Kolejne dni minęły mi na intensywnych
treningach. Praktycznie nie miałam chwili dla siebie. Wstawałam godzinę przed
śniadaniem, brałam chłodny prysznic, jadłam, a potem miałam trening walki
sztyletami, mieczami lub strzelanie z łuku. Wszystko odbywało się pod czujnym
okiem któregoś z moich przyjaciół. Lunch jadałam zawsze z rodzicami Amber.
Po południu następowała nauka panowania
nad moimi niezwykłymi zdolnościami. W tej części dnia towarzyszył mi Pete. On
również potrzebował szkolenia w tej kwestii. Rick zwierzył mi się, że kiedy
chłopak wywołał wiatr w trakcie bitwy, spanikował. Zupełnie nie wiedział, co
się wokół niego dzieje. Chyba jednak nie słyszał myśli wysyłanych do niego
przeze mnie. Może on nie miał tak chłonnego umysłu jak ja…
Nikt w obozie nie potrafił nam pomóc w
kwestii sterowania podmuchami wiatru. Byliśmy swego rodzaju sensacją w tym
zakresie, dlatego naszego treningu pilnował sam pan Jackson. Stwierdził, że
opanowanie ruchów powietrza jest podobne do panowania nad falami. Podobno do
tej pory aerokinezą (tak się to nazywa), odznaczali się tylko potomkowie Zeusa.
O dziwo Victor tego nie potrafił. On ciskał tylko piorunami i wytwarzał
ładunki elektryczne (elektrokineza). Może był jeszcze za młody? Cóż… nikt z
nas z tego powodu nie płakał…
Od rozmowy z Zeusem zdecydowałam, że
nie będę korzystała z tworzenia kul, które okazały się składać z gęstych,
rozgrzanych gazów w stanie plazmy. Pani Jackson w trakcie jednego treningu
wytłumaczyła mi, dlaczego nawet niewielka taka gwiazdka może wyrządzić poważne
szkody. Każda z nich emituje promieniowanie elektromagnetyczne i ma swoją siłę
grawitacyjną. W jej jądrze (składającym się z helu i wodoru) zachodzą ciągłe
przemiany tworzące ogromne ciśnienie. Normalnie, w ciałach niebieskich
umieszczonych w kosmosie, takie zmiany zachodzą powoli i nie szkodzą nam w
żaden sposób. Tworzone przeze mnie słońce było niebezpieczne, bo było
niestabilne i szybko się zmieniało. Nie wiadomo jaką siłę grawitacyjną
i ciśnienie wewnętrzne mogłoby nagle osiągnąć. A w jego jądrze było tak
gorąco, że ciężkie pierwiastki znajdujące się w pobliżu mogły być zagrożone.
Zwłaszcza, gdyby taka gwiazda zmieniła się w „czerwonego olbrzyma”, który w
tym przypadku nie byłby wcale olbrzymi… Fizyka nigdy nie była moją mocną
stroną, ale kiedy w końcu pojęłam ogrom niebezpieczeństwa, zrezygnowałam z
zabawy małymi słońcami. Pan Niebios powinien być zadowolony.
Ćwiczenie kontroli umysłu nie szło mi
zbyt dobrze na samym początku. Śnieżka okazała się być bardzo cierpliwa. Przez
wszystkie lekcje poznałam ją lepiej. Opowiedziała mi o swoim tacie, który był
agentem ubezpieczeń. Poznał Hekate w pracy. Bogini przybyła do niego we
wcieleniu śmiertelniczki i zapragnęła kupić stary dom na Long Island. Pan White
nie mógł zrozumieć, dlaczego tak niezwykła kobieta interesuje się ruderą.
– Mama jednak wiedziała, że nie był to
byle jaki budynek. Naprawdę wyglądał znacznie piękniej. Mgła zamazywała jego
prawdziwy obraz. Podobno powtarzała tacie, że czuje tam jakąś niezwykłą magię.
– Sarah zaśmiała się wesoło. – No i tato był zauroczony tym „magicznym
spojrzeniem na świat”. Tak to nazwał. Sam również zaczął dostrzegać niezwykłość
świata. Zakochał się w Hekate. Żyli ze sobą szczęśliwie całe dwa lata w tym
domku. W tym czasie się urodziłam. Wtedy mama powiedziała tacie kim jest oraz,
że nie będzie mogła mnie wychowywać.
– I co? Zostawiła was? – spytałam z
lekkim współczuciem. Ja na szczęście uniknęłam tego losu. Moja mama postanowiła
ze mną pozostać.
– Została jeszcze parę miesięcy, ale w
końcu wezwano ją na Olimp w jakiejś ważnej sprawie. Wiesz… – dziewczyna
uśmiechnęła się lekko i rozejrzała po obozie. – Mimo, że mieszkam tak blisko
obozu, trafiłam tu dopiero po szóstej klasie. A wiedziałam, kim jestem, praktycznie
od dziecka. Tata jakoś nie potrafił tego przede mną ukrywać. Na szczęście mama
odwiedzała nas od czasu do czasu. Ukrywała mnie swoimi czarami. Pewnie twoja
robiła to samo dla ciebie. W końcu, gdy skończyłam dwanaście lat, powiedziała,
że czas najwyższy, abym nauczyła się walczyć. W tym samym roku do obozu trafił
Bradley. Chłopaki już tu byli. Przygarnęli mnie do siebie. Wtedy grupowym była
sympatyczna Izzy. To ona nauczyła mnie obrony mentalnej i ukrywania swojego
zapachu przed potworami. Mam nadzieję, że uda mi się nauczyć ciebie.
Uśmiechnęłam się niepewnie. Obawiałam
się, że fakt, iż nie byłam córką Bogini Magii mógł w tym przeszkadzać.
Podzieliłam się z nią tą obawą. Sarah tylko pokręciła głową i zapewniła
mnie, że mamy błogosławieństwo jej matki w tej sprawie. Poczułam się o wiele
lepiej.
Całe to fizyczne i psychiczne szkolenie
wykańczało mnie do tego stopnia, że najczęściej odpuszczałam sobie wieczorne
ogniska i padałam na łóżko. W pierwszy dzień po bitwie o sztandar,
zajrzałam zaciekawiona do domku Hypnosa. Bałam się dziwnych, ciemnych snów
i zastanawiałam się, czy tam nie będzie mi się lepiej spało. Z zewnątrz
domek wyglądał jak gliniana chatka afrykańskich plemion. W środku znajdowały
się wodne łóżka zaścielone stosami miękkich kołder i koców. Na kominku ustawionym
po środku domku płonął ogień. Nim zdążyłam się zdecydować, czy faktycznie
powinnam się tu położyć usłyszałam przyjemną kołysankę graną na skrzypcach.
Nie wiem skąd płynęła owa muzyka, ale podziałała bardzo skutecznie.
Wślizgnęłam się na najbliższe łóżko i zasnęłam głęboko. Śniły mi się przyjemne
sny, a właściwie wspomnienia, w których główną rolę grała moja mama.
Trening i zmęczenie. Trochę to nudne, więc nie wdaję się w szczegóły.
Elpidha poznaje bliżej Obóz i swoich przyjaciół a także rozwija swoje zdolności. Co dalej?
Zobaczymy
GGElpidha poznaje bliżej Obóz i swoich przyjaciół a także rozwija swoje zdolności. Co dalej?
Zobaczymy
Komentarze
Prześlij komentarz