Przejdź do głównej zawartości

"Nadzieja bogów" Rozdział 3 cz.3

Jakieś dwadzieścia mil od Long Island jacht zwolnił tempa. Siedziałam właśnie pod pokładem. Wciąż nie miałam ochoty na towarzystwo, ale wiedziałam, że nie mogę się wiecznie ukrywać. Powinnam porozmawiać z ciocią Seleną… Wyszłam na pokład i stanęłam koło niej przy sterze.
Moró mou, niedługo będziemy musiały się rozstać. Czy jest coś, o czym chciałabyś poroz­mawiać?
Patrzyła na mnie ciepło. Widać było, że ona również potrzebuje rozmowy ze mną. Kiw­nęłam głową uśmiechając się lekko. Ciocia zawołała Phillipa, aby przejął ster. Kiedy koło mnie przechodził, nawet na mnie nie spojrzał. Nie zrobił tego również wtedy, kiedy minęłyśmy go i przesz­łyśmy na dziób łodzi.
– Jesteś jakaś taka smutna… – zaczęła rozmowę.
Ciocia Selena była najbliższą mi po mamie osobą. Mimo, że rzadko u nas była, to znała mnie bardzo dobrze, może nawet równie dobrze jak Lyra.
– Tak, jestem, – westchnęłam – bo okazuje się, że nie byłaś ze mną szcze­ra… Ty wiesz, co się dzieje i nic nie mówisz. Chyba już możesz, prawda?
Przyjaciółka mojej mamy westchnęła i popatrzyła na morze. Przez chwilę wyglądała, jakby zastanawiała się, co może mi powiedzieć.
– Pewnie już wiesz, że grozi ci niebezpieczeństwo i obóz to jedyne miej­sce, gdzie bę­dziesz bezpieczna. Jesteś herosem, czyli dzieckiem śmier­telnika i boga… ale to nie ja powi­nnam ci wyjaśniać…
– Ale mamy tu nie ma! – krzyknęłam przerywając – Ty jesteś! Musisz mi to wytłumaczyć!
– To trudniejsze niż ci się wydaje. Ale mogę ci powiedzieć, że obie z mamą czuwałyśmy nad tobą i ukrywałyśmy cię tak długo, jak to było możliwe. Nie mogłam cały czas wam towa­rzyszyć… bo nie jestem zwykłym śmiertelnikiem i… moja obecność i obecność Augerinos przy tobie… – (dawno nie słyszałam pełnego imienia mojej mamy, więc zadrżałam) – cóż… za duże stężenie mocy, – jej twarz wykrzywiła się grymasem – więc przyjeżdżałam czasami.
– Nie rozumiem… o jakiej mocy mówisz, theía? Jak mnie ukrywałyście? Nie jesteś śmier­tel­nikiem, to też jesteś hero­sem?
– Nieeee… – ciocia pokręciła głową. – Trudno mi to teraz wytłu­maczyć. Mama zrobi to naj­­lepiej.
– Ale jak? Skoro z każdą minutą się od niej oddalam? – spytałam zła.
Wargi mi zadrżały, a po policzkach poleciały łzy. Przed oczami miałam surową twarz ma­my z poprzedniego poranka. Cała złość, którą czułam, cała bezradność uciekały ze mnie wraz ze łzami. Ciocia Selena chwyciła mnie w ramiona i gładziła po włosach. Szeptała mi czule do ucha, zwra­cając się do mnie czułymi określeniami po grecku.
– Możesz się skontaktować z mamą? Powiesz jej gdzie jestem? Może do mnie przyjechać? – pytałam pomiędzy chlipnięciami.
Nei, vevaíos, agápi mou.*
– Ale bez komórki, podobno są niebezpieczne – pisnęłam zerkając poza ramieniem cioci na Phillipa.
Physiká!** Mamy sposób, aby się kontaktować. Bądź spokojna. A na obozie słuchaj się Chejrona i kierownika. Z tego, co wiem, to się zmienił… nareszcie.
– Byłaś kiedyś w obozie? – spytałam zaciekawiona.
– Tylko raz, ale nikogo o mnie nie pytaj, bo raczej mnie nie pamiętają.
Nie odpowiedziałam, tylko odsunęłam się od niej i spojrzałam za siebie. Chłopak stał pew­­nie przy sterze. Jego siostra siedziała zrela­ksowana obok niego. O czymś rozmawiali. Wy­glą­dali na odprężonych i wesołych. Ciocia również zerknęła w ich stronę.
– Jeśli dobrze usłyszałam ich nazwisko, to Phillip i Amber są dziećmi Percy’ego Jacksona, najbardziej znanego herosa ostatnich lat.
– Naprawdę? Nie słyszałam o nim.
Mama opowiadała mi mnóstwo opowieści o dzieciach bogów i śmier­telników, ale nie wspominała tego nazwiska. Nie widziałam go również w Internecie.
– Tak, bo Auge opowiadała ci tylko te starsze mity. O nowszych wolała nie mówić, bała się, że mogłabyś szybciej odkryć kim jesteś. A im później, tym lepiej… ech… żałuję, że nie zawi­tałam do was z początkiem wakacji. Może zdą­żyłabym temu jakoś zapobiec.
– Niby jak? – rzuciłam niepewnie. Miałam dziwne uczucie, że to wszystko musiało się wy­darzyć.
– Może masz racje. Ale chciałam cię wziąć na rejs, tylko Auge się uparła, że masz zostać w domu na to lato – nagle ciocia wybuchła śmiechem. – No i po­patrz… I tak płyniesz ze mną na jachcie i nie spędzisz lata w domu… Och ta Tyche… nie popuści…
Ja nie widziałam w tej sytuacji niczego śmiesznego. Nie uważałam również, by Bogini Śle­pego Losu miała tu coś do powiedzenia… jeśli już to Apollo, który mówił coś o Prophiteías tou Íliou. Miałam ochotę zapytać o tę przepowiednię, ale obawiałam się, że ciocia i tak nic mi nie powie. Za to zadałam zupełnie inne pytanie.
– Kiedy Phil szukał dla nas transportu, to wiedziałaś kim jest i czego potrzebuje? Chodzi mi o to, że normalnie ludzie nie zgadzają się na zabranie ze sobą zupełnie obcych nastolatków.
– Cóż… przeczuwałam, że powinnam mu pomóc. Tym bardziej, że wydawał mi się zna­jomy. Teraz wszystko jest jasne. Te oczy, włosy i ten uśmiech… Jest zupełnie jak jego ojciec i dziadek. Dawno ich nie widziałam… – ostatnie słowa wymówiła z rozmarzeniem w głosie.
– A jednak znałaś tego Percy’ego Jacksona? A kim jest ten dziadek?
Zamiast odpowiedzieć ciocia uśmiechnęła się tajemniczo i zapatrzyła się w wodę.
– Jesteśmy przed granicą – usłyszałam głos Dextera tuż obok mnie.
Podskoczyłam. Nawet nie zauważyłam, kiedy koło mnie stanął. Spojrzałam na niego. Znów miał na sobie krótkie spodenki, spod których wynurzały się koźle nogi. Zniknęły także trampki. Odwróciłam się patrząc na ciocię. Nie byłam pewna, jak ona zareaguje na ten widok. Ona jednak patrzyła w stronę lądu, ponad rozciągającą się przed nami zatokę.
– Zgaś silniki Phillipie – zawołała. – Dalej już nie wpłyniemy.
– To jak się dostaniemy na ląd? – spytałam rozglądając się.
Staliśmy prawie po środku morza. Nie rozumiałam, o jakiej granicy mówił Dex, ja nigdzie jej nie widziałam. Wzdłuż brzegu rozciągała się piaszczysta plaża. Dalej w głąb lądu po prawej widziałam gęsty i duży las. Po lewej natomiast jakieś zabudowania z greckimi kolumnami i ska­ły. Zatoka wyda­wała się na tyle głęboka, że jacht spokojnie wpłynąłby do niej. Dlaczego nie podpłynęliśmy bliżej? – nie wiedziałam i nie mia­łam ochoty zadawać pytań, na które nie dos­tanę odpowiedzi.
– Musimy poprosić o łódki – zawołała Amber podchodząc do nas z bra­tem. – Phil, zaj­miesz się tym?
Chłopak prychnął pogardliwie i popatrzył na siostrę, jakby chciał powiedzieć „sama nie umiesz?”. Dziewczyna uśmiechnęła się tylko niewinnie i pochyliła się w stronę wody. Wszyscy zrobiliśmy to samo. Ciekawiło mnie, kogo Phillip chciał poprosić i jak.
Nie byłam przygotowała na to, co zobaczyłam. Wokół jachtu, w wodzie unosiły się piękne dziewczęta. Były pół­przejrzyste. Ich sukienki wyglądały, jak gdyby zostały zrobione z morskiej piany, a włosy mieniły się różnymi kolorami, jakby zrobione były z kryształków. Musiały być nimfami morskimi.
– Moje drogie, – głos Phila zrobił się niski i aksamitny, nigdy się tak jeszcze przy mnie nie odzywał – czy byłybyście tak miłe i zawia­do­miłybyście mojego tatę, że już jesteśmy? I czy mo­gę was prosić również o łódki, którymi byśmy dopłynęli do lądu?
Nimfy zaśmiały się dziewczęco. Szeptały coś między sobą, po czym cztery popłynęły w stro­nę lądu. Pozostałe uśmiechały się do nas, a właściwie do Phillipa. Odsunęłam się od ba­rierki i spojrzałam na chłopaka uważnie. Nie mogłam uwierzyć, że tak lekko przychodziło mu flirtowanie. Jak to możliwe, że u tego chłodnego chłopaka mieściło się tyle uroku, przez co potrafił sobie omotać dziewczyny zwykłą gadką? Dobrze, że ja znam jego prawdziwe oblicze, przynaj­mniej się nie nabiorę – pomyślałam.
– Zaraz będziemy na miejscu – Dexter podszedł do mnie z wesołym uśmiechem.
– Właściwie jak nazywa się to miejsce?
– Obóz Herosów. To dom dla takich jak my – potomków mitologii.
– Super… – szepnęłam.
Kiedy byłam już tak blisko, zrozumiałam, że wcale nie chcę tu być. Chciałam wrócić do mamy. Ale już było za późno… Musiałam zmierzyć się z rzeczywistością.
Trzy z nimf powróciły z dwiema łódkami, do których mieliśmy wskoczyć z pokła­du ja­chtu. Zanim to zrobiłam uściskałam mocno ciocię. Nie chciałam się z nią rozstawać.
– Spokojnie, wszystko będzie dobrze Elpidho. Muszę tylko powia­domić twoją mamę. Ju­tro powinna tu przyjechać. Wytrzymaj do tego czasu.
– Dobrze ciociu, s' agapó^.
S' agapó kai egó^^ – ciocia pocałowała mnie w czoło i popchnęła w stronę łódki.
Zeszłam do niej i dopiero po chwili zorientowałam się, że miałam płynąć razem z Phi­llipem. Pa­trzył na mnie bez emocji.
– Pewnie masz mnóstwo pytań. Myślę, że nikt lepiej na nie nie odpowie od naszego obo­zowego trenera. Gotowa na nowe, niezwykłe informacje, które normalnie nie mieszczą się w gło­wie?
– Tak, – pokiwałam głową – czas najwyższy.
Chłopak jeszcze przez chwilę mi się przyglądał, ale ja patrzyłam ponad niego, w stronę lądu, który przybliżał się z każdym uderzeniem wiosłami o wodę. Po środku plaży zobaczyłam wynurzający się potok. To w jego stronę płynęliśmy.
– Czy ty masz zamiar płynąć w górę potoku? – spytałam zaskoczona.
– Tak, ale spokojnie… najady nam pomogą.
Nie musiałam pytać kim są najady, bo w tym samym momencie wokół łódki pojawiły się sympatyczne dziewczyny w lekkich sukienkach i przez­ro­czystej skórze. Wyglądały jakby były częścią wody. Chwyciły za łódkę i popro­wadziły ją w głąb lądu aż do jeziorka.
– Jak dobrze być w domu! – usłyszałam krzyk Amber.
Odwróciłam się i zobaczyłam ją w drugiej łódce za nami. Ona i Dexter mieli szerokie uśmiechy na twarzach. Zerknęłam na chłopaka siedzącego przede mną. On również się uśmie­chał. Wstał kiedy dopłynęliśmy do pomo­stu. Wydawał się być znacznie wyższy niż wcześniej. Jakby do tej pory coś go przygniatało do ziemi.
– Witaj na Obozie Herosów – szepnął.


*Nai, vevaíosagápi mou (czy. ne, weweos, agapi mu) - Tak, oczywiście, kochanie [Ναι βεβαίως, αγάπη μου]
**Physiká! (czyt. fisika) - Naturalnie! Oczywiście! [Φυσικά!]
^s' agapó (czyt. sagapo) - kocham cię [σ ' αγαπώ]
^^S' agapó kai egó (czyt. Sagapo kie ego) - kocham cię i ja, w luźnym tłumaczeniu: też cię kocham [Σ ' αγαπώ και εγώ]



Obóz Herosów! Cóż to za miejsce? Fani Percy'ego Jacksona będą wiedzieć, dla niewtajemniczonych - piękne i niezwykłe miejsce.
pozdrowionka i dobranoc
GG

PS. Jacht cioci Seleny to jacht żaglowy, a nie jakiś tam ekskluzywny.
Ag

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bohaterowie

Witam ;) Postaram się na bieżąco aktualizować podstronę z bohaterami opowiadania. Zamieszczam tam głównie herosów. Ale Jeśli chcecie opis rodziców, czy bogów, dajcie znać ;) pozdrawiam Ag

"Nadzieja bogów" Rozdział 17 cz.3

– Bradley! – zawołała radośnie Sarah. Zwierzęta wylądowały gładko na pasie zieleni za parkingiem. Pobiegliśmy w tamtą stro­nę. Po drodze rozglądałam się dookoła. Byłam ciekawa, czy ludzie dostrzegli pegazy, a jeśli nie, to, co widzieli? Wiedziałam, że Mgła różnie działała. Wszystko było zależne od tego, czy czło­wiek, który widział magiczne istoty i dziwne zdarzenia, był w stanie w nie uwierzyć czy nie. Wszystko sprowadzało się do jego pojęcia normalności. Bałam się, że ktoś z obecnych na stacji paliwowej pomyśli, że gdzieś w pobliżu kręcą film z końmi i przybiegnie. Na szczęście nikt nie wydawał się tym zainteresowany. – Siema. Czy nie było was pięcioro? – zainteresował się Brad, kiedy zszedł z czarnego pe­gaza. Patrzył po nas skonsternowany. – Było – odpowiedziała mu Jany. – Ale harpie porwały nam Przybłędę i musi ją odnaleźć. – Co? Kiedy? – Tuż po naszej rozmowie – pośpieszyłam z wyjaśnieniem. – I nie mamy wiele czasu. Chłopak spojrzał na mnie z żarem w oczach, a ja poc

"Nadzieja bogów" Rozdział 1 cz.2

Pierwsza całe to zdarzenie zauważyła Sylvia, najstarsza siostra Lyry. Zawołała nas wszy­stkich podniecona. – Zobaczcie! Tam się toczy jakaś walka! Wyszłam z basenu zastanawiając się, co to ma być za walka. W końcu za domem znaj­dowały się tylko wody i trzciny. Przecisnęłam się obok przyja­ciółki i stanęłam na skraju dział­ki. To, co zobaczyłam wywołało ciarki na moich plecach. Dwoje młodych osób (na oko w moim wieku) stało w wodzie. Byli na tyle daleko od brzegi, że powinni zatonąć, oni jednak utrzy­mywali się na powierzchni wody. Mieli na sobie zwykłe młodzieżowe, letnie ubrania. Z tej odległości nie potrafiłam określić jakiej są płci. – Czy oni mają miecze? – usłyszałam niedowierzanie w głosie ojca Lyry.  Zamrugałam i spojrzałam ponownie. Pan Novak miał rację! Tych dwoje skakało w miej­scu i wymachiwało mieczami. Zupełnie jakby walczyli! Tylko z kim lub czym? Z początku mia­łam trudności z dojrzeniem drugiej strony poje­dynku. Zmrużyłam oczy i skupiłam się na brą­zo­wej, d