Stałyśmy w cieniu drzew. Głupio nam było tak wskakiwać
w trakcie kolacji. Wszyscy siedzieli już na miejscach i zajadali ze smakiem.
Bałam się śmiechów… Nagle poczułam lekki wietrzyk z zachodu. Zefirze, bracie, jak rozumiem, jeszcze nie
uznałeś Pete’a. Możemy zaczynać – powiedziałam w duchu pewna, że Bóg
Wschodniego Wiatru mnie usłyszy.
– Chodź, – pociągnęłam Amber – mam pomysł,
tylko musisz udawać, że wiesz o co chodzi.
Spojrzała na mnie dziwnie, ale pokiwała
głową. Weszłyśmy spokojnie do pawilonu. Oczy wszystkich zwróciły się w naszym
kierunku. Parę osób tak, jak przeczuwałam uśmiechnęło się szyderczo (między
innymi Ruby i jej siostry), Victor krzyknął, że powinnyśmy dostać karę. Ja
tylko ukłoniłam się w stronę ogniska pozdrawiając Hestię i zwróciłam się w
stronę Pete’a, który siedział obok Phila.
– Już wiem kto jest twoim tatą.
– Kto? – chłopak spytał niepewnie.
– Zefir, mój brat.
– Skąd to wiesz? – wtrącił pan Jackson.
– Spotkałyśmy go – odpowiedziałam spokojnie.
Było to niewinne kłamstwo, ale w pawilonie
zrobiło się bardzo cicho. Wszyscy herosi zaprzestali rozmów i patrzyli na nas.
Moja przyjaciółka wzruszyła ramionami.
– Pomógł nam tu wrócić – skłamała lekko.
Jej tata przyglądał jej się przez chwilę.
Byłam ciekawa, czy domyśli się kłamstwa. Jeśli chciał coś powiedzieć, to
zrezygnował, kiedy zobaczył jasny żółty symbol nad głową mojego bratanka. Była
to głowa, która puszczała z ust podmuch wiatru od prawej do lewej – symbol
zachodniego wiatru. Wszyscy wpatrywaliśmy się w niego jak urzeczeni. Pete
również. Kiedy znikł parę osób podniosło okrzyki radości, ale za chwilę te
krzyki zamarły. Pete wskazał na coś nad moją głową. Kiedy spojrzałam w górę,
zobaczyłam kolejny jasny symbol, ten sam, który widniał na mojej walizce.
– A zatem oficjalnie można powiedzieć, że
dziś dwóch herosów zostało uznanych – odezwał się Chejron. – Elpidha Iliakos
jest córką Eos, Bogini Świtu, a Peter Starr jest synem Zefira, Boga Wiatru
Zachodniego.
Podniósł się ogólny aplauz i radosny hałas.
Wyglądało na to, że wszyscy radowali się z tego, że zostaliśmy uznani. Dla
herosa najgorszym bólem jest nieuznanie przez boskiego rodzica. Z tego, co
mówiła mi wcześniej Amber, teraz się to praktycznie nie zdarzało. Ci półbogowie,
którzy trafiali do Obozu, byli uznawani. A, ci którzy nie trafiali, zazwyczaj
byli za mało boscy. Tak jak mój tato…
Usiadłam obok Dextera. Podsunął mi talerz
jedzenia i szklankę. Zażyczyłam sobie gorącą czekoladę z sokiem malinowym.
Upiłam łyk, po czym wstałam i wrzuciłam do ognia spory kawał kurczaka
pozdrawiając swoją boską rodzinkę. Kiedy usiadłam ponownie, radosne poruszenie
z powodu nowej wiadomości ustało. Herosi zajęli się sobą. Pete zapytał
Amber, która usiadła obok niego, jaki jest jego tata. Dziewczyna spojrzała na
mnie ukradkiem, a potem dokładnie go opisała. Nie musiałam nic dodawać.
Zaśmiałam się i podziękowałam w duchu Zefirowi za pomoc w tym niewinnym
kłamstewku. Wyglądało na to, że w którymś momencie objawił się mojej
przyjaciółce.
W trakcie kolacji zauważyłam, że Janete
siedziała ze swoim rodzeństwem i rozmawiała z nimi ściszonym słowem. Phillip
praktycznie się nie odzywał, ale spoglądał na mnie podejrzliwie od czasu do
czasu. Podobnie zachowywał się Brad siedzący obok niego. Przy Dexterze siedział
Rick, który uśmiechał się do mnie wesoło. Jego włosy były mocno różowe.
– Dzień pełen przygód, co? – zagadnął wychylając
się przez stół.
– Oj tak. Ostatnio nie miewam spokojnych dni
– przyznałam.
– A jak się czujesz? – spytał Dex zerkając na
młodego Jacksona.
– Już w porządku. Nawet nie wiedzie, jak
babskie pogaduszki mogą pomóc – zaśmiałam się puszczając oko do Amber.
Phil pokiwał głową, po czym zwrócił się do
Brada po hiszpańsku. Byłam zdziwiona, że syn Hekate także zna ten język.
Poczułam się odepchnięta, co jest dziwne, bo to ja odepchnęłam dziś Phillipa i
to dwa razy.
– Kiedy jest ta cała bitwa o sztandar? –
postanowiłam zmienić temat.
– Zawsze jest w piątki, czyli jutro.
– To jutro dopiero piątek?
Byłam zaskoczona. Jakoś przez te wszystkie
ostatnie wydarzenia nie zorientowałam się, że czas normalnie płynie.
– Mam wrażenie, że od dnia kiedy byłam w domu
minęło wiele dni. A to zaledwie dwa…
Satyr zaśmiał się wesoło. Dołączyłam do niego
i wkrótce większość naszego stolika się śmiała.
Stałyśmy w cieniu drzew. Głupio nam
było tak wskakiwać w trakcie kolacji. Wszyscy siędzieli już na miejscach i
zajadali ze smakiem. Bałam się śmiechów… Nagle poczułam lekki wietrzyk z
zachodu. Zefirze, bracie, jak rozumiem,
jeszcze nie uznałeś Pete’a. Możemy zaczynać, – powiedziałam w duchu pewna,
że Bóg Zachodniego Wiatru mnie usłyszy.
– Chodź, – pociągnęłam Amber – mam
pomysł, tylko musisz udawać, że wiesz o co chodzi.
Spojrzała na mnie dziwnie, ale pokiwała
głową. Weszłyśmy spokojnie do pawilonu. Oczy wszystkich zwróciły się w naszym
kierunku. Parę osób tak, jak przeczuwałam uśmiechnęło się szyderczo (między
innymi Ruby i jej siostry). Victor krzyknął, że powinnyśmy dostać karę. Ja
tylko ukłoniłam się w stronę ogniska pozdrawiając Hestię i zwróciłam się w
stronę Pete’a, który siedział obok Phila, przy stole numer 3.
– Już wiem, kto jest twoim tatą.
– Kto? – chłopak spytał niepewnie.
– Zefir, mój brat.
– Skąd to wiesz? – wtrącił pan Jackson.
– Spotkałyśmy go – odpowiedziałam
spokojnie.
Było to niewinne kłamstwo. W pawilonie
zrobiło się bardzo cicho. Wszyscy herosi zaprzestali rozmów i patrzyli na nas.
Moja przyjaciółka wzruszyła ramionami.
– Pomógł nam tu wrócić – skłamała
lekko.
Jej tata przyglądał jej się przez
chwilę. Byłam ciekawa, czy domyśli się kłamstwa. Jeśli chciał coś powiedzieć,
to zrezygnował, kiedy zobaczył jasny żółty, jaśniejący symbol nad głową mojego
bratanka. Była to jasna głowa, która puszczała z ust podmuch wiatru od
lewej do prawej – symbol zachodniego wiatru. Wszyscy wpatrywaliśmy się w to jak
urzeczeni. Pete również. Kiedy zniknął parę osób podniosło okrzyki radości, ale
za chwilę te krzyki zamarły. Peter wskazał na coś nad moją głową. Gdy
spojrzałam w górę, zobaczyłam kolejny jasny symbol, ten sam, który widniał na
mojej walizce.
– A zatem oficjalnie można powiedzieć,
że dziś dwóch herosów zostało uznanych – odezwał się Chejron. – Elpidha
Iliakos jest córką Eos, Bogini Świtu, a Peter Starr jest synem Zefira, Boga
Wiatru Zachodniego.
Podniósł się ogólny aplauz i radosny
hałas. Wyglądało na to, że wszyscy radowali się z tego, że zostaliśmy
uznani. Dla herosa najgorszym bólem było nieuznanie przez boskiego rodzica. Z
tego, co mówiła mi wcześniej Amber, teraz się to praktycznie nie zdarzało. Ci
półbogowie, którzy trafiali do Obozu, byli uznawani. A, ci którzy nie
trafiali, zazwyczaj byli za mało boscy. Tak, jak mój tato…
Usiadłam obok Dextera. Podsunął mi
talerz jedzenia i szklankę. Zażyczyłam sobie gorącą czekoladę z sokiem
malinowym. Upiłam łyk, po czym wstałam i wrzuciłam do ognia spory kawał
kurczaka, pozdrawiając swoją boską rodzinkę. Kiedy usiadłam ponownie, radosne
poruszenie z powodu nowej wiadomości ustało. Herosi zajęli się sobą.
Pete zapytał Amber, która usiadła obok
niego, jaki jest jego tata. Dziewczyna spojrzała na mnie ukradkiem, a potem
dokładnie go opisała. Nie musiałam nic dodawać. Zaśmiałam się cicho i podziękowałam
w duchu Zefirowi za pomoc w tym niewinnym kłamstewku. Wyglądało na to, że w
którymś momencie objawił się mojej przyjaciółce.
W trakcie kolacji zauważyłam, że Janete
siedziała ze swoim rodzeństwem i rozmawiała z nimi ściszonym słowem.
Phillip praktycznie się nie odzywał, ale spoglądał na mnie podejrzliwie od
czasu do czasu. Podobnie zachowywał się Bradley siedzący obok niego. Przy
Dexterze siedział Rick, który uśmiechał się do mnie wesoło. Jego włosy były
mocno różowe.
– Dzień pełen przygód, co? – zagadnął
wychylając się przez stół.
– Oj tak. Ostatnio nie miewam
spokojnych dni – przyznałam.
– A jak się czujesz? – spytał Dex
zerkając na młodego Jacksona.
– Już w porządku. Nawet nie wiecie, jak
babskie pogaduszki mogą pomóc. – Zaśmiałam się puszczając oko do Amber.
Phil pokiwał głową, po czym zwrócił się
do Brada po hiszpańsku. Byłam zdziwiona, że syn Hekate także zna ten język.
Poczułam się odepchnięta, co jest dziwne, bo to ja odepchnęłam dziś Phillipa
i to dwa razy.
– Kiedy jest ta cała bitwa o sztandar?
– postanowiłam zmienić temat.
– Zawsze jest w piątki, czyli jutro.
– To jutro dopiero piątek?
Byłam zaskoczona. Jakoś przez te
wszystkie ostatnie wydarzenia nie zorientowałam się, że czas normalnie płynie.
– Mam wrażenie, że od dnia kiedy byłam
w domu minęło wiele dni. A to zaledwie dwa…
Satyr zaśmiał się wesoło. Dołączyłam do
niego i wkrótce większość naszego stolika się śmiała.
Tajemnice ujawnione. Czas płynie dalej.
Teraz dopiero żegnam się do sierpnia.
Teraz dopiero żegnam się do sierpnia.
BUZIAKI
Aga
Fajne są te symbole
OdpowiedzUsuńDzięki
Usuń