Ciemność, która mnie ogarnęła nie była
przyjemna. Była raczej głęboka i bardzo ponura. Chciałam się z niej wydostać,
ale coś ciągnęło mnie do niej coraz głębiej i głębiej… Kiedy straciłam
nadzieję, na to, że kiedykolwiek się z niej wydostanę, zobaczyłam w dole
światło. Przybliżało się ono z każdą chwilą. W końcu stanęłam na posadce tuż
obok kolumny. Rozejrzałam się i jęknęłam niezadowolona. Znów byłam w delfickiej
świątyni. Nie miałam ochoty tam być. Dlaczego ja? Ostatnio Apollo nie
odpowiedział mi na to pytanie. W głowie zajaśniała mi nadzieja, że może teraz
się dowiem.
Wyjrzałam za kolumnę i zobaczyłam
Heliosa i Apolla rozmawiających ze sobą. Czułam się dziwnie patrząc tak na
nich. Miałam wrażenie déjà vu.
Ponownie obserwowałam całą rozmowę bogów. Tym razem rozmawiali po grecku, ale
o dziwno nic z ich rozmowy nie rozumiałam. Mimo całej mojej znajomości tego
języka, mimo wytężania słuchu i umysłu, nie byłam w stanie zrozumieć, o czym
rozmawiali. Obserwowałam jedynie ich zachowanie starając się zapamiętać całą
rozmowę. Może jak się zbudzę, to wtedy przypomnę sobie te słowa
i spokojnie przetłumaczę?
Scena, jaką widziałam, była tak podobna
do poprzedniej. Byłam prawie pewna, iż rozmawiali o tym samym. Tylko dlaczego
ja ich nie rozumiałam? Kusiło mnie, by do nich podejść. Sprawdzić, czy może
mnie widzą, czy zareagowaliby na mnie. Nie zrobiłam tego, tylko stałam w
cieniu i patrzyłam. Chłonęłam każde słowo.
W pewnym momencie tak, jak ostatnio,
Helios stworzył w ręku kulę ognia. Apollo się roześmiał i powiedział coś
drwiącym tonem. Potem starszy bóg rzucił kulą w stożek, zapytał o coś, a
gdy uzyskał odpowiedź, pokiwał głową. Przez ten krótki moment wydawało się, że
złagodniał. Po paru sekundach znów spojrzał surowo na boga wyroczni. Jego głos
zdawał się wypełniać całą świątynię. Miałam ochotę zatkać uszy, ale nie
chciałam stracić niczego z tej niezwykłej rozmowy. Helios mówił dobitnie i
dłużej niż poprzednio. Jego słowa wydawały się mieć potężną moc. Apollo przez
cały ten czas stał nieruchomo. Kiedy Bóg Słońca zakończył swoją przemowę
pojaśniał tak wielkim światłem, że musiałam zamknąć oczy. Po ich ponownym
otwarciu nie byłam już w świątyni. Znów ogarniała mnie ponura ciemność… Co ja tu robię? – pomyślałam. Chciałam
krzyknąć, ale nie byłam w stanie otworzyć ust. Serce waliło mi mocno w piersi…
byłam przerażona. Ratunku! –
krzyczałam w myślach, miałam nadzieję, że może ktoś mi pomoże… Sama nie
wiedziałam, jak się z tej otchłani wydostać.
Nie wiem, ile czasu nurkowałam w
ciemności, po raz pierwszy nie potrafiłam tego określić. W pewnym momencie
usłyszałam niski i bardzo przyjemny głos gdzieś z oddali. Z początku nie
rozumiałam, co mówił, ale skupiłam na nim całą swoją uwagę. Po chwili wydawał
się być znacznie bliżej.
– … niestety… bardzo chciałbym jej
pomóc. Moje leki jednak nie działają. To musi być jakiś rodzaj magii…
Głos dobiegał z bardzo bliska, zupełnie
jakby osoba, do której należał znajdowała się tuż obok mnie. Chciałam się
poruszyć, coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie. Czułam się, jakby coś
przygniatało mnie od przodu unieruchamiając.
– Ta śpiączka nie jest normalna… – głos
odezwał się ponownie.
Śpiączka? Skoro
mówił o śpiączce, to znaczy, że spałam, że na czymś leżałam. Nagle zrozumiałam,
że ja wcale nie patrzę na ciemność, ja po prostu nie mogłam otworzyć oczu.
Chciałam się obudzić, MUSIAŁAM się obudzić! Próbowałam otworzyć usta, czy
oczy. Próbowałam się poruszyć, ale nie udało mi się w żaden sposób.
– Elpi… – usłyszałam szept. – Obudź
się.
Znałam ten głos. Potrzebowałam chwili,
żeby sobie przypomnieć osobę, do której należał. Amber! – krzyczałam, ale żaden krzyk nie opuścił moich ust.
Wszystkie słowa, jakie chciałam wymówić, wypowiadałam w swoich myślach.
Chciałam poruszyć głową i wreszcie mi się udało. Pokręciłam ją lekko.
– Chejronie! – usłyszałam głos Dextera
dobiegający z mojej lewej strony. – Chyba się budzi, poruszyła się!
Satyr był wyraźnie uradowany. Szkoda,
że ja nie mogłam podzielić jego entuzjazmu. Poza poruszeniem głowy, nie dałam
rady wykonać innego ruchu.
– Elpidho, – niski głos, który
wcześniej słyszałam zwracał się do mnie kojąco. – Czy możesz otworzyć oczy?
Próbowałam, naprawdę, ale czułam się
tak, jakby coś przytrzymywało mi powieki, jakby coś na nich siedziało i nie
pozwalało ich otworzyć. Były bardzo ciężkie. Czułam również, że moje serce
zwalnia, jak gdyby nie miało siły bić szybciej… Na dodatek ciemność, która mnie
ogarniała, nie robiła się przyjemniejsza.
– Elpi, słyszysz mnie? – głos Amber był
smutny. Wyczuwałam w nim strach.
Chciałam jej pokazać, że ją słyszę, dać
jej jakiś znak. Napięłam wszystkie swoje mięśnie. Poczułam, że w prawej ręce
coś trzymam. Nie umiałam tego zidentyfikować, ale skupiłam się na tym i
przycisnęłam z całej siły. Podziałało.
– Ała! Słyszy nas. Ścisnęła mi rękę.
Moje zdumienie było ogromne. Na krótki
moment serce mi przyspieszyło. Wyglądało na to, że w prawej ręce ściskałam rękę
Phillipa! Nie spodziewałam się tego.
– Jej świadomość wróciła, ale z jakichś
przyczyn nie może się do końca obudzić. – domyśliła się dziewczyna.
Poczułam dotyk na prawym ramieniu. To
musiała być ona, z tej właśnie strony słyszałam jej załamany głos.
– Chejronie, zrób coś, – prosił Phil –
bo tym uściskiem pozbawi moją rękę dopływu krwi.
Chciałam rozluźnić uścisk, ale moje
palce znów były sztywne i nie potrafiłam nimi ruszyć. Miałam wrażenie, że
ciemność chce mną ponownie zawładnąć. Serce zwalniało, coraz trudniej oddychałam.
Chcę się obudzić – jęczałam
w myślach. Miałam ogromną potrzebę powrotu do rzeczywistości.
Gdzieś z boku usłyszałam jakieś dziwne
skrzypienie. Nie umiałam go zidentyfikować. Skrzypienie się przybliżyło.
Poczułam czyjąś rękę na swojej twarzy. Ktoś próbował zajrzeć mi do oczu
odchylając mi powieki. Nie wiem, czy mu się udało, ale u mnie nic się nie
zmieniło. Wciąż widziałam tylko ciemność.
– Ona jest strasznie zimna, trzeba ją
rozgrzać – usłyszałam. – Amber zamocz tę chustkę w nektarze. Położymy jej
na głowę.
– Dobrze Chejronie – odpowiedziała i
odeszła.
Czyli człowiek, który się mną opiekował
nazywał się Chejron. Nie sądziłam, by był tym Chejronem z mitologii. Przecież
tamten był centaurem. Czy to pomieszczenie, w którym leżałam zmieściłoby
centaura?
– Phillip, Dexter, rozcierajcie jej
ręce.
Po tych słowach poczułam, w dłoniach
rozchodzące się delikatne ciepło. To dziwne, bo wcześniej nie czułam, żeby było
mi zimno. Chwilę później posłyszałam energiczne kroki i na mojej twarzy
wylądowała jakaś mokra i gorąca chusta.
Przez krótki moment nic się nie działo.
Jednakże sekundę później poczułam, jak gorąco pochodzące z chustki rozchodzi
się po mojej twarzy. Z początku myślałam, że całe to gorąco mnie spali, ale nic
się takiego nie wydarzyło. Zamiast tego, dotarło do czubka mojej głowy. Ból,
który czułam wcześniej nasilił się mocno, po czym zniknął całkowicie. Poczułam
ogromną ulgę. Gorąco dotarło do mojej klatki piersiowej, mojej serce
przyspieszyło, wzięłam głęboki oddech. Mogłam oddychać! Całe ciepło pochodzące
z chustki, pochodzące z nektaru dawało mi jakąś niezwykłą siłę. Rozchodziło się
po całym moim ciele, aż po czubki palców. Próbowałam się poruszyć. Rozluźniłam
palce prawej ręki, po czym znowu ścisnęłam rękę Phillipa. Odwzajemnił uścisk.
– Oddycha miarowo, wraca do nas –
zauważył rozradowany Dexter.
– Amber daj jej nektaru do picia –
usłyszałam głos jej mamy z oddali.
Dziewczyna na chwilę puściła moje ramię
i odeszła. Ktoś zdjął mi chustkę z twarzy. Poczułam na niej powiew zimnego
powietrza. Poruszyłam głową, otworzyłam usta. Chciałam coś powiedzieć, ale nie
potrafiłam wydobyć głosu.
– Spokojnie Elpidho, powoli – głos
Chejrona był niezwykle czuły.
Kiwnęłam głową w odpowiedzi.
Posłyszałam kroki. Potrafiłam rozpoznać, że były to kroki Amber. Stanęła koło
mnie. Chwilę później poczułam w ustach słomkę.
– Pij powoli – szepnęła.
Posłuchałam. Piłam powoli, małymi
łyczkami. Zakrztusiłam się zaskoczona, kiedy zorientowałam się, że napój miał
smak gorącej, deserowej czekolady. Przypominał mi czekoladę, jaką mama robiła
mi w zimowe, chłodne wieczory. Uśmiechnęłam się lekko nie przestając pić. Napój
dawał mi siłę. Z każdym łykiem czułam, że wracam do rzeczywistości. Ciemność
pod moimi powiekami łagodniała, robiła się bardziej szara. Wracałam do życia…
– Dobra, wystarczy, bo jeszcze jej to
zaszkodzi – odezwał się Phillip. – Elpidho otwórz oczy. Na pewno już możesz.
Ton jego głosu nie był przyjemny, nie
tak, jak wcześniej, kiedy odzywał się do Chejrona. Zrobiło mi się przykro.
Puściłam jego rękę i otworzyłam oczy. Przez chwilę widziałam tylko
różnokolorowe plamy. Musiałam zamrugać parę razy, aby ostrość widzenia
powróciła.
– Witaj z powrotem.
Amber stała nade mną i uśmiechała się
do mnie radośnie. Oczy miała zaczerwienione. W rękach trzymała kubek z
jakimś jasnożółtym płynem i słomką.
– Hej… – odpowiedziałam jej. Głos
miałam zachrypnięty.
– Jak dobrze – pisnęła, odstawiła kubek
i przytuliła się do mnie.
Uściskałam ją lekko. Kiedy się ode mnie
odsunęła, na linii mojego wzroku pojawił się jej brat. Patrzył na mnie
obojętnie. Ta jego obojętność zirytowała mnie na nowo. Po co trzymał mnie za
rękę, skoro zawsze był dla mnie taki nie miły? Żałowałam, że nie puściłam jego
ręki, kiedy tylko mogłam to zrobić. Czekałam chwilę, czy się odezwie, czy coś
zrobi. On jednak tylko na mnie patrzył. Nie mogłam tego znieść, więc odwróciłam
wzrok i spojrzałam na lewo.
Obok Dextera na wózku inwalidzkim
siedział mężczyzna w średnim wieku. Miał przerzedzone, siwe włosy i rzadką
brodę. Nogi miał przykryte kocem. Gdy zmrużyłam oczy, miałam wrażenie, że za
tym kocem kryje się coś więcej, niż zwykłe nogi. Nigdy go wcześniej nie widziałam,
a mimo to poznałam bez problemu.
– Cheíron,
sostá?* – spytałam po grecku.
Nie miałam wątpliwości, że mam do
czynienia z mitycznym Chejronem, (nigdy nie zrozumiem, dlaczego jego imię w
języku angielskim czyta się przez „ej”, przecież to nie jest dokładne
tłumaczenie). Mężczyzna uśmiechnął się i skinął głową.
– Nei,
eghó eímai** – odpowiedział. – Jestem trenerem herosów – dodał po angielsku.
– Jest pan centaurem, prawda? Ten wózek
– przyjrzałam się dokładnie, – on nie jest prawdziwy…
– Jest prawdziwy, ale zaczarowany. Bez
problemu mieści się w nim moja końska część, a te nogi które widać z
przodu są sztuczne – wytłumaczył. – Powinnaś odpocząć – dodał i uśmiechnął się
do mnie.
*Cheíron, sostá? (czyt. Chiron, sosta?) -
Chiron, prawda? [Χείρων, σωστά;]. Imię Chejron po grecku
brzmi Chiron.
**Nei, eghó eímai (czyt. Ne ego ime) - tak, to ja [Ναι εγώ είμαι].
Elpidhę
nie tylko otacza mitologia, ale i magia... Coś próbuje nią zawładnąć. Dlaczego
znów pojawiła się z delfickiej świątyni? Czy kiedykolwiek uzyska odpowiedzi?
Czas pokaże ;)
GG
Dziwny ten mrok. ALE te sny podobają mi się. ;)
OdpowiedzUsuń