały ten fakt odwracając się od Niego.
Od samego początku Stwórca ubolewał nad stratą swoich towarzyszy, ale nie zrezy­gnował ze swojego Wielkiego Planu Tworzenia. Stworzył kosmos i cały świat. W Piśmie Świętym mowa jest o tym, że Wszechmogący stworzył świat w siedem dni. Opis jest swego rodzaju hymnem na cześć Pana. Siedem dni to liczba symboliczna. Bóg jest ponad czasem. Dla Niego mogło to być jak mgnienie oka, a dla nas miliony lat… Właściwie wszystkie te opisy powstawania świata tworzone przez fizyków nie muszą się wcale rozmijać z prawdą. Bóg mógł zacząć proces powstawania świata wywołując Wielki Wybuch, a następnie obserwując i napędzając kolejne reakcje. Z czasem w nieprzeniknionym kosmosie zaczęły powstawać galaktyki, potężne kule gazowe nazwane Gwiazdami, a później planety z cięższych pierwiastków. Te stworzyły Układy Słoneczne. Na jednej z planet powstało życie. Najpierw zwierzęta i roślinność, zgodnie z Księgą Rodzaju.
Kiedy Bóg stworzył człowieka, zrobił to bardzo powoli. Stworzył go w wyniku ewolucji. Wszystko dokładnie przemyślał. Istota ludzka musiała przystosować się do środowiska. Tym razem dał człowiekowi ciało i wolną wolę, ale stworzył go bardziej bezbronnego przyja­cielskiego. Pomagał mu żyć wśród zwierząt w szczęściu i harmonii – w Raju. Niestety, Szatan musiał się wtrącić i człowiek odkrył czym są kłamstwo, wstyd i strach. Od tej pory człowiek musiał się natrudzić, pracować w pocie czoła, by osiągnąć szczęście. To właśnie wykorzy­stywał diabeł, nastawiając ludzi przeciwko Bogu. Jego ataki na ludzkość, szerząca się zaraza grzechu doprowadziły do potopu. Kolejny raz ludzie musieli nauczyć się żyć w nowym środowisku. Przez następne lata Wszechmogący prowadził lud wybrany. Dał im Prawo i kraj. Strzegł ich. Diabeł również nie próżnował po cichu szerząc wojny i zatruwając serca ludzi.
Stąd łatwo jest wysnuć wniosek, że walka Dobra ze Złem trwa od początków świata. Szala przesuwa się to na jedną, to na drugą stronę. Bóg nigdy nie zrezygnuje z ocalenia ludzkości. Posłał, więc swojego Syna na świat, aby nauczył ludzi na nowo Miłości. Ten, zostawił na Ziemi Kościół Święty. Rozpoczęło się Nowe Przymierze, Czas Miłosierdzia.
Przez cały kolejny okres ludzkość błądziła i powracała do Pana. Utworzyły się różne wyznania, ludzie zaczęli interpretować Słowo Boże pod siebie. W tych warunkach Szatan i jego poplecznicy zjawili się na Ziemi, weszli pomiędzy ludzi. Niszczyli ich od środka. Tworzyli swoje demony. Anioły, z Archaniołem Michałem na czele widząc taki obrót sprawy poprosiły Wszechmogącego o błogosła­wieństwo. One również chciały zejść do ludzi, by przekazać im część swoich mocy, by stworzyć Wojowników Światła. Nie połączyły się z ludźmi, jak to zrobiły demony. Znalazły inny sposób.
Od setek lat Anioły obserwują rodziny i wybierają te, którym Bóg jest bliski, które żyją Słowem Życia. Błogosławią rodzące się dzieci. Wybrane przez nich dziecko w czasie Chrztu Świętego otrzymuje Znak na czole świadczący o tym, że zostało wybrane do walki z demo­nami, do obrony Dobra. Znak ten zawiera znak pierwszych Chrześcijan – Ichthys  „rybę” oraz hebrajski znak oznaczający imię Anioła, który naznaczył to dziecko.
Z początku znaki te wywołały zamieszanie, ludzie nie wiedzieli co oznaczają, jak mają je interpretować. Matka Boża czuwała nad wszystkim i objawiła się matkom tych dzieci. Zostało spisane krótkie prawo regulujące, jak należy postępować z Dziećmi Aniołów. Dziecko nazna­czane jest z chwilą namaszczenia olejami świętymi, po chrzcie wodą i Duchem. A namasz­czenie to jest ponawiane w sakramencie Bierzmowania. Każdy przyszły Wojownik Światła ma wolną wolę, może zrezygnować z tej funkcji. Jeśli nie chce walczyć z demonami, nie przyjmuje sakramentu Bierzmowania. Zdarza się również, że Dziecko Anioła w doro­słym życiu zejdzie na złą ścieżkę. Demon ma wtedy podwójną radość.
Znamię Anioła ma się na całe życie. Można jedynie nie przyjąć jego odpowiedzialności i misji, jaka się z tym wiąże. I ja właśnie takie Znamię otrzymałam, z tą różnicą, że nie miałam o tym pojęcia aż do Bierzmowania…

Prolog 2


Moi rodzice, mimo że pochodzili z katolickich rodzin nie deklarowali się jako wierzący. Kiedy się urodziłam, stwierdzili, że nie będą mnie chrzcili, bo nie jest mi to potrzebne. Obie babcie były załamane, ale nie mogły nic na to poradzić. Sytuacja się zmieniła, gdy rok później lekarze zdiagnozowali u mnie wadę serca. Jedna z zastawek się nieprawidłowo zamy­kała. Popularnie mówi się na to, że pojawia się „dziura w sercu”. Nie znam się na medycynie, ale podobno, z wiekiem powinno mi się to zaleczać. Niestety… ze mną tak nie było. Dostałam leki, które niewiele pomagały w końcu wylądowałam w szpitalu na obserwacji, a rodzice byli załamani. Nagle przypomnieli sobie o Bogu i byli na niego wściekli…
Nawrócenie moich rodziców przypisuje się mnie, a właściwie mojej wadzie serca. Ja osobiście myślę, że najwięcej zasługi miała babcia Kasia i ksiądz proboszcz. To babcia ubłagała rodziców, by przyszli do kościoła na Mszę w mojej intencji, a ksiądz wytłumaczył, że nie wszystko stracone. „Trzeba mieć wiarę” – powtarzał.
Walka o moje życie trwała pół roku. Nie zostałam uleczona całkowicie i nagle. Nie mniej jednak, wszyscy uważają, że to był cud. Któregoś razu leki zaczęły działać, tak po prostu. Kiedy tylko minęło zagrożenie, wróciłam do domu.
Jeszcze, kiedy leżałam w szpitalu, pielęgniarka ochrzciła mnie wodą, na wszelki wypadek. Chrzest z Ducha otrzymałam po wszystkim z ręki księdza proboszcza. To wtedy musiałam otrzymać Znak na czole. Nikt nie potrafi stwierdzić, jak zostało to przegapione…
Dorastając, zawsze miałam wrażenie, że ktoś mnie chroni. Moja wada serca nie znikła. Musiałam uważać na przemęczanie się, na stres. Owszem, zdarzyły się trudne sytuacje, gdy czułam bóle w sercu, brakowało mi oddechu, a nie miałam przy sobie leków. Wówczas poja­wiała się nagle jakaś osoba, która mogła udzielić mi pomocy. Teraz wiem, że od samego począ­tku Anioł, który mnie naznaczył, czuwał nade mną.
Doskonale pamiętam swoje Bierzmowanie. Na świadka wybrałam swoją ciocię chrzestną. Stała za mną dumna. Ksiądz naznaczył mnie świętym olejem i wtedy Znamię Anioła dało o sobie znać. Na moim czole rozjaśniał Znak. Ksiądz biskup widząc go pobłogosławił Boga, po czym pochylił się nade mną.
– Tereso, czy przyjmujesz brzemię, jakie niesie za sobą Znamię Anioła? – spytał.
– Przyjmuję – odpowiedziałam zaskoczona.
Biskup ucałował mnie w czoło, następnie to samo zrobiła moja ciocia. Powróciłyśmy na swoje miejsce, a w mojej głowie kotłowało się pytanie. Jaki Anioł jest moim opiekunem?

Ta dam :) Co wy na to? Wiem, może Prolog nie zachęca, ale uwierzcie mi, mam plany. Nasza bohaterka jeszcze Was zaskoczy.
Buziaki
GG

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Inspirowane grecką mitologią - "Nadzieja bogów" Prolog

Pierwsza historia, która usilnie chce wyciec z mojej głowy jest inspirowana grecką mitologią, a dokładnie serią książek "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy". Tak wiem, to książka dla dzieci, mimo to urzekła mnie bardzo! A może właśnie dlatego? Cóż… żeby nie przedłużać – zaczynamy! Prolog /Potężny Głos Ubrana byłam w zwiewną sukienkę w kolorze nieba o brzasku słońca – błękitu prze­cho­dzącego w róż. Znajdowałam się w niezwykle pięknym miejscu. Wokół mnie migotało ty­siące różnych świateł, rozświetlających czerń mroku. Byłam urzeczona ich ilością. Zrobiłam krok do przodu i zorientowałam się, że unoszę się w powietrzu... Pode mną, daleko w dole, widziałam biało-niebieskie plamy. Coś mi te plamy przypominały… Rozejrzałam się. Tuż za mną z daleka zauważyłam niezwykłą jasność. Z początku była delikatna, z czasem jednak nabierała inten­sy­wności, w końcu musiałam odwrócić wzrok.  – Nie powinnaś tam patrzeć – usłyszałam. Spojrzałam zaskoczona ...

"Nadzieja bogów" Rozdział 23 cz.2

– Vic oddawaj Rydwan, to już nie jest śmieszne – Ian zgrzytnął zębami i zacisnął pięści. – Nie ma mowy. Dlaczego miałbym Wam oddać mój skarb? – zaśmiał się dzieciak. – skarb? Po co ci on? – zapytałam. – Apollo ma za dużo obowiązków, nie sądzicie? Spojrzałam na syna Zeusa z powątpiewaniem. Nie wierzyłam w jego słowa. Chłopak był zbyt zadufany w sobie, by pomyśleć o innych. Ian najwyraźniej myślał tak samo, bo przewrócił oczami. – A o co dokładnie chodzi Hawk? – warknęłam podchodząc bliżej. Czułam narastającą wściekłość. – No cóż… – wzruszył ramionami – Wiedziałem, że nie łatwo będzie was przekonać, więc przejdę do sedna. – Przestał się uśmiechać i spojrzał z powagą. – W końcu mój ojciec zwróci na mnie uwagę. Warknęłam nie mogąc powstrzymać frustracji i spojrzałam w górę. Zeusie, dlaczego muszę rozwiązywać twoje rodzinne problemy z ciebie? Może go przywołać do porządku? – krzyknęłam w myślach. Coś mi jednak mówiło, że nic z tego nie będzie. Bóg Piorunów ustalił dawno te...

"Nadzieja bogów" Rozdział 16 cz.2

Kiedy doszliśmy do celu, poczułam przyjemny powiew wiatru. Wiedziałam, że jestem tam, gdzie być powinnam. Ale jak miałam znaleźć dziewczynę? Zaczęliśmy się uważnie rozglądać, badać drzewa. Sarah szeptała zaklęcia, Janete dokła­dnie przyglądała się pniom, a Phillip badał podłoże. Przez chwilę obserwowałam ich z uśmie­chem. Byłam szczęśliwa, że miałam ich przy sobie. W końcu zamknęłam oczy i przywołałam obraz młodej dziewczynki śpiewającej piosenkę. Słowa piosenki same przyszły mi do głowy. Po chwili zaczęły płynąć z moich ust. Poczułam dziwną wibrację w powietrzu. Otworzyłam oczy i zaskoczona zachłystnęłam się powietrzem ucinając piosenkę w pół wersu. Przede mną stała niezwykle piękna dziewczyna o delikatnych rysach i o smukłej sylwet­ce. Miała na sobie sukienkę z kory drzewa, a długie włosy w kolorze żołędzi były ozdobione liśćmi dębu. Patrzyła na mnie nieprzeniknionym wzrokiem. – Witajcie młodzi herosi – powiedziała do nas śpiewnie. – Jestem Belanida. – Witamy cię driado ...